"Książę musi odejść" to debiut Moniki Gajos od Wydawnictwa WasPos.
Zapoznajemy się z dwojgiem bohaterów; Leonardem i Michaliną. On jest fotografem pracującym w studiu swojego ojca, który jakoby trzyma syna pod kloszem, chcąc dyktować mu sposób, w jaki powinien żyć. Leo jako student wiedzie beztroski i swobodny styl życia. Jednak wraz z przewracaniem kolejnych stron książki, chłopak odkrywa przed czytelnikiem swoją drugą, wrażliwą twarz. Ona jest nieśmiałą, zakompleksioną i zamkniętą w sobie dziewczyną, trzymającą się z dala od ludzi i robiącą wszystko, byleby tylko nie rzucać się w oczy. Wygląda na osobę, która zamiast żyć, jedynie egzystuje, nie licząc na nic lepszego. Traumatyczne wydarzenia z dzieciństwa coś w niej zabiły. Coś, co okaże się być niebywale trudne do naprawienia.
Leo i Michalina poznają się przypadkiem i choć z początku nie obdarzają się sympatią, z czasem zaczynają się przed sobą otwierać. Czy będą w stanie wzajemnie sobie pomóc? Czy może ich odmienne charaktery jeszcze bardziej namieszają w ich życiu?
Książka jest dość obszerną lekturą, gdyż liczy 500 stron. Myślę, że mogłaby być cieńsza, ale dana objętość sprawiła, że cała opowieść została dobrze i subtelnie napisana, a żaden wątek nie został pominięty czy potraktowany ,,po macoszemu". Czytając tę książkę miałam wrażenie jakby była całkowicie przemyślana, dopracowana i zbudowana od początku do końca tak, by wszystko zgrabnie się ze sobą komponowało.
Nie ma tu bohaterów idealnych, nie posiadających problemów czy odrealnionych. Leo i Miśka to ludzie, których moglibyśmy spotkać tuż obok siebie. Czym dłużej o nich czytamy, tym więcej o nich wiemy i tym bardziej rozumiemy. Zauważamy, że oboje są pokiereszowani, oboje noszą w sobie niezagojone rany i oboje potrzebują kogoś, kto po prostu byłby obok nich, choć sami nigdy nie powiedzą tego głośno. Myślę, że każdy znajdzie w tych bohaterach choć cząstkę siebie. Ja znalazłam.
Książka porusza wiele trudnych tematów i problemów. Pokazuje, jak wielką rolę odgrywają rodzice w życiu dziecka. Bo od tego, w jakich warunkach wychowuje się dziecko, zależy całe jego dorosłe życie. Jeśli czegoś zabrakło, jeśli wydarzyło się coś złego, dziecko może mieć później poważne problemy jako osoba dorosła.
Mam przeczucie, że główni bohaterowie dojrzewali na moich oczach. Dojrzewali do miłości, do życia. A czytelnik dojrzewa razem z nimi i razem z tą historią, docierając aż do finału, który okazał się bardzo poruszający i pokrzepiający. Chciałabym, aby każdego czytelnika zostawił z nadzieją. Że tak jak bohaterowie dostali szansę, dla nas też jest szansa. Szansa, by zacząć od nowa, by zacząć lepiej.
Czy mogłabym się do czegoś w tej książce przyczepić? Emocji tutaj nie brakowało, ale jednak doświadczyłam ich nieco mniej, niż zazwyczaj zdarza mi się to przy czytaniu. Poza tym nie do końca byłam w stanie uwierzyć w postać Doroty. Zdaję sobie sprawę, że doświadczenia z przeszłości mogły ją złamać i zniszczyć, ale jednak nie mieści mi się w głowie, że jakakolwiek matka mogłaby aż tak się stoczyć i dążyć do czegoś takiego, do czego dążyła ona na ostatnich kartach książki. Niemniej, nie licząc tych kwestii, nie mam do tej powieści większych zarzutów.
Polecam Wam tę książkę. Naprawdę polecam. Uważam, że jak na debiut jest to bardzo dobrze napisana opowieść, w której język jest wyważony, każde słowo zdaje się być na swoim miejscu, a czytając ją, płyniemy przez jej historię, odnajdując w niej skrawek siebie i pogrążając się w refleksjach.
Czym dłużej o tej książce myślę, tym więcej w niej dostrzegam i tym bardziej uważam ją za ważną, wartościową i potrzebną.
@daria.reads
Blog: Daria reads