Współcześni pisarze przyzwyczaili mnie do tego, że jeśli w ich powieściach pojawia się wątek romantyczny, to miłość zostaje ukazana jako uczucie opierające się na namiętności i pożądaniu. Jednak miłość nie zawsze była portretowana w ten sposób. W „Jerychonce”, książce Marii Rodziewiczówny, która po raz pierwszy ukazała się na łamach „Kuriera Warszawskiego” w latach 1894-1895, uczucia bohaterów są tak subtelne, że czasem wątpiłam, czy postacie wykreowane przez pisarkę rzeczywiście kochają.
Głównymi bohaterami „Jerychonki” jest trójka malarzy związanych ze środowiskiem cyganerii krakowskiej – Filip Osiecki, Magda Domontówna i Andrzej Oryż. Każda z tych postaci kocha, jednak bez wzajemności ze strony obiektu uczuć. Filip jest szaleńczo zakochany w żonatej kobiecie, dla której jest tylko zabawką. Magda darzy uczuciem Osieckiego, jednak nie czuje do niego pożądania. Uczucie Domontówny jest na wskroś czyste, a ona sama bardziej pragnie wcielić się w rolę opiekunki, przyjaciółki i powiernicy niż obiekt namiętności. Oryż kocha Magdę. Uczucie Andrzeja również nie opiera się na fizyczności, Domontówna jest dla niego jak muza. Ubogi malarz chce ją kochać, nie chce jednak jej posiąść. Oryż jest niczym cichy, oddany opiekun. Chociaż mężczyzna kocha Magdę, podejmuje działania, które mają poróżnić Filipa z kochanką i skierować uwagę „konkurenta” na postać Domontówny.
Życie uczuciowe bohaterów „Jerychonki” jest zagmatwane i niejednoznaczne. Czytając powieść Rodziewiczówny odnosiłam wrażenia, że jedyną osobą, która kocha autentycznie jest Osiecki. Miłość Magdy i Oryża odczytywałam jako przejawy sympatii i przywiązania, a nie gorącego uczucia.
„Jerychonka” w swym przesłaniu jest powieścią o wierności obowiązkom i wierności względem swego powołania. Szczęście uzyskują ci bohaterowie, którzy kierują się rozsądkiem i wypełniają swoje powołanie. Filip, który zatracił się w namiętności, kończy jako człowiek złamany i nieszczęśliwy. Źle ulokowane uczucie doprowadza go do marnego końca. Magda i Andrzej, którzy zdecydowali się oddać swe życie malarstwu (Domontówna) i Bogu (Oryż) uzyskują życiową harmonię i poczucie spokoju.
Maria Rodziewiczówna napisała powieść, w której udowadnia, że miłość nie jest czymś, co można „wyhodować” z przywiązania i sympatii – taka miłość nie ma szans przetrwania. Podobnie jak zaschnięta róża jerychońska podarowana Magdzie przez Filipa nie zakwita, choć Domontówna dostarcza jej wody i słońca, tak Osiecki nie jest w stanie pokochać dziewczyny, która obdarza go uczuciem i stanowi dla niego opokę w najcięższych chwilach życia.
Powieść Rodziewiczówny czytałam z dużym zajęciem. Urzekła mnie postawa bohaterów, a zwłaszcza Magdy i Oryża. Domontówna jest przedstawiona jako kobieta, która zna swoją wartość i nie przejmuje się opinią innych ludzi. Andrzej, który często pozuje na cynika i gbura, jest w gruncie rzeczy wrażliwym człowiekiem, który mocno przeżywa niedolę innych osób. Nawet Filip, który źle ulokował swe uczucia i był głupcem, który nie dostrzega, że jest wykorzystywany, zyskał moją sympatię, gdyż jako jedyny kierował się autentycznymi uczuciami, a nie poczuciem obowiązku. Jednym z większych plusów powieści Marii są błyskotliwe dialogi. Czytając rozmowy bohaterów, śledząc cięte riposty i żarciki, odczuwałam najwyższe ukontentowanie.
„Jerychonkę” poleciłabym przede wszystkim czytelnikom, którzy lubią polską literaturę klasyczną. Choć utwory Rodziewiczówny nie uzyskały wysokiego statusu w oczach krytyki literackiej, to twórczość pisarki była doceniana przez czytelników. Dziś moglibyśmy powiedzieć, że Rodziewiczówna była autorką literackich bestsellerów Młodej Polski. Myślę, że warto sięgnąć po twórczość tej pisarki.