Nigdy nie sięgnęłam po serię Inni i uwierzcie mi na słowo, że teraz tego żałuję. Na Jezioro Ciszy zdecydowałam się tylko dlatego, że książka stanowiła osobną część cyku – w sumie głupio by było, gdybym czytała którąś tam z kolei część, nie znając poprzednich. Teraz już wiem, że nadrobię te zaległości, ponieważ ta powieść całkowicie podbiła moje serce. Stanowiła zastrzyk, który zawsze pobudza mnie do czytania kolejnych książek i przypomina, dlaczego uwielbiam przenosić się w świat powieści.
Vicki DeVine ma za sobą nieudane małżeństwo, przez które nabawiła się jedynie kompleksów i straciła pewność siebie. Jedyne, o czym marzy, to by zaszyć się z daleka od świata i na nowo nauczyć się korzystać z życia. Pech, a może los sprawił, że w wyniku umowy rozwodowej stała się właścicielką Kłębowiska – podupadłego pensjonatu, który stara się doprowadzić do świetności i udostępniać pokoje gościom. Nie ma jednak pojęcia, że Kłębowisko tak naprawdę należy do istot, zamieszkujących tereny Sprężynowa. Inni zaakceptowali Vicki i gdy trup, a tak naprawdę jego gałka oczna niszczy skrupulatnie porządkowany przez kobietę świat, nie zawahają się, by jej pomóc. A ta pomoc w większości przypadków jest zabójcza.
Jezioro Ciszy to powieść, którą po prostu się pochłania. Początkowo zupełnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać, a nazewnictwo wywoływało moją konsternację, choć nie mogę odmówić polskiemu przekładowi kreatywności. Akcja szybko jednak nabiera rozpędu i czytelnik tak naprawdę nie ma czasu zastanawiać się, czy książka nawiązuje do poprzednich części cyku. Poznajemy bohaterów, a informacje na ich temat są wystarczające, by ich polubić, a może nawet i pokochać. Nie mam pojęcia, czy jakikolwiek bohater – oprócz oczywiście Innych – występował we wcześniejszych książkach. I wcale mi to nie przeszkadza, ponieważ każdego z tych osobliwych typów pokochałam od pierwszej strony.
Co do samej Viki to muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że ta bohaterka aż tak pozytywnie mnie zaskoczy. Mamy do czynienia z dojrzałą już i wymykającą się kanonom piękna kobietą, która wiele przeszła i musi zmagać się z psychicznymi skutkami nieudanego małżeństwa. Nie oznacza to jednak, że to strachliwa i unikająca konfrontacji panienka. Początkowo rzeczywiście można było odnieść wrażenie, że bez pomocy życzliwych ludzi, nie poradziłaby sobie z przekrętami byłego faceta. Osoby, które ją otaczały, stały się dla niej prawdziwą podporą, dzięki czemu ona sama przeszła ogromną przemianę i nauczyła się akceptować swoje kompleksy.
Miałam wrażenie, że w pewnym momencie Jezioro Ciszy zamieni się w… romans. Na horyzoncie majaczyło aż dwóch potencjalnych kandydatów. Gburowaty, ale na swój sposób atrakcyjny policjant Grimshow nie wydawał się co prawda zainteresowany, ale któż mógł wiedzieć, co zgotowała autorka. Uczynny Julian Farrow natomiast nie potrafił ukryć zauroczenia. Na szczęście bohaterów przede wszystkim łączy prawdziwa przyjaźń, a o wszelkich miłosnych wyskokach możemy jedynie spekulować. Obstawiałam jednak, że Vicki najbardziej odpowiadał Pan Smaczny krwiopijca. I nie dziwię się – też bym go brała!
Najbardziej jednak zauroczył mnie świat Innych. Jeśli znacie poprzednie książki, to już wiecie, o co chodzi. Reszcie tłumaczę – autorka sięgnęła po chyba każdą możliwą legendę, dołożyła swoje „stworki”, skonfrontowała się z naturą i stworzyła świat, w którym chciałabym żyć – pełny magii i niesamowitych stworzeń, z którymi musisz nauczyć się współpracować. Wspaniale połączyła to z kryminałem – takim raczej z przymrużeniem oka, bo co prawda trup i śledztwo jest, ale metody detektywistyczne, a także linia obrony to już zupełnie inna bajka.
Jezioro Ciszy to powieść, która zawiera w sobie wszystko to, czego wymagam od dobrej książki. Dreszczyk emocji, delikatne napięcie, nietuzinkowi bohaterowie, doskonale wykreowany świat i… humor. Ta książka jest po prostu świetna.