Reputacja to książka pytań.
Pyta o moment, w którym człowiek zatraca swoje człowieczeństwo. O moment, w którym zaczynamy postrzegać świat jedynie przez pryzmat swoich własnych potrzeb, wartości, zachowań. O moment, w którym tracimy to, co w nas najbardziej ludzkie.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Marcina Kiszeli i choć przyznaję, że lektura nie należała do najłatwiejszych, a sama tematyka była trudna, myślę, że z ciekawością przeczytam jeszcze coś tego autora. Ciekawa jestem na ile kreacja bohaterów, którą moim zdaniem, stoi ta książka, jest właściwa dla autora, a na ile to przysłowiowy „wypadek” przy pracy.
Nie lubię książek, w których nie lubię bohaterów. Ciężko czytać historie ludzi i nie dostrzegać żadnej jasnej iskierki w duszy bohatera. Tutaj tak było. Przyznaję jednak, że autorowi udało się stworzyć nielubianych bohaterów, którzy są tak ciekawi, że wciągają nas w swój świat. Nie lubimy ich, ale z zainteresowaniem, niekiedy niedowierzaniem czy nawet niesmakiem o nich czytamy. Wciągają nas w swoje otoczenie i swoją historię. I dlatego uważam, że właśnie oni stanowią główny atut tej książki. Stanowią o jej jakości.
Sam pomysł opowiadania historii bez oddania głosu głównej bohaterce, poznawanie jej przez wypowiedzi innych, pojawia się w literaturze mniej lub bardziej zasadnie, ale akurat w tym wypadku, to bardzo dobry pomysł. Ma swoje uzasadnienie fabularne i konstrukcyjne.
Wydaje mi się, że jest coś przewrotnego w odebraniu głównej głosu, skoro głos uczynił z niej tego kim się stała świetle sławy.
Jeśli chodzi o konstrukcję to przyznaję, że były momenty kiedy gubiłam się, mieszając przeszłość bliższą lub dalszą z teraźniejszością. Historia Kiszeli, wymagała ode mnie zaangażowania w tekst i skupienia. Obraz tworzony w głowie po kolejnych częściach musiał zostać poddany obróbce, zanim skleił się w całość. Ale tak, z perspektywy całości przyznaję, że ten misz-masz chronologiczny bez umiejscowienia w konkretnym czasie, dobrze zrobił nie tylko czytelnikowi, ale i samej opowieści, a niedopowiedzenia miały również swoje uzasadnienie i zmuszały do większego zaangażowania.
Formuła udzielenia głosu trzem bohaterom, akcent na ich emocje, na ich uciekające myśli nawiązujące do tak wielu spraw, niekiedy sprawiały wrażenie, że autor pogubił się w myślach bohaterów, odciągał uwagę czytelnika od głównego wątku. Z drugiej jednak strony, właśnie taka konstrukcja, sprawiła, że powieść stała się wielowymiarowa. I wykraczająca poza wątek zaginięcia młodej kobiety.
Nie lubię świata o jakim opowiada Reputacja. Nie znam go, ale gdzieś w swojej głowie mam podejrzenie, że właśnie tak może on wyglądać. Bardzo egoistyczny, bardzo nastawiony na zysk, na bezpardonowe traktowanie innych, na siebie, siebie i siebie... Pęd do osiągnięcia wyznaczonego celu, gonitwa po trupach, która w efekcie zakrywa oczy ludziom na tyle, że nie widzą tego, co dzieje się wokół nich, wokół najbliższych im osób. Ślepa matka, manager w ciemnych okularach sprzątający po kłopotach. W tym szaleństwie najbardziej normalny wydaje się mężczyzna przekonany o tym, że był wielokrotnie porwany przez UFO. To nie jest mój świat. Ale to świat o którym Kiszela opowiada bardzo przekonująco.
Ten świat „wielki świat” brzmi wiarygodnie. Wpływ mediów, portali społecznościowych, sławy choćby tej nietrwałej, ma wielki wpływ na ludzi, fanów, szczególnie tych młodych. Na tyle wierzących w swojego „Boga”, że automatycznie są w stanie odrzucić wszystko to, co było niewygodne, co chciało zrzucić ich bohatera z piedestału. Brudny ten świat. I sądzę, że Kiszeli udało się go ukazać.
Sam wątek sensacyjny, kryminalny, jak dla mnie miał kilka luk czasowych i logicznych. Zbyt wiele, aby na nim skoncentrować moje zainteresowanie.
Właśnie dlatego nadal twierdzę, że to książka o ludziach i ich postawach. Pod tym względem oceniam ją bardzo dobrze i polecam.
Polecam i do przeczytania i koniecznie do zastanowienia.