Gdy przeczytałem ostatnie zdanie powieści Małgorzaty Kasprzyk „Zemsta w cieniu kwarantanny”, pomyślałem o … pociągu. To jest dobra powieść do pociągu. Przeczytasz, zostawisz w przedziale, zapomnisz. A jednocześnie nie będziesz się nudzić. Oczywiście w założeniu, że w przedziale siedzisz sam jeden. O to w czasie pandemii nietrudno.
W czasach pandemii dzieje się powieść „Zemsta …” , co nawet tytuł sugeruje. Wszystko jasne. Tak między nami mówiąc, w powieści wszystko widać jak na dłoni. Kto jest bohaterem pozytywnym, kto negatywnym. Kto oberwie w nos, a kto z tarczą przyjdzie do domu. Ale o tym potem.
Jowita Nowak, bohaterka powieści, dowiaduje się o zdradzie ukochanego. Ponadto chłopak, Gracjan, popełnił plagiat. Jest powieściopisarzem i wydał pierwszą powieść. Pierwsza sprawa załamuje Jowitę, druga jest okazją do zemsty. Jowita chce skompromitować Gracjana. Zemsta nie powiodła się jednak. Tymczasem – przez intrygę matki – z Wielkiej Brytanii powraca siostra Jowity, Julia …
Scenariusz programu paradokumentalnego, pomyślałem w czasie czytania. Takich programów jest kilka. Na Polsacie, w TVN, w TVN7. Do wyboru, do koloru. Dalszy ciąg powieści Kasprzyk utwierdził mnie w tym przekonaniu. Oto mam przed sobą niezbyt udaną wstępną wersję filmu. Filmu który można obejrzeć, ale gdy nie obejrzysz – żadna strata.
Dlaczego „scenariusz” nie jest dobry? Po pierwsze: nie wszyscy bohaterowie są wyraziści. Są jak nasi sąsiedzi, których mijamy i niewiele o nich wiemy. Tacy jacyś nijacy, „wycięci z szarych stron ze środka ksiąg”
1. Sąsiedzi mogą tacy być, bohaterowie powieści – już nie. To jest przywilej pisarza, że może stworzyć pełnokrwiste, trójwymiarowe postaci. Małgorzata Kasprzyk z tego przywileju skorzystała połowicznie. Otóż drugoplanowe postaci są jak z piosenki Edyty Górniak, której fragment przytoczyłem powyżej. Ta nijakość osób spotykanych na kartach książki jest męcząca. Nie wiemy o tych ludziach nic nowego, oprócz danych osobowych, i przypisanej doń roli. To matka Julii i Jowity, a to koleżanka tej pierwszej. I rzeczywiście, są jakby wzięte z programów z serii „Ukryta prawda” lub „Sekrety sąsiadów”. Nie powiem, od czasu do czasu zainicjują nowy wątek, ale o nich samych niewiele wiemy. Taki stosunek do bohaterów jeszcze bardziej przybliża powieść Kasprzyk do wyżej wymienionych programów paradokumentalnych.
Po drugie: prawie od razu odgadłem dalszy ciąg opowieści, a nawet pointę. Od połowy książki wiedziałem dokąd zmierza akcja. Być może zbyt dużo już przeczytałem książek, tym samym poznałem mechanizmy, które rządzą w czasie pisania. A może po prostu Autorka dała jakowyś sygnał, że tak a tak powiedzie swoich bohaterów. Tak czy inaczej – nie byłem zdziwiony zakończeniem. Czy to przeszkadza w czytaniu? Mówię za siebie. Tak, niestety, to boli. Nie daje żadnej przyjemności. Autor powinien dać Czytelnikowi miejsce na okrzyk zdumienia, zwykły ludzki odruch, „kiedy spragnieni wodę piją”
2. Oddech, westchnienie czy jak to nazwać.
W tym akapicie również posłużyłbym cytatem piosenki Piotra Rubika. A mówić będę o języku powieści. Ten broni się na całej linii frontu, mówiąc językiem wojskowych. Tu nie można się przyczepić. Po prostu Małgorzata Kasprzyk zna ojczysty swój język, i potrafi się nim posługiwać. To jest najjaśniejsza gwiazda na niebie, któremu nadano tytuł „Zemsta w cieniu kwarantanny”. Trochę to niebo pochmurne, w dodatku słońce już zaszło. Wiem że jestem czepialski, tak już mam.
Pociąg z pierwszego akapitu stanął na pożądanej stacji. Naszej. Wychodzimy na peron, trzymając w ręku powieść Małgorzaty Kasprzyk. Dostrzegamy nieznajomego/nieznajomą czekającego/czekającą
na pociąg który powiezie jego/ją w nieznanym kierunku. Co powiem oddając „Zemstę …”? „To być może nie jest najlepsza powieść świata, ale o tym trzeba przekonać się samemu”.
Ocena prasowa 4/6