Czy może być coś bardziej pasjonującego niż trzy dorodne krowy, które chcą poznawać cudowny świat? Zdecydowanie mówię nieeeee! Dawno tak się nie ubawiłem, czytając niesamowite przygody Gryzeldy, Mućki i Feli, trzech przyjaciółek z mazurskiej łąki nad jeziorem.
Zanim jednak poznacie tę historię, warto poświęcić kilka zdań samemu autorowi, panu Andrzejowi Markowi Grabowskiemu. Autor wielu poczytnych książeczek dla dzieci, scenarzysta filmowy, scenarzysta programów telewizyjnych poświęconych dzieciom. Na pewno wielu z Was pamięta takie programy, jak: Tik-Tak czy Wyprawy profesora Ciekawskiego. Są też tacy, którzy pamiętają piosenki pt.: Witaminki, Kulfon, co z ciebie wyrośnie? Czy Bursztynek. Zapewne na tych piosenkach się wychowywaliśmy, znaliśmy i nuciliśmy pod nosem! Pan Andrzej jest również współzałożycielem dziecięcego zespołu Fasolki, który wykonuje z powodzeniem jego utwory.
Już spojrzenie na okładkę może budzić na twarzy czytelników, czy to dorosłych, czy dzieci, szeroki uśmiech na twarzy. Sam tytuł i to, co na niej widzimy, jest niezwykłe, niesamowite, wręcz niewiarygodne. Trzy krowy w niebieskich kajakach płyną gdzieś w dal. Widać, że są poruszone, podekscytowane tą wyprawą, że nieznany świat stoi przed nimi otworem. Wydawnictwo Adamada przygotowała opowieść niezwykle starannie w twardej oprawie z przecudnymi ilustracjami pani Grażyny Rigall, które dopełniają opowieść pana Andrzeja Grabowskiego.
Coraz rzadziej spotykamy krówki na polach i łąkach. Jeszcze gdzieś na wsiach można je zobaczyć, ale widok to coraz rzadszy. Niestety, nie mamy na to wpływu. Czasem jednak to się udaje. Wtedy widzimy pewien wręcz standardowy obrazek. Stadko krówek stoi sobie na zielonych przestrzeniach i przeżuwa różnorodne zieloniutkie rośliny, znajdujące się w pobliżu ich pyszczków. Czy to trawa, mlecz czy koniczynka, zielona dieta bardzo im sprzyja! Czasem usłyszymy również przeciągłe muuuuu, muuuuu!!!
Gryzelda, Mućka i Fela to właśnie takie małe stadko, które niczym się nie wyróżniało spośród innych. Też czuły, że są znużone ciągłym marazmem, nieskończenie nudnym życiem na łące, monotonnym aż do bólu. Wokół nich nic ciekawego nie dzieło, po prostu NUDA! Do tego ich właściciel Stanisław, nie był dobry dla nich. One z wzajemnością nie lubiły go, choć dawały mu hektolitry pysznego, ciepłego mleka, na którym zbijał niezłe pieniążki. Skąd w takim razie krowy w kajakach. To wręcz niepojęte! Jednak prawdziwe, bo ta historia podobno wydarzyła się naprawdę. Bo jak tu nie wierzyć autorowi, który twierdzi na ostatniej stronie, że „ta niezwykła opowieść jest inspirowana rzeczywistą historią krów”…
Oczywiście nie mogę Wam zdradzić, co takiego wydarzyło się, że trzy znudzone codziennym życiem krowy, Gryzelda, Mućka i Fela, ruszą w nieznane i to jeszcze płynąc każda osobno we własnym kajaku!!! Musicie sami przeczytać, co się mogło wydarzyć w pewnej niewielkiej wiosce nad przepięknym jeziorem gdzieś na Mazurach.
Poznacie ich niesamowite przygody, sympatycznych innych bohaterów, takich jak zając Rzodkiewka, czy stado żubrów, które w pewnym momencie zaopiekuje się zdezorientowanymi bohaterkami opowiadania. Ogromna dawka śmiechu gwarantowana. Wyobraźcie sobie Biegającego Bibliotekarza rżącego jak koń w warszawskim tramwaju, czytając opowiastkę… o krowach!
Polecam do czytania we wspólnym gronie, tj. dorosły plus dzieci. Na pewno będziecie zachwyceni tak jak ja. Pozytywny przekaz, emocje, przygody, różnorodne zwierzęta i „biedny” pan Staszek, który ganiał krowy po Mazurach! Znakomita. Może warto napisać kolejne części?
Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję portalowi Sztukater.pl.