Mówiono kiedyś, że dla milionów ludzi komunizm był czymś w rodzaju religii. Być może było to porównanie prawdziwe… dawno temu. Odnoszę wrażenie, że obecnie, gdy wielu Polaków jest religijnie aktywnych, choć z zasadzie niewierzących lub nieufających Bogu, nie byłoby ono najtrafniejsze.
Julia Prajs-Brystiger, 1902–1975, pisownia obu nazwisk bywała różna (Brüstiger, Preiss, Prajs, Bristiger); rodzice: Herman i Berta Preiss. Działaczka komunistyczna, przez 12 lat szefowa V Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. „Krwawa Luna” to solidnie udokumentowana, oparta na rzetelnych oraz stosunkowo łatwo dostępnych publicznie źródłach, reporterska opowieść, biografia,. Biografia, która zapewne nie spodoba się wszystkim tym, którym historia i fakty mylą się z partyjną (bez względu na nazwę partii) manipulacyjną demagogią i propagandą.
Julia Brystygierowa, sadystka, nimfomanka, z pejczem w ręku przesłuchiwała więźniów, zagorzała komunistka. To wiedzą wszyscy, ale… skąd wiedzą? Niewielu wie, że była też doktorem filozofii, osobą wybitnie inteligentną, władała kilkoma językami, miała talent pisarski. Jaka była prawda? A może, żeby zrozumieć Lunę, trzeba postarać się najpierw poznać komunizm? Ale tu znowu potrzebne są fakty, a nie partyjna nowomowa.
Kiedy mowa o komunie dzisiaj (2020), to zwykle jawi nam się gromada niemoralnych polityków, próbujących zniszczyć demokrację i przejąć władzę, żeby się samemu nachapać. Na początku komuniści nie mieli z tytułu swoich przekonań żadnych korzyści, nawet wręcz przeciwnie, i nie walczyli z demokracją, bo takowej wówczas nie było. Była pańszczyzna, praca po 12 godzin w strasznych warunkach w fabrykach za głodowe wynagrodzenie, brak jakiejkolwiek opieki socjalnej i zdrowotnej, makabrycznie wysoka śmiertelność dzieci.
Swoją działalność wywrotową zaczęła od organizacji strajku nauczycieli w Wilnie w 1929 roku. Dwa lata później trafiła po raz pierwszy do więzienia – za redagowanie komunistycznego „Przeglądu współczesnego”. W sumie wyroków skazujących było więcej i za kratkami spędziła ponad trzy lata…
Zsyłki, łagry, wieloletnie więzienia, prześladowania policyjne, nękanie… to były profity z bycia komunistą. Oczywiście później, gdy przejęli władzę, wszystko się zmieniło. Choć zmiany nie dotyczyły każdego i miały miejsce w nie każdej dziedzinie życia komunisty.
Urządzone było pewnie raczej skromnie, bo Luna nie przywiązywała wagi do przedmiotów. Wręcz przeciwnie, uważała, że nie należy o nie zabiegać, mieć więcej niż inni. Potem jednak poszła na ustępstwa i kupiła sobie auto – lubiła nim jeździć, wolno i ostrożnie. Poza tym prowadziła jednak skromne życie – wręcz ascetyczne. Nigdy nie zależało jej na rzeczach. Za to na książkach – tak.
Patrycja Bukalska przekopała tony akt z Archiwum Akt Nowych oraz dokumentów zgromadzonych przez Instytut Pamięci Narodowej (IPN), rozmawiała też z ofiarami stalinizmu, a konkretnie MBP, ludźmi aresztowanymi, więzionymi, skazywanymi za przekonania, represjonowanymi, starając się dociec, jak i skąd pojawiło się określenie „krwawa Luna”. I to wyniki tych poszukiwań wydają się szokujące.
Po roku 1956 (odwilż) pozycja Luny w aparacie bezpieczeństwa (UBP) słabła…
W 1956 roku wpływy Luny mogły być słabsze, ale wcześniej o losach zatrzymanych przez Departament V decydowała często samodzielnie. W 1948 roku Luna zwolniła Marię Okońską, współpracowniczkę kardynała Stefana Wyszyńskiego i założycielkę tak zwanej „Ósemki”. To również ona stała za wypuszczeniem na wolność historyka Pawła Jasienicy, adiutanta majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, jednego z dowódców poakowskiej partyzantki.
Kiedy przeszła na emeryturę był nawet pomysł, żeby rozliczyć ją za działalność w MBP, ale…
Do procesu Luny nie doszło. Wniosek prokuratorów został zablokowany przez Władysława Gomułkę. Być może obawiał się on, że jeśli nie zatrzyma fali rozliczeniowej, zniszczony może zostać cały aparat bezpieczeństwa. Choć oficjalnie Luna była tylko dyrektorem departamentu, a w chwili złożenia tego wniosku była już na emeryturze, to jej upadek mógłby pociągnąć za sobą innych… Na łaskawości wobec Luny mogła też zaważyć wdzięczność Gomułki za pomoc okazaną mu we Lwowie w czasie wojny.
Kawał wartościowego opracowania historycznego, literatura popularno-naukowa na dobrym poziomie. Polecam. Mam jednak zastrzeżenia do okładki, na której widnieje zwiewna, eteryczna postać kobieca. Jest to mylące, bo Julia Prajs-Brystiger nie była atrakcyjna, delikatnie mówiąc. W jej czasach istniała już fotografia (od stu lat), więc nie ma żadnego problemu, żeby sprawdzić, jak wyglądała. Ale może kobieta na okładce bardziej pasowała do wizerunku i idei „krwawej Luny”… A kim ona była i jaka była, to już każdy musi zdecydować sam… po lekturze raczej, a nie na bazie fantastycznych przekonań, typu: wszyscy wiedzą, że… W każdym razie zupełnie inna to biografia niż paszkwil Iwony Kienzler na podobny temat.