Po raz pierwszy sięgnęłam po prozę Rodziewiczównej gdy miałam 12 lat i skończyłam piątą klasę podstawówki. Były wakacje, a ja rozczytałam się w "Anima Vilis". Ta powieść spodobała mi się tak bardzo, że do końca laby od szkoły przeczytałam jeszcze kilka książek tej pisarki. Dlaczego? Bo polubiłam jej pióro, zauroczył mnie klimat jej książek, taki niepowtarzalny i sielski. Lubię powieści, których akcja dzieje się dawno temu. Dzięki temu mam taką literacką lekcję historii i niepowtarzalną szansę poznania dawnych dziejów od strony życia zwykłych ludzi, zwyczajów i tradycji, które dziś już odeszły do lamusa. Ktoś powie, że w młodości przeczytałam tyle książek Rodziewiczównej, bo w PRL-u nie istniała tak jak dziś bogata literatura kobieca - tzw. babskie czytadła. To też nie jest trafne stwierdzenie. Bo mi wcale nie przeszkadza fakt, że tymi powieściami zaczytywały się moje babcie i prababcie. Książki są tak wspaniałe, że mimo upływu lat nie straciły kompletnie na uroku. I gdy ktoś zarzuci tej autorce, że pisze w sposób sielski i słodki to też zaprzeczę . Po prostu wtedy były inne czasy, inaczej pojmowano honor, który dziś już chyba niewiele znaczy(oczywiście są wyjątki).
"Klejnot " to piękna powieść, której głównymi bohaterami jest polska szlachta zamieszkująca Kresy Wschodnie, a akcja toczy się w czasie zaborów. Nie jest łatwo być rządzonym przez rosyjskiego zaborcę. Koniunktura na rynku rolnym jest niesprzyjająca, dodatkowo we znaki dają się anomalia pogodowe i choroby roślin oraz inwentarza. Gnębią podatki i żydowskie procenty od udzielonych pożyczek, bez których nie można utrzymać majątku. A poddani cóż czasem kradną i oszukują , a dodatkowo jeszcze obie strony rujnują procesy sądowe. Jednym słowem czasy nad wyraz trudne. A jednak polscy dzielni choć zubożali szlachcice za wszelką cenę nie chcą porzucić ojcowizny i sprzedać rodowych dworków jak Seweryn Sokolnicki. Zmęczony codzienną walką o byt, załamany, z trudem gospodarzy przy pomocy serdecznego przyjaciela i leśniczego swoich dóbr Szymona Łabędzkiego. Siostra Seweryna - Józia wychodzi za mąż za lekkoducha i próżniaka Ilinicza i cierpliwie znosi jego lenistwo i hulanki. Nie może się jednak pogodzić ,że sprzedażą rodowego gniazda. A Basia z Horodyszcza dzielnie radzi sobie ze sknerą stryjem, który niby pośredniczy w spłacie procentów i ułaskawieniu Żydów. A jednak każde z nich dzielnie i za wszelka cenę nie poddaje się i chce przeżyć ciężkie czasy na rodzinnej ziemi. Piękne i wzruszające postacie, inne czasy kiedy ludzie potrafili bardziej się wzajemnie zrozumieć, darować urazy i godzić się. Cóż napisać o książce ? Po prostu niezwykle wzruszająca historia losów i uczuć mieszkańców Kresów, w której nie brak i wątku obyczajowego i miłosnego i kryminalnego. Powrót na kartach lektury do czasów już historycznych i zamierzchłych, ale jednak wartych poznania. Spodobały mi się również opisy przyrody, język który przeszedł już do lamusa, a był współczesny bohaterom powieści. Ciekawa lektura, która mi chwilami przypominała "Nad Niemnem" jedną z moich ukochanych lektur szkolnych.