Według Hugona Steinhausa ‘problem z matematyką’ polega na nieporozumieniu. We wstępie do opiniowanego zbioru tekstów, redaktor przywołał wypowiedź profesora, która bezbłędnie definiuje nieszablonowe i dalekowzroczne myślenie Steinhausa (str. 18):
„W kraju, gdzie telefony funkcjonują, można żyć. Jeszcze lepiej żyje się w kraju bez telefonów. Trudno wytrzymać tylko tam, gdzie są telefony, ale nie funkcjonują.”
Zamieniając ‘telefon’ na ‘matematykę’, dostajemy chyba główną tezę Steinhausa na społeczną rolę matematyki. Ponieważ nie akceptował bylejakości, lenistwa intelektualnego, pozoranctwa, w wystąpieniach publicznych dawał wyraz tym niechęciom, odnosząc je do matematyki jako ludzkiej działalności akademickiej, społeczno-gospodarczej metody optymalizacji procesów, potrzebnego naukom przyrodniczym języka czy przedmiotu nauczania szkolnego. „Między duchem a materią pośredniczy matematyka” jest zbiorem dwudziestu wystąpień publicznych Steinhausa. Są to odczyty ze zjazdów matematyków, różnych innych konferencji, wystąpienia okolicznościowe (honorowe doktoraty czy wspomnienia o zmarłych kolegach). Zbiór jest nierówny pod względem formy i stopnia zaawansowania. Kilka tekstów (te skierowane do społeczności matematyków) w dużej części będą nieczytelne dla niewprawionego czytelnika, jeśli nie studiuje/studiował-a wyższej matematyki. W każdym jest jednak nieszablonowy dowcip, głębia spojrzenia na problemy, takt i subtelność unosząca się nad całością, a przede wszystkim troska o percepcję społeczną królowej nauki. Zbiór jest lekturą dającą ogromny ładunek przemyśleń dla każdego, nawet jeśli nie dysponuje się aparatem pojęciowym do śledzenia każdego detalu.
We wszystkich tekstach Steinhaus prezentuje postawę realisty, utylitarysty, praktyka i fascynatka roli przypadku (niezależnie od tego, że sporo zawodowo zajmował się probabilistyką). Dalekowzroczność myślenia Steinhausa mnie czasami onieśmielała. Na przykład, gdy w polemice ze Schwarzem i francuskim projektem Bourbaki (*) przewidywał nieprzystawanie promowanego przez nich puryzmu dedukcyjnego formalizmu do potrzeb edukacyjnych (str. 54-56, 253), czy gdy wielokrotnie napominał o otwartość matematyków na potrzeby i oczekiwania innych nauk, szczególnie chodziło tu o użyteczność statystyki we wszystkich dziedzinach przyrodoznawstwa (str. 146-151). Oba problemy w 2 poł. XX wieku wciąż stanowiły wyzwanie, choć zapewne dzięki profesorowi przemiany stały się czymś realniejszym. Teksty o indukcji matematycznej, o ścisłości, o statystycznej metodzie poznawczej czy o matematyce stosowanej, to piękne przykłady ogólnego spojrzenia na, żywą i otwartą na świat naszej codzienności, matematykę. Steinhaus słusznie skrytykował używanie sformułowania ‘matematyka stosowana’, bo wprowadza zamęt. Według niego powinno się mówić o ‘zastosowaniach matematyki’. Przy czym to nie kwestia semantyki, ale potrzeby zrozumienia, że matematyka jest jedna i wymaga zdrowego podejścia, by nie dochodziło do nieporozumień i skrajności (str. 117):
„Matematyka jest przeceniana i niedoceniana. Przeceniana przez matematyków w tym, co zrobiła; niedoceniana przez wszystkich w tym, co może zrobić.”
Apelując o likwidację wzajemnych akademickich kompleksów, pokazuje Steinhaus bardzo ciekawy plan na zbudowanie korzyści międzywydziałowych na uczelniach, drogę do praktykowania zdrowych relacji nauki z przemysłem i w ramach zwykłej aktywności zawodowej każdego. Przy okazji, bardzo subtelnie punktuje nieskuteczne (czytaj: niepotrzebnie wynaturzone) mechanizmy specjalizacji i wynikające z niej ludzkie ułomności (str. 201):
„(…) zasadę specjalizacji trzeba porzucić i zrozumieć, że pozorna jest skromność tych, co mówią w każdej sytuacji: ‘ja się na tym nie znam’, a to dlatego, że nauka jest teoria rzeczywistości, której wszystko jest związane.”
Oczywiście ten przytyk jest u profesora bardzo zgrabnie obudowany, włącznie z wytłumaczeniem subtelności akademickich tarć i niepotrzebnych napięć. To taka zachęta do koncyliacji.
Muszę jeszcze przywołać jeden tekst profesora - pośmiertne wspomnienie o Zygmuncie Janiszewskim. W swoim krótkim życiu dokonał wiele. Wykazał się na polach filozofii i matematyki głębokim zrozumieniem, a w życiu prywatnym odwagą i wrażliwością na krzywdę. Zapowiadał się, podobnie jak Banach, na wielkiego lwowskiego badacza. Niestety mając 31 lat zmarł na hiszpankę w 1920 roku. Jakie straty pokoleniowe pandemia naszych czasów nam szykuje?
Trudno odnieść się do wszystkich wnikliwych obserwacji Steinhausa. Nieszablonowo patrząc na swoją naukową codzienność, kolegów mijanych na korytarzach, zwykłe ‘odmatematyzowane’ życie każdego, wielkie procesy dziejowe XX wieku i ludzkie ułomności, prowokuje i zachęca czytelnika do refleksji. Może tylko podam jeszcze myśl, którą obnaża typowe niedomaganie, nie tylko na wydziałach ścisłych (str. 252):
„(…) młody matematyk, który chce stosować swoją wiedzę do praktycznych spraw, (…) staje się przedmiotem dyskryminacji, bo koryfeusz nauki, przebywający stale na granicy – mam na myśli granicę zdrowego rozsądku – żąda od doktoranta, żeby w dysertacji podał nowe twierdzenie matematyczne, choćby praktycznie zbędne – koryfeusz nie rozumie, że większym odkryciem naukowym jest eliminacja matematyki stamtąd, skąd można ją usunąć, niż sztuczne jej wprowadzanie tam, gdzie można się bez niej obejść.”
Na koniec jedna uwaga krytyczna. Trochę zabrakło mi komentarza redaktora naukowego w przypadku przywołanego słynnego problemu czterech barw (str. 43), który w 1976 udowodniono za pomocą komputera (to pierwszy głośny tego typu dowód, który od razu podzielił społeczność – czy komputer może przeprowadzić poprawnie dowód matematyczny)! Fakt ten na pewno zaciekawiłby profesora, gdyby miał szansę go skomentować (zmarł w 1972), bo w wielu miejscach z pasją opisuje rozwój ‘maszyn lampowych’ i cybernetyki.
WYBITNE – 9/10
=======
* Nicolas Bourbaki to fikcyjna postać, pod którą ukryła się grupa francuskich wybitnych matematyków, którzy działając w kilku dekadach XX-wieku, postanowili spójnie formalnie opisać współczesną matematykę w serii monografii. Projekt był przesiąknięty przesadnym purystycznym optymizmem i chęcią uwzględnienia ostatecznie tej idei w edukacji szkolnej, co wielokrotnie krytykował wspaniały dydaktyk George Pòlya. Z prac francuskiego zespołu po polsku dostępne są historyczne przypisy do wielotomowego dzieła: „Elementy historii matematyki”, N. Bourbaki, PWN 1980.