Podobno królowa pszczół może opuścić swój ul i wybrać dla siebie inny rój. Tak samo postanowiła postąpić Skylar, która zostawia wszystko za sobą, by przenieść się do Indii i napisać najlepszą książkę w swoim dotychczasowym dorobku. Ucieka od ścigającej ją przeszłości w świat pięknych kolorów, które często skutecznie przysłaniają szarość. Los postanawia uśmiechnąć się do kobiety i na jej drodze stawia Ravisha – młodego kierowcę taksówki, któremu przyszło na barkach nosić zbyt wiele. Oboje już od pierwszych chwil przypadają sobie do gustu, a gdy Sky składa Raviemu propozycję nie do odrzucenia, nie pozostawia mu nic innego, jak zostać przy europejce tak długo, jak będzie mu dane.
Są pewne książki, o których mam ochotę napisać tak wiele, że muszę ostro się upominać, bo każdy szczegół może zepsuć kolejnym czytelnikom radość z odkrywania sekretów bohaterów. Przede wszystkim jednak muszę podkreślić, że w „Królowej pszczół” możemy obserwować dwie twarze Indii. Widzimy świat pełen kolorów, ciepłych ludzi i gorących uczuć, ale przede wszystkim uderza w nas bieda, niesprawiedliwość społeczna, ogromna dyskryminacja i przemoc, a wszystko to najbardziej zdaje się uderzać w dzieci. Istoty, które powinny być chronione przez dorosłych, a tymczasem nie mogą liczyć na pomoc najbliższych czy państwa. Jedną z najważniejszych bohaterek książki jest Anu – ośmioletnia dziewczynka, która ucieka z rodzinnej wioski do Mumbaju, bo nie chce wyjść za mąż za sporo starszego od siebie chłopaka. Chce trafić do lepszego świata, gdzie planuje zarobić na swoje utrzymanie i być wolna. Oczywiście życie nie jest tak proste, jak dziecku się wydaje. W końcu nikt poważnie nie potraktuje proszącej o zatrudnienie obdartuski, a ten, kto potraktuje nie ma nic wspólnego z legalną czy chociaż bezpieczną pracą. Nikogo zdaje się nie obchodzić los kolejnego bezdomnego dziecka.
Autorka podarowała więc nam trójkę bohaterów z ogromnym bagażem doświadczeń, którym się udało odnaleźć i dać sobie nawzajem siłę. Obserwujemy ich nową rzeczywistość, poznajemy powoli sekrety, przywiązujemy się. Podziwiamy siłę i ciepło. Uśmiechamy się i wzruszamy. Pomimo licznych momentów, które zdawały się chwytać mnie za gardło i serce, jedyne co na koniec odczuwam to wewnętrzne słońce, które zawitało w moim wnętrzu. Jego przyjemne promienie rozchodzą się po moim ciele i dzięki niemu świat wydaje się być odrobinę piękniejszym miejscem. Nina Nirali za cel prawdopodobnie postawiła sobie ukazać nam niesprawiedliwość jaka dotyka kobiet w Indiach, a jednak jako całość daje nam nadzieję na zmianę. Pokazuje jak jednostka jest w stanie wiele zmienić, gdy nie siedzi cicho. I okej, działania Sky są aż zbyt idealne i zbyt skutecznie, ale ośmielę się stwierdzić, że to zabieg, który buduje klimat. Jej wtrącanie się w cudze sprawy i zmuszanie innych, by dostrzegli swoje błędy w połączeniu z relacjami bohaterów, to coś naprawdę pięknego. Każdy czasami potrzebuje takiej dawki optymizmu, by nie utonąć w szarościach otaczającego nas świata.
„Królowa pszczół” pozytywnie mnie zaskoczyła jeszcze pod jednym względem. Miłość ukazana jest tutaj w najpiękniejszej postaci, a opisana została w dojrzały sposób. Choć uczucia między bohaterami pojawiają się bardzo szybko, to nie wydają się być przesadzone. Ostatnio coraz bardziej zapominałam, że istnieją ludzie, którzy potrafią pisać o miłości od pierwszego wejrzenia i nie zapominają przy tym o innych wartościach historii. I autorzy, którzy nie spłycają. Tutaj wszystko emanuje ciepłem, które czytelnik chce chłonąć. Miłość romantyczna została tutaj tak ładnie przedstawiona, że aż jestem w szoku! Bo hej, nie siedzę w romansach i nie jestem ich fanką, ale ten tutaj jest naprawdę ładny. Plus owa miłość romantyczna nie jest jedyną miłością, którą ukazuje nam autorka! Miłość rodziców do dziecka i dziecka do rodziców, miłość przyjacielska, miłość patriotyczna i jeszcze pewnie kilka innych. Zawsze ogromnie szanuje tak realistyczne powieści.
Przez całą lekturę w moim sercu gościło ciepło i może były momenty, gdzie oczy zaczynały niebezpiecznie mnie piec, ale tylko spotęgowało to moją sympatię do książki. Lekturę zakończyłam będąc lekka niczym piórko, choć bogatsza o wiedzę o kraju tak pełnym skrajności. O kraju, gdzie z okien swojego pięknego apartamentu widzisz niebieskie morze oraz szare dzielnice nędzy.
„Moja podróż, choć się skończyła, to dopiero się zaczęła. Przybyłam z daleka, myśląc, że wszystko umiem, ale dopiero teraz mogę się uczyć.”
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Novaeres.