"Jeśli jest coś gorszego od braku podejrzanych, to ich zdecydowany nadmiar."
"Zła krew" jest debiutancką powieścią Macieja Rożena. Kryminał, który od pierwszych stron mrozi krew w żyłach i sprawia, że czytelnik czuję się jak w filmie. Akcja rozgrywa się w małej miejscowości Topice, na początku roku 1998. Ktoś znajduje zwłoki nastoletniej dziewczyny z rozdziobioną przez ptaki twarzą. Ofiarą okazuje się córka znanego i krytykowanego przedsiębiorcy, który utrzymuje całe miasto. Rybi zapach wydobywający się z zakładów chemicznych to najmniejszy z problemów Stanisława Grabowskiego. Sprawą zajmuje się podkomisarz Ada Heldisz, której przeszłość nie daje o sobie zapomnieć.
Jest ona brutalna, to trzeba przyznać. Wielokrotnie przerywałam czytanie, by przetrawić rozwijające się w niej kolejne ofiary. Tak, tak, na jednej się nie kończy. Jest to opowieść, od której nie będziecie mogli się oderwać, bo tak bardzo pochłonie Was znalezienie rozwiązania. Ja co prawda czekałam z jej lekturą miesiąc, ale będę szczera, marzec nie był dla mnie najlepszym miesiącem. Za to kilka ostatnich dni spędziłam właśnie w Topicach. I co to była za przygoda!! Moja miłoś- nie, moja obsesja wokół tej książki rosła z każdą stroną. Nawet nie przeszkadzały mi jej długie rozdziały, za którymi zazwyczaj nie przepadam. Pochłonęła mnie, po prostu. Gdy dowiedziałam się, że "Zła krew" to debiut, nie mogłam w to uwierzyć. Widać w niej ogromny research i serce wlane w każdą z postaci. Najbardziej zachwycił mnie właśnie ten policyjny, kryminalny, świat, które elementy od zawsze mnie intrygowały. Postępowanie w śledztwie, kolejne kroki w akcji i ta słynna dyscyplina. Za każdym razem, gdy czytałam o miejscach zbrodni, w mojej głowie przewijały się kadry z serialu "Rojst" (może dlatego, ze ostatnio nadrobiłam kolejny sezon?). To jest tak dobrze napisane, że autentycznie poczułam się jak w tej produkcji. Klimat lat dziewięćdziesiątych, stare budynki... przyjaciele na służbie. Ten ostatni aspekt najbardziej odznaczył się w mojej pamięci. Ada Heldisz zdobyła moją sympatię już na starcie. Demony przeszłości przypominają jej o sobie na każdym kroku i choć kobieta emocjonalnie nie radzi sobie najlepiej, to w chwilach zagrożenia, potrafi chwytać się ostatniej deski ratunku. Polubiłam ją za jej upór, ambicje i niekonwencjonalny tok myślenia. Ona na tej komendzie jest jedna, ale potrafi gadać za dwóch i nie daje sobą pomiatać. Na swojej drodze spotyka wielu zwyrodnialców, jednak to, co pojawia się w tej zimowej aurze, zapamięta do końca życia. Nasza Calineczka wiele przeszła, a los dalej jej nie oszczędza. Autor stworzył naprawdę twardą postać, której do samego końca mocno kibicowałam. Ile to razy w serialach czy filmach widzi się policyjne przyjaźnie czy relacje z różnymi benefitami. W książce Rożena liczy się nie tylko przyjaźń, ale przede wszystkim dobra współpraca i czas, dzięki którym możliwe jest szybkie odnalezienie sprawcy. Nie zdradzę Wam czy to się naszym bohaterom udało, natomiast zaznaczę jedno: mimo wielu bezczelnych typów, można tu jeszcze znaleźć lojalne osoby. Co do tego drugiego... wiecie, każdy ma chwilę słabości, a na potrzeby śledztwa, to i w łóżku znajdzie się czas.
"Zła krew" zachwyciła mnie swoim małomiasteczkowym klimatem lat 90. Zabrała na nocne poszukiwania sprawcy, interwencje, a nawet niebezpieczne działania pod przykrywką. Zdobyła moje serce główną bohaterką, której historia nadal mnie intryguje. Zasada jest jedna, a w niej każdy jest podejrzany, nawet jeśli to ktoś, komu mogłaś w pełni zaufać. Zakończenie przewidziałam gdzieś po drugiej części, ale jak możecie się domyślać, nie zabrało mi to przyjemności z czytania i poznawania motywów działania tej osoby. O rany... CZYTAJCIE❤
[ Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Znak ]