"Zapisane w kartach " Anne Bishop to piąty i ostatni tom (co mnie bardzo smuci😭) jednej z najlepszych serii fantasy.
Ta cześć cyklu jest tak samo dobra jak poprzednie, choć dużo nowego nie wprowadza do całości. Jednak już od pierwszych stron historia wciąga nas do niesamowitego świata zmiennokszyaltnych i ludzi, i nie pozwala nam odłożyć książki, aż nie dotrzemy do ostatniej strony.
W tym tomie autorka odchodzi trochę od wątku Wieszczek Krwi, który jest tutaj dość poboczny i pozostaje w cieniu w porównaniu z pozostałymi tomami. A szkoda bo miałam nadzieję dowiedzieć się jak radzą sobie inne Cassandra sangue uwolnione z ośrodków. Dowiadijemy się natomiast, że Megg Corbin uczy się czytać przyszłość z kilku połączonych tali kart, tak by nie musiała używać brzytwy, i idzie jej to coraz lepiej. W tym samym czasie na Dziedziniec w Lakeside przybywa, wraz z rodzinką, Cyrus - młodszy brat porucznika Montgomerego oraz Starsi. I w tej właśnie części nareszcie lepiej poznajemy Starszych - Kły i Pazury Namid - którzy przybyli tu by obserwować ludzi. Chcą poznać ich zachowania oraz dowiedzieć się jaki wpływ na społeczność może mieć pojedyńcza, specyficzna jednostka jaką jest w tym przypadku Cyrus. Intrygije ich jego wpływ na pozostałych. Wprowadza on zament miedzy mieszkańców Dziedzińca. Jest egoistom dla którego nie liczy się nikt inny tylo on sam. Szuka łatwego i szybkiego zarobku. Nie przejmuje się tym że swoim zachowaniem może sprowadzić kłopoty nie tylko na siebie i swoją rodzinę, ale również na innych ludzi zamieszkujących Dziedziniec. Starsi obserwują go i wyciągają wnioski, że zło nie zależy od całego gatunku, ale od charakteru pojedynczego osobnika.
„Ludzie byli mądrymi, ekspansywnymi drapieżnikami, które ostatnio po raz kolejny udowodniły terra indigena, że nigdy nie będzie można im w pełni zaufać - oni nie ufali nawet sobie samym.”
Fabuła w tej części skupia się na wpływie jednostki na ogół. Na tym jak jedna osoba może skrzywdzić innych, nawet swoich najbliższych. Okazuje się, że to nie zmiennokszytałtni a sami ludzie stanowią dla siebie na wzajem zagrożenie. Kżywdzą siebie bez powodu. Ciągle chcą więcej np. zabijają więcej zwierzyny niż są w stanie zjeść. Bez przerwy im wszystkiego mało. Pokazane są nam relacje między Innymi a ludźmi. Ich potrzeby, problemy, obawy, radość i smutki które, każda ze stron ma inne.
Świat wykreowany przez A. Bishop jest jedyny w swoim rodzaju. Doskonale skonstruowany i rozbudowywany z każdym kolejnym tomem. Każde miejsce jest szczegółowo opisane tak, że wydaje nam się że istnieje naprawdę.
Postaci są barwne. Każda ma nie tylko swój własny charakter ale i swój tok myślenia. Ich osobowości są złożone i dopracowane. Bohaterowie od poczatku zyskują naszą sympatię.
Jeśli chodzi o wątek miłosny to, jest taki jak w poprzednich tomach - poboczny i subtelny. Nie wybija się na pierwszy plan.
I nie czujemy się nim zmęczeni.
"-To serce - odparła Meg. - Nie widziałeś jeszcze nigdy tego symbolu?
-Pewnie, że widziałem. Ale to nie jest takie bijące, zjadliwe serce.
- To serce romantyczne. - Spojrzała w górę i zmrużyła oczy. - To dlatego ustawiłeś książki romantyczne razem z kucharskimi? Bo serce to serce?"
Zaczynając tę serię trzeba się przygotować na to, że ona uzależnia. Każda z książek trzyma nas w napięciu, stresuje a potem daje nam na chwilę odpocząć po przez odrobinę humoru by, za moment znów trzymać nas w niepewności.
Cykl Inni to cudowne urban fantasy z bohaterami przykuwajacymi uwagę i barwnie przedstawionym światem.
Uważam że "Zapisane w kartach " jest udanym zakończeniem serii, choć nie pogardziłabym kolejnym tomem, bo nie mogę uwierzyć że to miałby być już koniec.