W czerwcu 2011 roku ukazała się na rynku kolejna książka Piotra Kołodziejczaka – dziennikarza sportowego, kompozytora muzyki (również do swoich powieści), członka dwóch twórczych stowarzyszeń, Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczpospolitej i Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich. Dotąd autor wydał pięć innych powieści, tj.: „Wschody do nieba”, „Klępy śpią”, „Nie rób mi tego”, „Puść już mnie”, „ Bo wiesz…”. Pisarz porusza odwieczne problemy relacji damsko – męskich, nadziei, miłości, a przede wszystkim nawiązuje do życia codziennego osadzonego w obecnych realiach.
„Kobieta niespodzianka” to zaledwie 179 stronicowa powieść, której początek autor zainicjował będąc w odwiedzinach u węgierskiego znajomego nad Balatonem. Jak zdradza pisarz w wywiadzie przeprowadzonym dla internautów, był to jedynie tytuł roboczy, który po zakończeniu książki został niezmieniony, będąc najbardziej celowym.
Fabuła powieści toczy się wokół zacisza domowego czteroosobowej rodziny. Obowiązki służbowe, domowe pielesze, codzienność taka zwyczajna, aż momentami nudna. Pisarz w zgrabny sposób oddaje klimat sielankowości typowej polskiej rodziny. Okazuje się jednak, że w pewnym momencie ugruntowanej stabilizacji mogą wydarzyć się nieprzewidziane konsekwencje przeszłości.
Autor na wstępie zaskakuje czytelnika przekręceniem powiedzenia: „Nigdy nie wiesz, co przyniesie przyszłość” na „Nigdy nie wiesz, co przyniesie przeszłość”. To daje podejrzenie, z czysto logicznego punktu widzenia, że piszący być może się pomylił. Nic z tych rzeczy. Jest to celowo zaplanowany ruch pana Kołodziejczaka. A wyjaśnia to koniec powieści.
Przedstawiona historia, jak mówi autor w wywiadzie opublikowanym na swojej stronie internetowej, jest całkowicie wyreżyserowana.
Wykreowane postaci nie wyróżniają się niczym szczególnym. Mamy tu typowego nastolatka pochłoniętego grami komputerowymi, kończącą studia młodą dziewczynę, która poszukuje pracy, standardową polską żonę oraz ojca. Dotychczasowe prozaiczne problemy tracą na znaczeniu, gdy spokojne życie zostaje zaburzone przez kobietę niespodziankę.
Tematyka powieści jest przeznaczona przede wszystkim dla osób będących już w małżeństwie lub mających szersze doświadczenia w relacjach damsko-męskich. Natomiast czytający nastolatkowie mogą wynieść naukę na przyszłość, czytając tę książkę.
Czyta się ją bardzo szybko zapewne z racji niewielkiej objętości zapisanej dużą czcionką, jak również podziału na 15 rozdziałów. Mimo to struktura książki pozostawia pewne wątpliwości. Rozdziały diametralnie różnią się długością, co daje czytelnikowi poczucie chaotyczności i dezorientacji. Dialogi pomiędzy postaciami są nierozbudowane, krótkie, lakoniczne. Autor osadzając fabułę w obecnych realiach używa wielu archaicznych na obecne czasy zwrotów, których dzisiaj młode osoby nie użyłyby w potocznej mowie. I tak m.in. a siedemnastoletni Romek wyraża się następująco: „-Przestańcie kumkać jak dwie stare żaby”. Tak wyrażają się dzisiaj osoby starsze, nie młodzież.
Zasadniczy brak metafor w pracy autora, a zbyteczne skupianie się na czynnościach głównego bohatera. W kilku kolejnych rozdziałach rażące jest wielokrotne sciąganie płaszcza przez głównego bohatera, zakładanie płaszcza, zdejmowanie płaszcza, sciąganie butów, zakładanie skarpetek, zdejmowanie kurtki. Czynności te Andrzej wielokrotnie powtarza podczas gdy inni bohaterowie książki prawie, że takich nie wykonują. Często natomiast w książce autor przedstawia postaci, a to mówiące, aby ktoś założył buty, a to komuś buty się niszczą. Przy kolejnych „butowych” incydentach staje się to, co najmniej irytujące.
W książce wkradł się również błąd. Na początku autor przedstawia małżeństwo jako znające się od trzydziestu lat, a w kolejnych stronach dowiadujemy się, iż ich znajomość trwa lat dwadzieścia. Biorąc pod uwagę, że córka głównego bohatera ma lat ponad 25 staje się logiczne, że siłą rzeczy znajomość trwa jak we wstępnej wersji.
Na stronie 106 zdażyło się również autorowi przywoływać siebie samego do porządku zaczynając nowy akapit stwierdzeniem: „Ale wróćmy na korty”. Przyjemniejszym byłoby dla czytelnika nie używanie takiego zwrotu, gdyż natychmiastowo można wyczuć zagalopowanie się pisarza nie w tym miejscu, gdzie to być może zaplanował.
Piotr Kołodziejczak zostaje przez niektórych czytelników posądzony o faszystowskie poglądy. Być może słusznie, bo w książce stwierdza m.in.: „dobra kobieta to kobieta pod kontrolą”. Jednak co dziwniejsze obnaża także obłudę mężczyzn. Stwierdzam to po charakterystyce głównego bohatera Andrzeja, który śni o cyckach, uważa, że nie potrafi kłamać żony, podczas gdy zataja przed nią prawdę. Czy dla kobiety nie jest to równoznaczne z kłamstwem?
Autor w zamierzeniu miał obalenie mitu, iż pozornie monotonne życie może pewnego dnia stać się przewrócone do góry nogami. Z równą zamierzeniu precyzją nakreśla w książce monotonny świat, gdzie następnie sielankę przerywa tytułowa kobieta niespodzianka.
Tę książkę polecam osobom nie wymagającym w książkach tzw. drugiego dna. Również miano powieści zmieniłabym na określenie jednowątkowego opowiadania. Mało wartka akcja nie wciąga. Zbyt długie rozważania nużą. Postaci są zwyczajnie szare. Natomiast koniec historii zbyt odbiega od całości konstrukcji.
winterolmostover