Wybrałam się do biblioteki z zamiarem wypożyczenia kryminału, na którego okładce nie będzie znajdowało się skandynawskie nazwisko. Po długich poszukiwaniach w oczy rzuciła mi się charakterystyczna, kojarzona z greką czcionka. Tytuł głosił: „Kiedy Atena odwraca wzrok”. Czyżby coś nowego na polskim rynku kryminałów? Owszem. Ta książka była strzałem w dziesiątkę.
„Kiedy Atena odwraca wzrok” to debiut literacki Jakuba Szamałka, przenoszący nas w czasy drugiej wojny peloponeskiej. Warto zauważyć, że autor posiada doskonałe przygotowanie w tym kierunku, ponieważ jest doktorem archeologii śródziemnomorskiej i wielkim pasjonatem starożytności. Dzięki temu bardzo wiernie oddał czasy, w jakich dzieje się akcja, zmieniając tylko drobne szczegóły.
430r.p.n.e. nie jest szczęśliwym dla Grecji. Do Aten pozjeżdżała się bliższa i dalsza okolica, chcąc schronić przed wojną u rodziny, albo po prostu za murami miasta. Części mieszkańców nie stać nawet na jedzenie, więc błąkają się po mieście, głodują i żebrzą, biorąc do ust nawet najgorsze ochłapy. Woń dymu doprowadzała do szaleństwa.
Ciągle obecna nutka spalenizny szeptała: wojna, wojna, wojna! Każdy zadawał sobie pytanie – co teraz płonie? Moja winnica? Moj gaj, moje gospodarstwo, dom, który sam budowałem? Od miesięcy nic nie smakowało – ser, chleb, oliwki i czosnek były jak popiół i zwęglone drzewo. Bez względu na to, ile ludzie lali na siebie perfum, ile razy się myli – śmierdzieli wędzoną rybą. Ateny były niczym wielki ul pełen ludzi, których ktoś próbował wykurzyć dymem.
Rozpacz ludu jest wszechogarniająca, ale to nie koniec zmartwień. Zaczynają wątpić w kompetencje swojego władcy Peryklesa, a na dodatek w Atenach działa Spartański agent, chcący doprowadzić miasto do zguby. Zadaniem głównego bohatera, Leocharesa jest wytropić go i udaremnić jego plan. Wspólnie ze swoim niewolnikiem, piętnastoletnim Demoklesem i scytyjskimi wojownikami rozpoczyna poszukiwania. Niestety informatorzy zaczynają ginąć w podejrzanych okolicznościach, a czasu jest coraz mniej, bo zaczynają się zamachy także na samego Leocharesa.
Jak już wspomniałam starożytne Ateny zostały przedstawione bardzo wiernie, co jest sporym plusem. Na kartach książki oprócz postaci fikcyjnych pojawiają się także osoby, które rzeczywiście żyły w tamtych czasach. Pozmieniane zostały jedynie drobne szczegóły, a i to rzadko. Autor ukazał nawet to, że relacje typu erastes i eromenos(miłość między starszym kochankiem, a młodszym ukochanym) były na porządku dziennym. Niektórym przeszkadza ten ostatni fakt, dla mnie zaś to kolejny element urealniający powieść.
Przed rozpoczęciem czytania obawiałam się, że zaleje mnie fala archaizmów i udziwnionych wyrażeń, ale zostałam pozytywnie zaskoczona. Autor nie utrudniał czytelnikowi życia, tylko posłużył się prostym, współczesnym językiem, chwilami nawet wulgarnym; ale czy starożytni nie mieli prawa wyrażać się nieco ostrzej w gniewie?
Poza tym mamy porządny, „męski ” humor, który sprawia, że tragizm niektórych wyrażeń nie staje się przytłaczający, ale też nie robi z powieści kiepskiej parodii.
Jednym z największych plusów jest słowniczek, znajdujący się na końcu książki. Zawiera on daty oraz wyrazy, które mogą być nieznane dla czytelnika nieobeznanego z kulturą starożytną. Nie ukrywam, że był bardzo pomocny.
Oczywiście żadna książka nie jest idealna i odkładałam ją kilkakrotnie na półkę, chociaż właściwie sama nie wiem z jakiego powodu. Być może brakowało jej tego nieuchwytnego czegoś.
Kolejna sprawa jest taka, że niektórych rzeczy czytelnik jest się w stanie domyślić, ale jak na debiutanta pan Szamałek poradził sobie bardzo dobrze i zakończenie zmiata z nóg. Nawet jeżeli w środku lektury przez chwilę poczujemy się znudzeni, warto przez to przebrnąć i czytać dalej.
„Kiedy Atena odwraca wzrok” to bardzo dobra i co najważniejsze, oryginalna powieść kryminalna, którą z czystym sumieniem mogę polecić miłośnikom gatunku, pasjonatom kultury starożytnej i każdej innej osobie, która czeka na coś świeżego i oryginalnego na polskim rynku księgarskim.