“W objęciach lasu” jest książką zakrzywiającą dzieje świata, sugerującą, że Polacy byli poplecznikami nazistów i wraz z nimi przeprowadzali działania dążące do eksterminacji narodu żydowskiego. Autorka przez całą powieść podtrzymuje w Czytelniku strach przed przedstawicielami polskiego narodu, a zwłaszcza wobec żołnierzy Armii Krajowej, jakoby to właśnie oni byli największym wrogiem i zagrożeniem dla Żydów. Przedstawia zdecydowaną większość Polaków jako przekupne szumowiny, które za flaszkę wódki wydawały całe żydowskie rodziny na śmierć. Ja tylko zapytam: jak to się stało, że w gronie “Sprawiedliwych wśród narodów” właśnie najwięcej jest Polaków?
Zdaję sobie sprawę z tego, że są ludzie dobrzy i ludzie źli. Nie determinuje tego narodowość, ale charakter jednostki. Wierzę, że podczas Drugiej Wojny Światowej niektórzy Polacy byli zdradzieckimi łajzami, które donosiły faszystom po równo na Żydów jak i na swoich. Jednak to był margines, teraz powiedzielibyśmy “patologia”. Wierzę też, że byli i Niemcy, którzy nie zgadzali się z polityką Hitlera i chronili ludzkie życie wbrew rozkazom.
Jednak stanowczo nie zgadzam się na to, co z historią próbują robić takie książki jak “W objęciach lasu”. Zapytacie: “co takiego? ”. Otóż książka stawia Polaków w bardzo złym świetle, gorszym niż na to zasługują. Już na początku autorka pisze jak to się Żydom źle żyło w naszym kraju, gdzie szalał wszechobecny antysemityzm. A jednak tutaj żyli, tworzyli zamknięte społeczności i byli przed wojną wolnymi, szczęśliwymi ludźmi. Wraz z kolejnymi stronami książki naród polski dostaje coraz mocniej w twarz i piętrzą się poglądy, które za kilka lat mogą wmówić światu, że Polacy mogliby być współwinnymi Holocaustu.
Nigdy nie byłam zwolenniczką zacierania win i wybielania sprawców zła. Zdrajcy i donosiciele powinni ponieść karę za śmierci, do których się przyczynili, niezależnie od ich narodowości. Ale na próbę zrzucenia odpowiedzialności za eksterminację narodu żydowskiego na Polaków stanowczo się nie godzę! Pamiętacie zapewne “polskie obozy zagłady” sprzed kilku lat? Tak właśnie próbuje się zmieniać historię na naszych oczach. Poniżej kilka cytatów, które uważam za odrażającą próbę przeniesienia szali odpowiedzialności na nas:
“Większość Polaków współpracowała z siłami zła: wydawała Niemcom Żydów i łupiła ich własność”
“Przecież niektórzy partyzanci z oddziałów Armii Krajowej chętnie nie tylko dopadną Niemca, lecz także przy okazji wyeliminują Żyda“
“- Polacy donoszą i polują na Żydów. Nie musimy się z nimi mieszać“
“Wśród członków Armii Krajowej zdarzali się skrajni antysemici mordujący nawet Żydów, którzy zbiegli do lasów. Od wiosny 1942 roku na terenach leśnych operowały dzikie gangi i grupy partyzantów mające jeden cel: złapać Żydów. Niemcy nie zaprzestali poszukiwań, a w tych działaniach wspierali ich Polacy.”
“- (...) Uspokój ją szybko, zanim obudzi się któryś z życzliwych Polaków. - Mężczyzna bał się, że zauważy ich jakiś mieszkaniec wsi. W tych czasach trudno było odróżnić dobrego człowieka od kolaboranta.”
“- (...) trudno stwierdzić, kogo powinniśmy się bać najbardziej: Niemców, Polaków czy innych partyzantów. Myślę jednak, że chyba polskiej armii.”
