Barbarę Rosiek znam już z „Pamiętnika Narkomanki”, jest to ciągle ta sama Rosiek sprzed rzucenia nałogu. Kokaina nadal rządzi jej życiem, narkotyk niszczy nie tylko ciało, lecz i duszę.
Powinno to być przestrogą dla wszystkich, szczególnie dla tych, którzy chcą próbować narkotyku. Niemiłe obrazy, opisy czy wyznania Baśki powinny wzbudzać w nas obrzydzenie dla tego nałogu, a także uprzedzać nas o jego konsekwencjach. A mimo to, mimo takich książek czy kampanii zawsze znajdą się osoby, którym wydaję się, że narkotyki to jedyne wyjście w ich życiu lub zwyczajnie pragną się „zabawić”.
„Normalne życie. Czy mogę je mieć? Przeraziłam się nagle własnego umierania w tak młodym wieku.”
Barbarba Rosiek to jedyna osoba jaką „znam”, która wyszła z nałogu. Dzięki temu, że nadal żyje, poznajemy jej życie zamienione w piekło z jej niewymuszonej woli oraz tragedie w postaci nałogów, spowodowaną trudnym dzieciństwem. I tu rodzi się moje pierwsze „ale”. Znam kilka osób, które nie mają łatwego życia, nie mają łatwego dzieciństwa, a mimo to nie zeszli na taką drogę. Co popycha ludzi do takich czynów? Do sprzedawania własnego ciała, do niszczenia go, zatruwania? Czy kiedykolwiek będziemy w stanie rozumieć, my niebiorący, życie narkomanów? Ich wybory, ich decyzje?
"Chciałabym, by ktoś mnie czasem odwiedził, porozmawiał, przekonał, że pomimo absurdu codzienności najważniejszy jest fakt istnienia."
Książka ta jest skupiona i na przyczynach, i na skutkach narkomanii. Po kolei, szybko wprowadzając nas w swój świat, autorka opowiada, a właściwie snuje swoją historię, będąc na granicy życia i śmierci oraz na granicy poczytalności. Wspomnieniami dokonuję genezy swojego nałogu. Miejscami książka jest niezrozumiała i nierealistyczna. Czytelnika mogą mylić poszczególne stany emocjonalne Baśki, która stacza się ze skrajności w skrajność. Takie czytanie jest i będzie męczące, gdyż sens słów nie zawsze jest widoczny. Odpowiednie wczucie się, chociaż nie łatwe, przyniesie prawdę o bólu, cierpieniu i tragedii, jakie przeżywa Rosiek.
"Kokaina tuliła mnie do snu, śmierć spokojnie czekała."
Poszczególne stany psychiczne będą bardziej lub mniej zwracać naszą uwagę. O stanie zdrowotnym dowiemy się więcej z „Byłam schizofreniczką”, jednak już tu można obserwować balansowanie na cienkiej granicy zdrowie psychicznego. Traumy z dzieciństwa (brak miłości w domu rodzinnym, alkoholizm ojca, bierność matki) trzymają bohaterkę w swoich sidłach, przez co popada ona w jeszcze większą nie o tyle paranoję, co odosobnienie. Odcięta od świata, od przyjaciół, z okrucieństwem w głowie planuje tylko własną śmierć. A Śmierć towarzyszy jej każdego dnia.
"W życiu można przetrzymać tylko jedno piekło. Każde następne jest lustrzanym odbiciem pierwszego."
W porównaniu z „Pamiętnikiem narkomanki” nie ma tu szczęśliwego końca. Powieść kończy się w martwym punkcie, którego możemy się tylko domyślać. W „Kokainie” autorka umieściła wiele swoich odczuć, emocji czy lęków. Otworzyła się jeszcze bardziej niż w „Pamiętniku”, co możliwe wydawać się nie może. Planując własne wyzwolenie poprzez swoje książki, buduje siebie na nowo, nadaje nowe tożsamości jak budowle z kloców lego. Każda kolejna jej książka zawiera cząstkę prawdziwej Baśki w nowej, lepszej masce.
"Przegrałam zanim zaczęłam grać w życie."*
Przeczytać trzeba koniecznie. Ze względu na takich ludzi, którym pomagać trzeba. Z powodu zagubienia i okrutnego losu, zawartego w tej książce. Aby ustrzec się przed takim zagrożeniem i wiedzieć, do czego ono prowadzi. Każdy się uzależnia. Żaden narkoman tego nie uniknie.
*Niestety nie wiem, z jakiej książki pochodzi ten cytat.