Krzysztof Piskorski, autor trylogii "Opowieść Piasków" oraz "Zadry", prowadzi czytelnika przez XIX wiek i czasy współczesne aż po tajemnicze krainy demiurgów, mieszając kable z historią oraz fantastyką naukową. Jeden z najciekawszych autorów młodego pokolenia, laureat Złotego Wyróżnienia Nagrody im. J. Żuławskiego oraz ESFS Encouragement Award, którego ostatnia książka, "Zadra", uzyskała także nominację do Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla.
Sławny, jednak jego polskie pochodzenie jest jednoznaczne z tym, że ja go nie znam. Nie przepadam za polskimi pisarzami, którzy zabierają się za tworzenie czegokolwiek, co jest związane w jakiś sposób z fantasy. Mimo to, skoro już wygrałam tę książkę, to trzeba by ją przeczytać.
Pierwsza książka z gatunku Steampunk, którą przeczytałam. Właściwie to pierwszy raz, kiedy słyszę o czymś takim i bynajmniej mnie to nie przekonuje. Szczerze mówiąc, Krawędź Czasu miło mnie zaskoczyła. Spodziewałam się, że będę się z nią męczyła przez te "mechaniczne" momenty, a tymczasem wystarczyły mi dwa dni z przerwami na jej przeczytanie.
Maksym nie podejrzewał, że szukając swoich korzeni, trafi na drugą stronę miasta. Tam, w dzielnicy, która zniknęła z map podczas zaborów, tajemnicza maszyna pożera rzeczywistość, czas zwija się we wstęgi, a kieszonkowe światy pasożytują na sobie wzajemnie.
Maksyma (a właściwie Maksymiliana) poznajemy, kiedy ucieka przed policją i prowadzony przez pewien mechanizm trafia do miejsca, w którym ludzie żyją zamknięci we własnych momentach. Wyobraźcie sobie, że wracacie do domu po męczącym dniu, siadacie w wygodnym fotelu i bierzecie do ręki naprawdę dobrą książkę albo wylegujecie się w wannie z gorącą wodą. Przyjemnie, prawda? A co jeśli ta chwila mogłaby trwać wiecznie?
W tym świecie czas nie płynie...
Ale to nie koniec. W roku 1867, 13 maja czwórka przyjaciół jak co sobotę gra w karty. Jednak podczas rozgrywki słyszą krzyk tak przerażający, że zjeża włosy na karku. Odkrywają człowieka z bliznami na twarzy. Bliznami, które przywodzą na myśl samego diabła.
I tak oto zaczynają się dwie historie. Maksyma, szukającego miejsca, do którego przynależy i Znajdy, poszukującego własnych, ale zagubionych wspomnień. Bo w kłębach pary i dymu, wśród kół i zębatek znajdziemy opowieść, która przerośnie nasze wyobrażenia.
Ja, sama z zapartym tchem śledziłam losy bezdomnego, bardziej mnie zaciekawiły, jednak drugiej historii też nie brak niczego. Obie są zaskakujące i pełne niespodzianek. Do ostatniej strony nie miałam pojęcia co z tego wszystkiego wyjdzie. Do samego końca książka trzyma w napięciu i nie pozwala się od niej oderwać.
Czyta się przyjemnie, choć to naprawdę skomplikowana i bardzo ambitna pozycja. Język... adekwatny do czasów, w których ma miejsce akcja. Zrozumiały i na tyle prosty, żeby wczuć się w tekst, ale jednocześnie dość poetycki, żeby nie zanudzić przy opisach miejsc i uczuć. Odpowiedni.
Jedyna książka polskiego autora (poza Sapkowskim), która w pełni mi się podobała i zachwyciła mnie do tego stopnia. Dzięki takim ludziom zaczynam wierzyć, że Polska jednak nie jest taka zła.
Krawędź Czasu jest przeznaczona raczej dla starszych czytelników, a także dla tych, którzy lubią takie ambitne dzieła. Nie poleciłabym jej osobom, które czytają dość lekkie książki o prostej fabule. Na pewno nie na pierwszy raz. Mimo to, naprawdę bardzo zachęcam do przeczytania.