Książka jest zbiorem reportaży o celibacie w polskim kościele, a ściślej o księżach, którzy celibat łamią. Większość dotyczy księży porzucających stan kapłański, ale mamy też historie o tych, którzy kapłanami pozostają, ale pozwalają sobie na wyskoki.
Najciekawsze jest w książce opisanie stosunku Kościoła jako instytucji do problemu wcale licznego łamania celibatu. Ilustruje to pięknie historia znanego socjologa religii z Poznania, profesora Józefa Baniaka. Stwierdził on na podstawie swoich badań, że ok. 60% księży „jest lub było w związku z kobietami”. Po ogłoszeniu tych wyników spadły na jego głowę gromy, między innymi został usunięty z wydziału teologicznego uniwersytetu. Biskup poznański powiedział mu, że został ukarany za rozpowszechnienie swoich badań bowiem: „dopóki przeznaczone były dla wąskiego, zamkniętego grona, nie sprawiały problemu.” Historia ta w pigułce pokazuje postępowanie kościoła w stosunku do łamania celibatu. Chowa się głowę w piasek, nie mówi się o problemie, więc go nie ma; to myślenie magiczne, ale przecie religia od magii niedaleko... Natomiast gdy ktoś temat upubliczni, wtedy sypią się gromy.
Charakterystyczny jest tu reportaż 'Zabrała moją gnuśność' w którym wikary przyznaje się proboszczowi, że ma partnerkę i chce odejść z kościoła. Wtedy największym zmartwieniem proboszcza jest możliwa reakcja parafian gdy się dowiedzą. Więcej, proboszcz i lokalny biskup proponują wikaremu, żeby nie porzucał kapłaństwa, tylko spotykał się z partnerką po kryjomu. Mówi były już wikary: „Biskup z proboszczem uknuli, że pozwolą mi żyć podwójnie”. Takich historii jest więcej, zatem kościół milcząco przyzwala na łamanie celibatu, tylko żeby wszystko było po cichu i bez rozgłosu a wtedy hulaj dusza. Jak to się ma do różnych wzniosłych haseł głoszonych oficjalnie, to już inna sprawa.
Dobry jest reportaż o seminarium duchownym, obowiązuje bezwzględne posłuszeństwo, kwitnie donosicielstwo, zresztą popierane: „Prefekt powiedział (…), że informowanie przełożonych o wybrykach nieodpowiedzialnych kolegów jest jednym z objawów odpowiedzialności za wspólnotę seminaryjną”. A seksualność jest tematem tabu, nikt z klerykami o tym nie rozmawia, są pozostawieni sami sobie. Jak gdyby ta niezmiernie ważna część życia młodego człowieka nie istniała. Znowu myślenie magiczne...
Książka ma swoje minusy, od pewnego momentu staje się monotonna: losy księży, którzy porzucili sutannę są bardzo do siebie podobne. Poza tym autor niepotrzebnie dodał reportaże niepasujące do tematu. Jest np. reportaż o księdzu pedofilu, który unika odpowiedzialności za swoje czyny, po co? O pedofilii polskich księży napisano już parę dobrych książek i Wójcik nie ma tu nic do dodania. Albo historia popa, który terroryzuje swoją rodzinę, dlaczego się w książce znalazła, dalibóg nie wiem.
Można rzecz całą porównać do 'Zakonnice odchodzą po cichu' Abramowicz, ale tamta książka była bardziej spójna i wstrząsająca. Ta jest nierówna, na przykład dosyć odpychające są dość szczegółowe opisy orgii homoseksualnych z udziałem wiadomo kogo... Niemniej to książka ważna, bo nigdy dość pokazywania kościelnego chowania głowy w piasek.