Kelsey wraca z Indii do domu ze złamanym sercem. Rozstała się z Renem, ale nie potrafi o nim zapomnieć. Próbuje znaleźć nowego chłopaka i umawia się z kilkoma na randki, jednak żaden z nich nie dorównuje jej byłemu. Musi także pamiętać, że pradawna klątwa nie została jeszcze złamana i czeka ich dużo niebezpiecznych przygód. Na dziewczynę czyha Lokesh poszukujący medalionów, które mogą dać mu wielką moc. Jeden z medalionów ma Kelsey, więc musi na siebie uważać. Wkrótce przyjeżdżają do niej dwaj niezwykle przystojni bracia, którzy mają za zadanie jej chronić. Bo tylko ona może zdjąć z nich klątwę i przywrócić im człowieczeństwo… Jakim zadaniom będę musieli stawić czoło? Czy wyjdą z tego cało?
Niedawno czytałam pierwszy tom serii o tygrysach, który przypadł mi do gustu. Był to debiut autorki, więc mogłam jej wybaczyć małe błędy. Indie mnie oczarowały i zapragnęłam natychmiast sama zwiedzić ten kraj. Bardzo mi się spodobał też pomysł na fabułę. Klątwa nadal jest w pewnych aspektach dla czytelnika tajemnicą, wciąż nie wiemy jakie będą konsekwencje prób jej złamania.
Początek nie wróżył nic dobrego. Pierwsze sto stron, a nawet więcej, opierało się na rozpaczaniu Kelsey z powodu rozstania z Renem, do którego ona sama doprowadziła, a także na jej randkach z nowymi chłopakami, ich konkurowaniu o jej względy. Gdyby to zajęło pięćdziesiąt stron, jeszcze bym zrozumiała, ale około sto dwadzieścia?! O ile się nie mylę, książka powinna opowiadać o klątwie, a nie randkowaniu. Później niby zaczęły się jakieś przygody, nowe zadania, lecz i tak akcja nie nabrała odpowiedniego tempa. Dopiero pod koniec tak się stało, ale nie na długo.
W „Wyzwaniu” brakowało mi Indii. Tym razem bohaterowie wyruszyli w inne miejsce i co prawda na jakiś czas zagościli w domu w tym magicznym państwie, ale już nie odczuwałam tego wspaniałego klimatu. Colleen Houck skupiła się na czymś zupełnie innym i nie wyszło jej to na dobre.
Kelsey stała się jeszcze bardziej irytująca. Cały czas użalała się nad sobą lub rozpaczała nad utratą Rena. Zachowywała się bardzo niedojrzale, infantylnie. Szkoda, że główna bohaterka nie przypadła mi do gustu, gdybym ją lubiła, powieść czytałoby się o wiele przyjemniej. Nie podobało mi się też to, że choć kochała Rena, to jednak czuła coś do Kishana. Stworzył się kolejny trójkąt miłosny, całkowicie zbędny. Nie lubiłam momentów, w których poddawała się urokowi Kishana. Choć obu braci obdarzyłam sympatią, to wolałam raczej Rena, miał swój urok. Niestety, pod koniec książki moje zdanie na jego temat się zmieniło, i to na złe.
Zakończenie wcale mi się nie podobało. Znów zakończyło się rozpaczą Kelsey, kłótniami, płaczem. Moim zdaniem „Wyzwanie” powinno skończyć się inaczej, ostatni rozdział i epilog mnie zirytowały. Jeżeli każdy tom będzie się tak kończył, będę bardzo zawiedziona.
Bardzo spodobał mi się kolejny nowy świat, jaki wykreowała autorka. Zawsze do takiego muszą się udać bohaterowie, aby złamać kolejną część klątwy. To nowa, wspaniała i magiczna kraina, w której się zakochałam. Chciałabym spędzić w niej choć chwilę.
Styl Colleen Houck poprawił się, oczywiście na lepsze. Liczyłam na to i autorka mnie nie zawiodła. Zmianę widać od razu, przyjemniej się czyta. Pani Houck ani razu nie napisała o oczywistej czynności, jaką jest mycie rąk, co jest ogromnym postępem.
„Wyzwanie” mnie rozczarowało. Liczyłam na o wiele lepszą powieść od jej poprzedniczki, a było wprost przeciwnie. Mam nadzieję, że choć w trzeciej części zostaną poprawione błędy i że zmienię swoje zdanie o całej serii. Książkę polecam mniej wymagającym czytelnikom, którzy nie zwrócą uwagi na niektóre błędy. Im na pewno lektura o wiele bardziej się spodoba, nawet będą zachwyceni. Pomysł jest świetny, niestety gorzej z wykonaniem.
Moja ocena: 5/10