Po tę książkę sięgnęłam bez większego zastanowienia. Nie znałam do tej pory żadnej pozycji literackiej jej autorki - nie zetknęłam się z felietonami, nie czytałam prozy, nie wiedziałam, że napisała scenariusz m. in. do filmu "Szamanka". Ale słyszałam, że jest skandalistką, a jej imię i nazwisko wymieniane jest w jednym szeregu z Kubą Wojewódzkim, Kazimierą Szczuką i Wojciechem Cejrowskim. Ironia, przekora, bezlitosna kpina, cięty dowcip, a przy tym dystans do samego siebie - to także jej znak rozpoznawczy.
"Europejka" jest dziennikiem Manueli Gretkowskiej z okresu, w którym dla jednych ważne było przystąpienie Polski do Unii Europejskiej, a dla drugich setna rocznica urodzin Gombrowicza. Autorka powraca ze Szwecji z córką i życiowym partnerem, obserwuje i żywo reaguje na wydarzenia we wszystkich sferach życia. Wiadomości z bliższego i dalszego świata przeplatają się z perypetiami zamiany mieszkania na dom, remontem, próbą sprzedaży samochodu, z wizytami w urzędach (wszędzie ta sama "życzliwość" urzędników), załatwianiem piętrzących się papierkowych spraw, radościami i cieniami macierzyństwa (czy przedszkola jeszcze bawią, czy już uczą?), z dyskusjami na różne tematy z Piotrem. I może nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie sposób, w jaki Manuela Gretkowska to robi. Wulgaryzmy sąsiadują z poetyckimi opisami, tuż za tematem o ortografii rozprawia o seksie. Bezlitośnie linczuje Kościół, politykę Watykanu, poczynania polityków. Wyśmiewa slogany reklamowe, telenowele i "gwiazdy". Kpi z bylejakości, zacofania i nudy. Jest przy tym szczera- nie szuka poklasków, nie zabiega o niczyje łaski. Porusza czułe i wrażliwe struny naszego społeczeństwa (tabu), nie
jest przy tym wcale delikatna. Ma duży dystans także w stosunku do siebie i jeszcze większe poczucie humoru (u fryzjera - "Nie proszę już więcej o nowe uczesanie- może mieć skutki nieudanej operacji plastycznej").
Książka jest kontrowersyjna i z pewnością nie dla każdego. Dotyka tak wielu i różnych tematów, istnieje więc szansa, że w którymś momencie Manuela Gretkowska po prostu nas urazi. Miałam mieszane uczucia podczas lektury. Szczególnie przy uwagach, że Polska jest krajem zacofanym, ciemnym, nic w nim się nie udaje (nawet zamachy
terrorystyczne). Odnosiłam wrażenie, że wszystko wg.autorki w nim jest nie tak. Wstąpienie do Unii, mimo pokładanych nadziei, nic w nas nie zmieniło. Nie obudziliśmy się ani bardziej czy mniej tolerancyjni, otwarci, światowi. Niewiele zmieniło się w naszej świadomości. Na zauważalne zmiany przyjdzie nam jeszcze poczekać- aż dojrzejemy do
standardów europejskich, pozbędziemy się kompleksów i uwierzymy, że mamy także coś do zaoferowania, przestaniemy być zacietrzewieni i uważać się za pępek świata. Z drugiej strony trzeba się zastanowić,czy nadmiar przywilejów i wolności nam nie zaszkodzi. Czy nie odejdziemy zbyt daleko od korzeni? Szukanie i zaznaczanie swego miejsca w świecie i Europie, zachowanie swoich tradycji wobec macdonaldyzacji, mądre korzystanie z danych praw - to niełatwe zadania. Lecz ja marzę o Polsce, która nie szuka wzorców na Wschodzie czy Zachodzie, o zadowolonych,świadomych i wykształconych Polakach
nucących: "Ja to mam szczęście, że w tym momencie żyć mi przyszło w kraju nad Wisłą, ja to mam szczęście!".
I chyba o to Manueli Gretkowskiej chodziło - żeby dziennik prowokował "do myślenia, użycia mózgu. Mamy przecież świadomość, że idealnego państwa nie ma,ale wszyscy możemy zastanowić się w jakim kierunku powinniśmy pójść, na co mamy wpływ i co możemy zrobić, zmienić. W skali1-10 daję "Europejce" 9.