Twórczość Przemysława Piotrowskiego jest mi znana już od dawna i myślę, że śmiało mogę się nazwać fanką jego powieści. Tym razem w moich rękach znalazła się debiutancka książka autora, czyli Kod Himmlera. Czy bardziej historyczna odsłona jego pióra przypadła mi do gustu? O tym w tej recenzji.
Jest rok 1943. Podczas trwania nazistowskiego projektu pod nazwą Riese dochodzi do okropnego wydarzenia. Kilka lat później, najlepsi brytyjscy komandosi zostają wysłani z misją na Antarktydę, gdzie tylko cud sprawia, że udaje im się przeżyć. Kiedy kolejne kilkanaście lat później dochodzi do niepokojącego odkrycia w okolicy norweskiej stacji Troll, a w Oslo zostaje zamordowany ceniony naukowiec – nikt nie przypuszcza, jak brutalną prawdę przyjdzie im odkryć. W tym samym momencie w ręce polskiego dziennikarza trafiają nazistowskie dokumenty, które znalazł jego dziadek. Zagadka wywołuje konsternację i ciekawość, ale czy nie wiąże się z nią ogromne ryzyko? Na to pytanie odpowiedź znaleźć można tylko u samego źródła — w miejscu, od którego wszystko się zaczęło.
Zanim jeszcze zaczęłam lekturę tej powieści, miałam pewne obawy. Coś w mojej głowie wzbudzało wątpliwości co do tego, czy ten tytuł przypadnie mi do gustu. Choć autor świetnie radzi sobie w kryminałach czy thrillerach, to bałam się tego, że ta bardziej historyczna odsłona po prostu nie przypadnie mi do gustu tak mocno, jakbym sobie tego życzyła. No cóż, pomyliłam się i to bardzo, a moje obawy okazały się bezpodstawne. Ostatecznie Kod Himmlera jest tytułem, który bardzo mnie wciągnął.
Głównym bohaterem powieści jest dziennikarz, Tomasz. Już od pierwszej chwili, gdy tylko się pojawił, poczułam, że nie będzie to kolejny bohater, który będzie ryzykował wszystkim, byleby osiągnąć zamierzony cel. No cóż, odrobinę się pomyliłam, ale o tym może nie w tej chwili. Kreacja tego bohatera bardzo przypadła mi do gustu, choć momentami czułam, że jest on w pewnym sensie spychany na dalszy plan – nie mam tego jednak za złe autorowi, ponieważ przedstawienie takiej historii wymaga często poświęcenia nawet głównej postaci, na rzecz bardziej szczegółowego przedstawienia tematu. Tomek nie jest może bohaterem, o którym mówiłabym w samych superlatywach, ale zdecydowanie zasługuje na uwagę.
Kiedy poznawałam kolejne wątki oraz przewracałam kolejne strony powieści, zaczęło dochodzić do mnie to, że nie jest to też tak do końca typowa historyczna powieść. W książce odnalazło się miejsce dla wątku bardziej thrillerowego, a nawet... fantazyjnego, którego pojawienie się tutaj potrafię zrozumieć (co nie zmienia faktu, że dalej zadaję sobie pytanie: dlaczego?), a który to wzbudził we mnie niemałą konsternację. Niby człowiek mógł się domyślić, że to czysta literacka fikcja, a jednak się łudził i guglował kolejne artykuły. Nie oceniajcie.
W każdym razie Przemysław Piotrowski po raz kolejny udowodnił mi, że nawet jego debiutancka powieść jest napisana bardzo dobrze (choć jest to jej poprawiona wersja), a jego wyobraźnia nie zna żadnych granic. Kod Himmlera to zdecydowanie jedna z tych powieści, po których przeczytaniu w głowie pozostaje pustka i nie sposób sobie tego wszystkiego poukładać tak szybko. Mimo wszystko nie zostanę taką stuprocentową fanką tej pozycji – zdecydowanie bardziej wolę tego autora w wydaniu kryminalnym.
Kod Himmlera mogę jednak polecić wszystkim tym, którzy powieści z wątkami historycznymi pochłaniają z prędkością światła i nie przeszkadza im fakt tego, że część historycznych faktów zawartych w powieści jest tylko wymysłem autora (ale nadmienić pragnę, że stanowi ona zaledwie ułamek tych wszystkich zawartych tutaj informacji). Tytuł ten mogę również polecić miłośnikom pióra Przemysława Piotrowskiego – interesujące jest to, jak zmieniał się warsztat literacki na przestrzeni lat. Jeżeli należycie do którejś z tych grup, to koniecznie zapoznajcie się z tym tytułem.