Która dziewczynka nie lubiła bajek o księżniczkach i książętach, o magicznym zmienieniu życia na lepsze, o wierze i nadziei w lepszą przyszłość? Ja lubiłam i to bardzo. Do tej pory lubię sobie przeczytać choć kilka stron o tym przepięknym baśniowym świecie. To przenosi mnie do dzieciństwa, do czasów, kiedy sądziłam, że książę na białym koniu pewnego dnia przyjedzie i zabierze mnie do krainy szczęścia i rozkoszy. Ale dlaczego przestać w to wierzyć?
„Był sobie książę” to bajka, która została umieszczona w zupełnie dorosłym świecie, któremu daleko do baśniowej piękności i słodkości. Susanna Trit miała w życiu jeden cel. Pragnęła tylko szczęśliwie żyć wraz ze swoim przyszłym mężem i trzymała się tego marzenia ze wszystkich sił, tylko to było jej celem. Tym gorzej dla głównej bohaterki, bo gdy po dwunastoletnim związku, zamiast doczekać się oświadczyn, jedyne co dostała to przykre słowa, że to koniec: „znalazłem właściwy pierścionek, ale niewłaściwą dziewczynę”.
Książę Nathaniel (już samo imię brzmi jakoś tak szlachetnie) przyjechał do Ameryki, aby odpocząć, być może ostatni raz w swoim życiu choć trochę odciążony od obowiązków. Jego ojciec jest ciężko chory i lada dzień może umrzeć, a wtedy Nathaniel zostanie nie kim innym, a KRÓLEM. Oczywiście to niesie ze sobą takie obowiązki jak ślub z osobą której nie kocha. Może jeszcze myśleć trzeźwo o swojej sytuacji. Jeszcze, bo gdy przypadkowo spotka Susannę, wszystko się zmieni. ONA nie ma pojęcia, kim jest ON. On wie, że nie może pozwolić sobie na miłość z nią. Wygra serce, czy rozum? Jak sądzicie? A może da się to pogodzić...
Rachel Hauck stworzyła piękną i słodką historię o nadziei i wierze. Oczywiście nie ma co się oszukiwać, nie mamy co liczyć na to, że i dla nas znajdzie się tak dosłowny książę. Być może wielu czytających tę książkę uzna ją za przesłodzoną, nie mającą nic wspólnego z życiem. Myślę jednak, że nie o to chodziło autorce. Moim zdaniem nie miała to być książka o miłości, która każdemu może się przydarzyć. Jest to książka, która pokaże nam, że wszystkie przeciwności losu można pokonać, że nasze życie nigdy nie jest beznadziejne, nawet w tych najgorszych chwilach. Dodaje ona pewności siebie i zostawia po sobie miły posmak zjedzonego przed chwilą cukierka. Ta powieść to taki „Kopciuszek” połączony ze współczesnymi realiami i nie przeznaczony dla dzieci, tylko dla tych starszych dziewczynek, które nadal lubią w pewnym sensie bajki.
Przy lekturze „Był sobie książę” świetnie sobie odpoczęłam. Czytało mi się przyjemnie i szybko. Śmiało mogę ją polecić wszystkim romantyczkom, które lubią takie historie. Jestem raczej realistką, ale lubię książki, które przenoszą mnie w taki świat z nutą nieprawdopodobieństwa. Książka ta dała mi dużo pozytywnej energii i nie żałuję, że mogłam ją przeczytać.