Cieszy mnie ostatnio to, że coraz częściej wybieram i czytam powieści polskich pisarzy. Bardzo żałuję, że kiedyś niemalże omijałam ich z daleka, sama nie wiedząc czemu, teraz na szczęście to się zmieniło. Jednak do powieści pt. „Kobiety z domu Soni” podeszłam trochę sceptycznie i podejrzliwie. Bo kimże takim jest Sabina Czupryńska, autorka książki? Ja nie słyszałam o niej wcześniej w ogóle – ani o niej, ani o żadnej z jej książek. I słusznie, bo szperając w Internecie dowiedzieć się można, że debiutowała co prawda już zbiorem opowiadań, wydanych na łamach FA-artu, ale „Kobiety z domu Soni” to jej pierwsza powieść.
„Pięć pokoleń kobiet. Chcą być piękne i kochane, muszą zawalczyć o siebie i szczęście”
Jest to historia o pięciu kobietach, połączonych więzami krwi. Pięć kobiet tak do siebie podobnych, a jednocześnie bardzo się od siebie różniących.
Na pierwszych stronach książki poznajemy pierwszą z nich – głowę rodu, babcię Antonię – osobę ciepłą, kochaną i kochającą wszystkich, ostoję rodziny. Gdy czytałam o Antoni, w głowie stał mi bez przerwy wizerunek mojej, dawno już nieżyjącej babci – dlatego pokochałam Antonię już od pierwszych stron. Bo jest to kobieta, która zawsze pocieszy, która wie, co odpowiedzieć i jak zareagować w każdej sytuacji. Jednocześnie jednak zadręczającą się myślami, co zrobiła nie tak, wychowując swoją córkę Julię.
Julia jest córką Antonii. Typowa „famme fatale”, kobieta, która wie czego chce, wiecznie niezadowolona z życia, która wszystkim i wszystkimi chciałaby rządzić, mówić, co kto ma robić i jak. Zawsze powtarza, że mężczyźni są całym złem świata, że zdradzają, są nic nie warci – wszystkich bez wyjątku wrzuca do jednego worka – łącznie z mężem, którego miłość do Julii zaprowadzi do tragedii. Jej zachowania i osoby mają po jakimś czasie dość wszyscy, łącznie z Antonią, mężem Julii oraz dwoma jej córkami: Basią i Jagodą.
Basia jest wnuczką Antonii i córką Julii, starszą siostrą Jagody. Jest piękną dziewczynką, którą wszyscy podziwiają, chwalą i którą faworyzuje matka. Basia ma zawsze to co chce mieć, piękne sukienki, fryzury… Jednak gdy na świat przychodzi najmłodszy brat Basi, Czesław, Basia schodzi na drugi plan, oczkiem w głowie mamy staje się Czesio. Ale jak każda nastolatka a potem kobieta, Basia pragnie miłości, pragnie kochać i być kochaną – jednak jej życie nie będzie kolorowe – głównie za sprawą matki.
Jagoda – młodsza siostra Basi, jest jednocześnie jedną z tych córek, które są spychane na drugi plan – najpierw za sprawą Basi, potem małego Czesława. Jagoda od dziecka miała poczucie, że mało interesuje własną matkę, a jej ojciec zawsze starał się jej to wynagrodzić. Zapomniana, zawsze ta druga, która nawet sukienki nosiła po swojej siostrze, nigdy nie mając niczego swojego. Jej głównym celem w pewnym momencie staje się wyprowadzka z domu i stworzenie własnej rodziny, z kochającym mężem, dziećmi, dużym domem z wielkimi oknami i workiem kartofli pod zlewem. I jej marzenia się spełniają, ale czy Jagoda tak naprawdę właśnie tego potrzebuje do szczęścia? Czy jest szczęśliwa? Uciekając od własnej matki, sama, nieświadomie, staje się niemalże lustrzanym jej odbiciem.
No i tytułowa Sonia – córka Jagody. Sonia ma również starszego przyrodniego brata Maćka. Jednak to właśnie Sonia była najważniejsza dla Jagody, najpierw mała dziewczynka, która nie bardzo rozumie odejście taty, potem dojrzała kobieta, niezależna, która wie, czego chce i że tym celem na pewno nie jest miłość mężczyzny – opnie o płci przeciwnej, wpajane jej od urodzenia, przez matkę i babkę Julię zrobiły swoje. Sonia również chcę być szczęśliwa, ale i jej w życiu nie układa się najlepiej.
Czytając tę książkę wróciłam na chwilę do okresu dzieciństwa. Tego prawdziwego dzieciństwa na wsi, gdzie się wychowałam i gdzie często wracam. Chyba głównie za sprawą tego ta książka tak mi zapadła w serce – bo akcja rozpoczyna się właśnie w takim małym miasteczku… Do tego babcia Antonia do złudzenia przypominająca moją babcię. Muszę przyznać, że to właśnie Antonia zyskała moją największą sympatię. Aż trudno uwierzyć, że można tak realistycznie opisać bohaterów, tak barwnie, że ma się wrażenie, jakby cała historia rozgrywała się obok i jakbyśmy sami w niej uczestniczyli. Jakby to była nasza własna rodzina. Pierwszy raz spotykam się z taką książką, do tego polskiego autora. Jednak Polacy potrafią pisać książki – naprawdę dobre książki.
Tę powieść najlepiej jest wziąć do ogrodu, w ciepły słoneczny dzień, położyć się w hamaku lub na trawie… i czytać, czytać, czytać dopóki się nie skończy. Chociaż moje warunki podczas czytania nie były aż takie przyjemne, to jednak szkoda mi było w ogóle odkładać ją na miejsce. I nie chodzi tu tyko o same bohaterki – to jest powieść ponadczasowa o kobietach, które chcą kochać i być kochane, które pragną, chcą być szczęśliwe i cieszyć się życiem – chociaż życie nie zawsze jest kolorowe. Ta książka jest dla każdej kobiety – bo jest o kobietach takich, jak każda z nas. I mogłabym pisać o tej książce jeszcze naprawdę długo, ale czy trzeba aż takich wywodów, żeby przekonać do jej przeczytania? Myślę, że nie. Moja ocena zresztą mówi sama za siebie. Od dziś jedna z moich ulubionych książek i bez wątpienia ulubiona wśród polskich autorów.
„Człowiek w stanie krańcowego obniżenia aktywności emocjonalnej, bez dopływu miłości, bez empatii i samoakceptacji, może przeżyć kilkadziesiąt lat.
Tylko co to za życie?...”
[recenzja opublikowana również na blogu:
http://mojeczytadla.blogspot.com/2012/05/kobiety-z-domu-soni.html]