Często zdarza się, że czytając wychwalane i nagradzane książki, zadaję sobie pytanie – czy ze mną jest coś nie tak, skoro nie podzielam zachwytów innych? Tym razem jednak mogę z czystym sumieniem podpisać się pod wszystkimi pochlebnymi głosami!
Małgorzata Rejmer stworzyła rzetelny, wielowymiarowy reportaż-obraz Albanii z czasu rządów Envera Hoxhy. Poszła też o krok dalej – poprzez opowieści swoich bohaterów pokazała rozczarowania transformacją i współczesnością.
Ciężko uwierzyć, że podczas 47 lat komunistycznych rządów w tym stosunkowo niewielkim państwie, było aż 34 000 więźniów politycznych. Ówczesne władze postanowiły, że Albania będzie bardziej komunistyczna niż samo ZSRR. W tym celu rozpoczęły się szeroko zakrojone działania mające na celu zastraszenie i stłamszenie społeczeństwa. Wystarczyło nieopatrzne słowo wypowiedziane przy kimś, a pechowiec trafiał na długie lata do więzienia czy obozu pracy. A donosiło wielu – nawet członkowie rodziny czy przyjaciele. Innym powodem znalezienia się w zakładzie zamkniętym i tortur była „zła biografia” – wykształcenie zdobyte za granicą, bycie członkiem rodziny, w której znajdował się wróg systemu. Komunistyczne władze stosowały odpowiedzialność zbiorową – ktoś z rodziny uciekł za granicę? Ci, którzy zostali, musieli liczyć się z poważnymi reperkusjami: torturami, zesłaniem na głęboką prowincję, bidą i głodem czy ostracyzmem społecznym. System chciał złamać jednostkę, pozbawić ją godności, a godność była przecież jedną z niewielu rzeczy, które ludziom pozostały.
Jeden ze świadków historii mówi, że nikt kto sam przeżył reżimu Hoxhy, nie zrozumie, co to znaczy żyć w strachu, bez nadziei, w zamknięciu. I ma rację – można napisać tysiące słów, ale nie oddadzą one atmosfery tamtych lat.
Cichym bohaterem książki jest szeroko rozumiana kultura. To zagraniczne filmy, seriale czy muzyka dawały wytchnienie od szarej rzeczywistości. Mogły być też – niestety – przyczynkiem do kłopotów. Przecież obca kultura była obrazą albańskiej racji stanu, a kto był jej odbiorcą – był zdrajcą.
Oddzielne miejsce chcę poświęcić literaturze – w wielu świadectwach ludzie piszą, że to książki pomogły przetrwać im więzienie, obóz czy zesłanie. Jeden z nich mówi:
„Wszystko się już kiedyś zdarzyło. Wszystko zostało już zapisane. Każdą historię, jaka nam się przydarza, można znaleźć w grackich mitach, u Szekspira, u Dostojewskiego; literatura różni się od życia tylko kilkoma błahymi szczegółami”*.
Jest to piękny hołd złożony wiekom rozwoju kultury europejskiej. A dla mnie osobiście – jeden z najlepszych cytatów dotyczących literatury.
Jak już wspomniałam, w reportażu możemy też przeczytać o transformacji ustrojowej – o tym, że prawie nikt z oprawców nie został ukarany za swoje czyny, o tym, że ludzie złamani przez system nie mogą odnaleźć się w nowej rzeczywistości, czy wreszcie o tym, że kapitalizm przyniósł też nowe problemy (przestępczość, narkotyki, mafię). Pozostaje zadać retoryczne pytanie: skąd my, Polacy, to znamy?
„Błoto słodsze niż miód” jest kolejnym przykładem na to, że bestialstwo XX wieku nie skończyło się wraz z zakończeniem II Wojny Światowej, a ostatecznym sprawdzianem człowieczeństwa jest móc powiedzieć po latach: Przeżyłem swoje życie z godnością. Polecam.
* M. Rejmer, Błoto słodsze niż miód. Głosy komunistycznej Albanii, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2018, s. 36.