"Antresolka Profesorka Nerwosolka" to pierwszy komiks jaki miałam przyjemność w życiu przeczytać. Był w moim domu od zawsze. Jako dziecko często po niego sięgałam i... niewiele rozumiałam. Ale był na tyle istotny w moim życiu, że parę dni temu musiałam zapytać brata "słuchaj, jak się nazywał ten komiks z takim facetem z długą białą brodą?". Życzliwy starszy brat wygrzebał tytuł z pamięci a ja postanowiłam na nowo, z sentymentem przypomnieć sobie swoje pierwsze kroki w komiksowym świecie. I tym razem wszystko dokładnie zrozumiałam :D
Teraz trochę historii: "Antresolka..." to humorystyczna seria komiksowa, której głównymi bohaterami są naukowiec Profesorek Nerwosolek (podstarzały naukowiec zapatrzony w swoją pracę. Wynalazca i organizator wielu wypraw naukowych. Nieco dziecinny i często chodzący z głową w chmurach) oraz jego asystentka Entomologia Motylkowska (asystentka i gospodyni Nerwosolka. Jest w podeszłym wieku. Do jej zadań należy opieka nad domostwem oraz uczestnictwo w eksperymentach profesora. Poza opieką nad domostwem bierze czynny udział w wyprawach organizowanych przez Nerwosolka. Bardziej stąpająca po ziemi i rozsądniejsza od swego pracodawcy). Ta zbzikowana para to mieszanka wybuchowa. W tym tomie bohaterowie wyruszają w kosmos oraz opływają kulę ziemską.
Książka jest podzielona na dwie części. W pierwszej Profesorek wraz ze swoją asystentką wyruszają w kosmos, gdzie przyjdzie im się zmierzyć z nie lada czarnym charakterem, Lordem Hokusem-Pokusem, czarnoksiężnikiem żądnym władzy nad światem oraz podstępnym Molem Książkowym, który chce zjeść cały komiks. Druga część książki to morska wyprawa dwójki bohaterów. Na swojej drodze spotykają oni przeróżne postacie, m.in. samego władcę mórz, potężnego Neptuna, który próbuje wywołać perfekcyjną burzę.
"Antresolka Profesorka Nerwosolka" to jeden z popularniejszych komiksów lat osiemdziesiątych, a nawet siedemdziesiątych. Przygody pozornie szalonego i nierozgarniętego profesora oraz jego lojalnej, choć czasami pyskatej gosposi przebojem wdarły się do serc najmłodszych czytelników, a zawarty w nich surrealistyczny humor sprawił, że po „Antresolkę...” sięgali nierzadko starsi czytelnicy. W moim odczuciu jest to komiksowe arcydzieło, które w tamtym czasie stanowiło coś zupełnie rewolucyjnego, a i czytane dzisiaj daje poczucie, że wcale się nie zestarzało. Autor prowadzi czytelnika od jednego błyskotliwego żartu do drugiego (i naprawdę nie sposób się przy tym nie uśmiechnąć!) i zaskakuje ogromem pomysłów - postacie spacerują w różnych miejscach na planszy, niestandardowe układy komiksowych dymków, plansze skonstruowane jak fragmenty gry czy labirynty (przykładowo jedną stronę komiksu czytamy od dołu do góry), mól książkowy zjadający stronę, parada dziwacznych postaci, scenerie zmieniające się
w błyskawicznym tempie, a także gościnnie występujący autor ingerujący w życie bohaterów tworzonego przez siebie komiksu. No i do tego wszystkiego dochodzi genialny, inteligentny humor autora. Humor specyficzny, abstrakcyjny, przewrotny, niekoniecznie zrozumiały dla najmłodszych, dlatego "Antresolka..." jest komiksem wielopokoleniowym - zachwyci i dużych i małych.
Jak dla mnie genialny komiks. Nie wiem, czy kiedykolwiek spotkałam lepszy. Bardzo się cieszę, że czystym przypadkiem sobie o nim przypomniałam i że brat pamiętał jego tytuł, bo dzięki temu mogłam do niego powrócić i tym razem w pełni go zrozumieć. "Antresolka..." to wspaniała obrazkowa przygoda, która spodoba się wielu pokoleniom, ponieważ autor stworzył komiks nie tylko ponadczasowy, ale również „wielokrotnego użytku”, do którego można co jakiś czas wracać, wyłapując kolejne smaczki i niuanse. Pozycja obowiązkowa dla każdego komiksomaniaka.