“Niestety obawy się ziściły – Niemcy znaleźli sojuszników. Mieszkańcy wsi, których dotknęły partyzanckie naloty, donieśli na Żydów i zaoferowali usługi przewodników po lesie w zamian za kilka drobniaków lub butelkę wódki”
Te kilka cytatów to jedynie namiastka, próbka tekstu. Nie skłamię jeśli napiszę, że co dwie- trzy strony pojawiały się sformułowania szkalujące Polaków. Czytając nieustannie irytowałam się na to, jak rodzina, która jednak ostatecznie zawdzięczała życie ludziom polskiej narodowości, jednocześnie może tak źle o nich mówić. A trzeba pamiętać, czym grozili naziści za ukrywanie Żydów i choć spróbować stanąć w miejscu osób odczuwających strach o własne życie. Bohaterowie co i rusz rzucali do siebie i od niechcenia, że muszą “uważać na Polaków”, czy stawiali znak równości między Polakami a nazistowskimi Niemcami. Nawet w jednym miejscu któraś z postaci stwierdziła, że polskich partyzantów należy się obawiać bardziej niż nazistów. Nie wierzyłam w to co czytam… W swoim życiu przeczytałam mnóstwo materiałów o holokauście, większość w czasie pisania pracy licencjackiej dokładnie w tym temacie i nigdy jeszcze nie spotkałam się z czymś takim. Może Jan Tomasz Gross pokazywał zbliżoną rzeczywistość, lecz były to bardziej pojedyncze przypadki, a nie zbiorczy obraz całego narodu polskiego.
Powieść rozpoczyna się niczym bajka o małej Sarze, zwanej Szurką, która mieszkała pod lasem w małej polskiej wsi. Opowiada o jej szczęśliwym dzieciństwie pod skrzydłami rodziców. Dbali o nią, liczyli się z jej zdaniem i uczyli wszystkiego najlepiej jak potrafili. Jednak jak w każdej bajce, tu też musiały pojawić się moce ciemności. Niczym zły charakter w baśniowej opowieści, tu powoli zaczyna majaczyć w tle Adolf Hitler i jego naziści. A zaraz obok nch, dotychczasowi bracia Polacy przeistaczali się w bestie dybiące na żydowskie majątki i pomagające najeźdźcom. Początkowo słychać tylko odległe echo wydarzeń, ale z każdym rokiem Sara wraz z bliskimi, zaczyna czuć nadchodzącą grozę…
“W objęciach lasu” opisuje okrutny czas dla rodziny Szurki, gdy wszyscy musieli uciekać przed śmiercią, aby schować się w surowym leśnym świecie. Wiele rodzin budowało tam bunkry, czytamy w książce o życiu w zorganizowanej, polowej społeczności. Mimo tego, że Adiva Geffen pisze o ważnych czasach i wydarzeniach, robi to dobrze, ma przyjemny styl, to nie mogę polecić tej książki. Uważam ją za szkodliwą dla naszego narodu, mogącą wpłynąć na postrzeganie przez kolejne pokolenia roli Polaków w Drugiej Wojnie Światowej.
Autorka przedstawia w swojej powieści nasz naród jako współwinnych eksterminacji narodu żydowskiego, a nie jako ofiary nazistów, którymi przecież byliśmy. Świat nie powinien o tym zapomnieć! Nie muszę daleko szukać, bo w podkrakowskiej wsi jest mogiła ofiar, wśród których została pochowana babcia mojego męża. Wraz z innymi Polakami została pojmana w nazistowskiej łapance, zamknięta w stodole i spalona żywcem. Nie przeczę temu, że to co przeszli Żydzi w czasie tamtej wojny było nieludzkie i nie powinno mieć miejsca. Ale my nazistom w tym nie pomogliśmy, o czym może świadczyć zniszczenie naszej stolicy, gdzie nie ostał się kamień na kamieniu. Bestialskie odebranie życia przez nazistów tak wielu ofiarom - żydowskim i innych narodowości - cały czas jest dla mnie niewyobrażalne. Jednak Adiva Giffin pomyliła sprawców tej rzezi i za swoją książkę powinna Polaków przeprosić!