Nadszedł ten moment… Przepiękna Domkowa przygoda dobiega końca. Przemija pewna epoka, a ja czuję ogromne wzruszenie, spotykając się z bohaterami jeszcze ten jeden raz. Poprzednie tomy sagi były dobre, bardzo dobre… Finał to istna wisienka na torcie! Ostatnia i jednocześnie najobszerniejsza część wyróżnia się bogactwem zaskakujących wątków i akcją trzymającą w napięciu. Kiedy chwyciłam tę powieść w swoje ręce, nie spodziewałam się tak mrocznych klimatów, najbliższych memu sercu. Znacie to uczucie, kiedy historia jest tak wciągająca, że otaczający Was świat po prostu znika, a strony przewracają się same? Dokładnie tego doświadczyłam, żyjąc życiem Violi. Ale to nie koniec! Wizja przyszłości wykreowana przez Autorkę to majstersztyk. Opisy dopieszczono w najmniejszych detalach, doskonale obrazując to, co być może już dawno wybiegło poza ramy naszej wyobraźni. Stworzony w ten sposób klimat zrobił na mnie ogromne wrażenie. Czułam, że naprawdę przeniosłam się do tego miejsca! Wokół tych dwóch dominujących wątków dzieje się jeszcze wiele innych rzeczy. Poruszane są tematy kontrowersyjne, trudne, skłaniające do refleksji… Nie zapomniano jednak o motywie muzycznym, stanowiącym ten ciepły i otulający element Domku. Różnorodność, którą tu spotkałam, sprawia, że każdy, kto sięgnie po tę książkę, znajdzie tu coś, co poruszy jego najczulsze struny. Jest jeszcze jeden szczegół, który wyróżnia Domek spośród innych powieści — mnogość bohaterów. Ich liczba potrafi przerazić. Pamiętacie, że na samym końcu zawsze znajduje się drzewo genealogiczne, prawda? Lekturę rozpoczęłam od jego dokładnego przestudiowania i choć od przeczytania III tomu minął już ponad rok, całkiem szybko przypomniałam sobie wszystkie rodzinne powiązania. Finałowa część ma w sobie jednak pewną zmianę na lepsze. Nie skaczemy między wątkami aż tak dynamicznie, jak dotychczas. Autorka mocniej skupia się wokół wybranych postaci, rozbudowuje ich historie, pozwalając czytelnikowi nawiązać jeszcze głębszą więź. Uwielbiałam bohaterów poprzednich tomów, ale nowe pokolenie kładzie ich wszystkich na łopatki. To niesamowite, że oni są tacy wielowymiarowi! Nie mogliby różnić się od siebie bardziej, a jednak ich charaktery wspaniale się dopełniają. Cały czas toczę w głowie walkę, czy bardziej pokochałam mroczną Violę czy może zabójczą Vivienne, i nie potrafię zdecydować. Nie wiem, czy w ogóle się da. Wiem natomiast, że brakowało mi tu Ady i jej sprośnego żartu. Nieśmiertelna nadal odgrywa kluczową rolę w całej historii, choć tym razem trochę bardziej w tle. No dobrze… Docieram do końca książki, przewracam ostatnią stronę i co czuję? Satysfakcję, że wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce, nie ma żadnych niedopowiedzeń; wzruszenie, ogromne wzruszenie, że ta piękna podróż właśnie kończy swój bieg. Lektura finałowego Domku była cudownym doświadczeniem. Z czystym sumieniem ogłaszam tę część najlepszą! Nie trafiłam do tej pory na książkę tak rozbudowaną, tak różnorodną i wywołującą we mnie kalejdoskop emocji. Właśnie dlatego powinniście odłożyć to, co właśnie czytacie, by pozwolić porwać się w magiczne Domkowe wrota.