Bezapelacyjnie, bezsprzecznie i niepodważalnie najlepszym powieściowym cyklem science fiction na polu współczesnej, polskiej literatury jest wojenna saga Michała Cholewy pt. "Algorytmy wojny"! Najlepszym z uwagi na swój fabularny rozmach, złożoność konstrukcji i inteligencję relacji, która krok po kroku prowadzi nas przez XXIII wieczny świat kosmicznej wojny trzech głównych sił ocalałej ludzkości - Unii Europejskiej, Chińskiego Imperium i Stanów Zjednoczonych. Przekonały nas o tym poprzednie odsłony tej serii, jak i utwierdza w tym zdaniu również najnowsza jej część - powieść pt. "Dzika karta", która ukazała się oczywiście nakładem Wydawnictwa Warbook!
System Eta IV Melchior, planeta Nowy Kraków. To właśnie tu trafia oddział Operacji Specjalnych pod przywództwem porucznika Marcina Wierzbowskiego, który wraz ze wsparciem oddziału Hex Machiny pod wodzą tajemniczej podpułkownik Catheriny Fae, ma przeprowadzić niezwykle ważną, tajną misję. Misję o tyleż bardziej skomplikowaną, że jej cel sprowadza do tego układu flotę Chińskiego Imperium, która lada dzień ma dopuścić się inwazji na planetę. I gdy to już nastąpi, połączone siły OS-ów i Hex Machiny znajdą się w pułapce bez wyjścia - podobnie jak i tysiące cywilnych mieszkańców Nowego Krakowa i żołnierzy miejscowych jednostek. Rozpoczyna się gra o najwyższą stawką, jaką jest życie tych ludzi, ale też i być może los całej wojny...
Ależ to piękne, ekscytujące i inteligentne... Nie można użyć innych słów wobec tej opowieści, która odsłania przed nami kolejny etap wojennej zawieruchy w świecie po "Dniu", czyli buncie sztucznych inteligencji, który doprowadził do śmierci miliardów ludzi na Ziemi, jak i wielu innych kosmicznych sektorach. Książka ta zachwyca nas swoją wielopłaszczyznową fabułą, porywa wojenną akcją i jej nagłymi zwrotami, jak i wreszcie porusza i wzrusza w największym stopniu ze wszystkich dotychczasowych odsłon cyklu. Przede wszystkim jest to znakomita, dopracowana w każdym względzie i stojąca na najwyższym poziomie, wojenna literatura science fiction, która w mej ocenie bije na głowę największe dzieła światowych twórców.
Wiernym czytelnikom cyklu powiem, iż fabule niniejszej powieści jest najbliżej do "Forty" i "Punktu cięcia", czyli w opinii wielu, najlepszych tomów tej serii. Mniej obeznanym w tym temacie osobom wyjaśnię, że mam tu na myśli perfekcyjnie połączenie głównej, dwu wątkowej relacji, która z jednej strony przedstawia nam losy głównych bohaterów na powierzchni atakowanego i następnie okupowanego Nowego Krakowa, z drugiej zaś kosmiczną walkę i taktyczne manewry flot Imperium i UE, które obserwujemy za sprawą obecności na rozmaitych jednostkach po obu stronach. To połączenie sprawdza się tu idealnie, dając nam nie tylko pełnię obrazu tej powieściowej rzeczywistości, ale też i potęgując napięcie, dozując emocje i sprawiając, że każdy kolejny rozdział budzi naszą ciekawość w coraz to większym stopniu...
Bohaterowie - to właśnie oni wydają się odgrywać tu niezwykle ważną, jeśli nie najważniejszą, rolę. Powieść ta pozwala nam poznać w największym stopniu główną postać tego cyklu - Marcina Wierzbowskiego, który za sprawą powrotu na rodzinną planetę odkrywa też swoje sekrety, tajemnice i słabości. Podobnie ma się rzecz z jeszcze jedną, kluczową postacią dla tej serii, która po raz pierwszy odsłania swoją burzliwą przeszłość, co automatycznie każe zupełnie inaczej na nią patrzeć. Poza tym mamy przyjemność raz jeszcze cieszyć się spotkaniem z lubianymi przez nas postaciami - zimnym i opanowanym Weissem, nerwowym i wiecznie narzekającym Szczeniakiem, twardą i charakterną Delaviente, czy też jak zawsze nieprzeniknionym majorem Brisbane'm. By było jeszcze ciekawiej, poznajemy tu zupełnie nowe, bardzo interesujące postacie - m.in. wspominaną pułkownik Hex Machiny - Fae, ale też i poczciwego, byłego OS-a, porucznika Coppersa.
Tradycyjnie też niezwykle udanie i efektownie jawi się rzeczywistość tej książki, która przedstawia nam wojenne potyczki na planecie, kosmiczne bitwy w jej przestrzeni i układzie, czy też wreszcie podejmowane daleko stąd strategiczne decyzje. I na każdym z tych pól Michał Cholewa radzi sobie świetnie, dbając o realizm walki, opisując nowoczesne wojskowe technologie, oddając skomplikowany charakter dowodzenia po stronie Imperium i UE, czy też wreszcie trzymając się naukowego realizmu w zakresie fizyki, mechaniki, informatyki i innych dziedzin nauk. Jednocześnie odkrywa on przed nami kolejny, chyba najbardziej dynamiczny etap tej toczącej się od lat wojny, która wydaje się wkraczać w decydującą fazę. Pierwszy też raz mamy okazję poznać tu los zwykłych ludzi, którzy nie walczą na froncie, a jedynie pragną żyć i przetrwać ten przedziwny, mroczny czas... To klimat, którego nie sposób oddać słowami recenzji.
Powieść ta nas wzrusza, dogłębnie wzrusza... Odpowiadają za to konkretny sceny, ścieżki losów bohaterów oraz ogrom nieszczęść i niesprawiedliwości, jaka na nich spada. Jednocześnie jest to również w mej ocenie najmocniejsza odsłona tego cyklu, która chyba po raz pierwszy przedstawia sobą trud i niewdzięczność decydowania o życiu innych, jaka to spada na barki Marcina Wierzbowskiego i jego ludzi. Ten aspekt uświadamia nam również to, że "Wierzba", "Weiss", "Szczeniak", czy też Thorne, są już zupełnie kimś innym, aniżeli byli na początku naszej przygody z tym cyklem. To gorzkie, ale też i chyba niezbędne dla realizmu tej opowieści, odczucie...
Przyznam szczerze, że nie znam obecnie innego polskiego autora na polu fantastyki, którego cechuje tak wielka, twórcza inteligencja, jak właśnie Michała Cholewę. Autor ten potrafi myśleć, planować i konstruować swoją opowieść na zupełnie innych poziomach, dbając o każdy szczegół, drobiazg i nieprzewidywalność. Czytając tę książkę nie mamy absolutnego pojęcia o tym, dokąd poprowadzi nas jej fabuła, jak postąpią bohaterowie, czy też wreszcie kogo spotka najtragiczniejszy, wojenny los, co też znamionuje wielką odwagę tego autora, który nie boi się żegnać z najważniejszymi postaciami.
Taka jest właśnie powieść "Dzika karta", która porywa nas sobą, ekscytuje, nieustannie zaskakuje i porusza w ogromnym stopniu. I chyba mogę powiedzieć, że jest to jak dotąd najlepsza część tego cyklu... Polecam!