Wallace nie zdaje sobie sprawy, że umarł. Nie potrafi pogodzić się z myślą, że tyle spraw nie dokończył, a czeka go jeszcze rozprawa, którą na pewno wygra. Jednak śmierć pokrzyżowała jego plany. Kiedy na jego pogrzebie pojawia się Żniwiarz, wszystko przybiera jeszcze gorszy obrót. Podczas mszy pojawia się bardzo mało osób i nikt po nim nie płacze. Czasami trzeba umrzeć, by zrozumieć swoje błędy. Trafia do nietypowej herbaciarni, gdzie wita go przewoźnik Hugo i jego nietypowa ekipa. Tam zaczyna dostrzegać swoje swoje błędy i mimo że chciałby je naprawić, stracił już na to szansę. Jak pogodzić się z taką stratą? Jak naprawić błędy, których już nie da się naprawić? Jak zaakceptować własne odejście?
"Dom nad błękitnym niebem" była jedną z najlepszych książek minionego roku, dlatego z wielką radością chciałam sięgnąć po kolejną powieść autora. Nie zagłębiałam się nawet w opis, bo chciałam zostać zaskoczona. Nie powiem, że nie byłam zaskoczona, bo takiej tematyki kompletnie się nie spodziewałam.
Wolę od razu uprzedzić, że powieść opowiada o śmierci, żałobie i radzeniu sobie z traumą. Chociaż jest to opatrzone słodkością, to jednak trudna książka. Dla osób wrażliwszych może to być ciężka i boląca przeprawa.
Jeżeli chodzi o samą książkę to naprawdę emocjonująca przeprawa. Na początku trudno jest polubić głównego bohatera. To taki typowy pracoholik, który nie widzi swoich błędów. Jednak przez poznanie nowych osób nabiera okłady i nowej perspektywy. Jednak jest to też historia bolesna, wzruszająca, trochę zabawna i głównie pouczająca.
Bohaterowie byli naprawdę różnorodni. Wallace to postać barwna, ucząca się na błędach i zaskakująca. Podejmuje naprawdę ciekawe decyzje i zmienia perspektywy. Po całej lekturze można go polubić i zrozumieć. To naprawdę interesujący bohater. Mamy też Mei, nowego Żniwiarza w swojej roli, która ma naprawdę ogromne serducho i empatię. Choć czasami jej metody są niekonwencjonalne to jednak czuć od niej dobroć i zaangażowanie. No i mamy też Hugo naszego przewoźnika. To osoba, która na każdym kroku zaskakuje. Osoba, która ma ważne zadanie do zrobienia, jednak czasami ma trudności by temu sprostać. Jednak do każdego podchodzi indywidualnie i jest w tym naprawdę dobry.
Chociaż powieść jest ciężka, to ma jednak zabawne momenty. Chociaż sytuacja z planszą Quija, nie będę za dużo zdradzać, ale była cudowna i przezabawna! I cudownie się ją czyta. Trudny temat poruszony w świetny sposób. Pozwala się z tym oswoić, da nadzieję i poucza. Można uważać, że zakończenie jest za słodkie, ale innego bym nie przyjęła! Jestem w niej zauroczona, a autor robi niesamowitą robotę. Ciężko jest porównywać powieści autora do siebie, a one poruszają na swój sposób i pozostają z czytelnikiem na długo.
Podsumowując to cudowna powieść, ale też ciężka. Nie polecałabym jej osobom wrażliwym i dla których temat śmierci jest trudny. Jednak jeśli się na nią zdecydujecie, to nie zawiedziecie się! To powieść ważna i dająca nadzieję. Nie porusza tematów wiary, tutaj religia nie gra roli. Dodatkowo też mamy delikatny wątek LGBT, co też zostało przedstawione w sposób subtelny, nienachalny, ale też oczywisty. Naprawdę przepiękna lektura.