"Natura kryształu" to pierwszy tom fantastyczno-naukowe autorstwa Aleksandry Fili. Bohaterami opowieści są studenci oraz pracownicy Akademi Astronautyki.
Młoda dziewczyna o imieniu Korwetta to szczęśliwie zakochana w swoim wykładowcy studentka o nieprzeciętnej inteligencji. Mimo braku wiedzy na temat swojego pochodzenia, dzielnie stawia czoła wszystkim wyzwaniom jakie stają na jej drodze, a codzienne obowiązki realizuje z łatwością. Życie na AcAs toczy się normalnym rytmem i jest to autentyczne i niezwykle treściwe przedstawienie wielu bohaterów, którzy zagoszczą na kolejnych etapach rozwoju fabuły.
Niespieszny początek, który dostarcza licznych informacji na temat uniwersum jakie stworzyła autorka, wnet podpowiada, że zaraz coś się wydarzy. I jak to często bywa np. w filmach z tego gatunku, następuje moment, w którym bohaterom przychodzi wziąć udział w misji, której powodzenie ma ogromne znaczenie dla Ziemian. Jest to czas, gdy główny bohater, Robert Bryniarski musi podjąć niełatwą decyzję, co dla zakochanej w nim dziewczyny jest niezwykle trudnym momentem.
Wyjść poza strefę czytelniczego komfortu? Dlaczego nie, choć już zaliczyłam kilka tytułów z gatunku sci-fi, więc futurystyczna tematyka i nowoczesne technologie a nawet wizja innego świata nie są mi obce. Tym razem, fabuła a raczej stworzony przez Panią Aleksandrę świat bohaterów jest tak kompletny, że czasem tych detali może było za dużo, zwłaszcza na początku, ale po przeczytaniu pierwszych rozdziałów ma się już przynajmniej niezbędną wiedzę, czego dotyczy historia i jaka obowiązuje tutaj nomenklatura.
Cały czas dominującą cechą powieści są emocje towarzyszące ludziom, co można uznać za zaletę, wszak nie jest to coś, co w tym gatunku często się pojawia w takiej dawce. Dodatkowo mocno zauważalne są przewijająca się często rozważania z pogranicza filozofii, co w połączeniu z kwestiami psychologicznymi daje głębszy obraz tego, co przeżywają bohaterowie.
Choć cały czas mamy do czynienia z międzygatunkową interakcją, to znalazło się również miejsce na dom, rodzinę, miłość, które stanowią nieodłączne elementy codzienności studentów i pracowników AcAs, którzy muszą zwyczajnie i po ludzku mierzyć się z własnymi rozterkami i stawać przed dylematami. Zaskakujące bywają też zachowania, które przewracają wszystko, w co się wierzyło, do góry nogami. To są te chwile, gdy podczas lektury rzednie mina, ale w tym tkwi piękno takich opowieści. Zwrot akcji, niespodziewane decyzje, a czytelnik ze zdziwioną miną.
Historia Uldryjczyków, Mahaborian, intryguje i nie pozwala się nudzić, bo poza ważkimi kwestiami znaleźć można również przezabawne sytuacje z udziałem nietuzinkowych osób. I właśnie te ich dialogi, błyskotliwe rozmowy i niebanalne dyskusje ubarwiają tę toczącą się na przestrzeni wielu lat opowieść. I jeszcze istotną rzeczą jest w tej historii komunikacja, między sobą, między obcymi; Korwetta, będąc hybrydą jest tłumaczką między ziemianami a obcą cywilizacją.
Lektura momentami, a może nawet dość często przywodziła na myśl obrazy hitowych amerykańskich produkcji jak choćby Armageddon, a ponieważ film jest arcyświetny, to niech to będzie jednoznaczna zachęta do sięgnięcia po "Frekwencję 350". W pewnym momencie opowieść Pani Aleksandry przypominała mi chwile, gdy czytałam najsłynniejsze dzieło Huxleya. Mam tu na myśli podróż głównej bohaterki, przypomniały mi się pewne obrazy z "Nowego wspaniałego świata", który nieco ulotnił się już z pamięci, ale to ten sam gatunek i mam wrażenie, nawet pewność, że to równie wysoki poziom powieści. Humorystyczność książki to jakby sceny wyjęte z "Piątego elementu" (filmu science fiction).
Rozmowa mistrza z Suweren, to takie wstawki w powieści, które z jednej strony jakby pozwalają na inne spojrzenie na sprawy, aczkolwiek dla mnie były to dość nieodgadnione fragmenty. Ale na przykład wszystkie hot sceny, których nie brakowało, dodawały ognia całej lekturze. Chwilami było zmysłowo, innymi razy nieco naukowo, ale za każdym razem bardzo ciekawie. Być może słowniczek poniektórych pojęć ułatwiłby nieco odbiór, ale to już kwestia podejścia do tego gatunku, bo wiadomo, absolwentami fizyki nie jesteśmy, ale mamy jakąś elementarną wiedzę, która pozwala nam zagłębić się w naukowo-futurystyczny świat.