Lucy wraz ze swoim mężem Tomem wybiera się na weekend do ich domku zwanego Kaskadą, umiejscowionego pośród lasów. A gdy jego siostra Mary nie może dodzwonić się do mężczyzny, postanawia przyjechać i dowiedzieć się, co się stało. W domku zastaje tylko Lucy, która nieporadnie próbuje tłumaczyć nieobecność Toma. Na górze w łazience jego siostra odkrywa krew.
Czy to możliwe, by z jakiegoś powodu Lucy zrobiła krzywdę Tomowi?
Faktem jest, że obie kobiety nie przepadają za sobą. Lucy widzi w szwagierce wścibską naciągaczkę, nie mającą własnego życia, druga ze stron z kolei uważa, że małżeństwo z o wiele młodszym Tomem miało dać Lucy dostęp do jego gotówki.
Czy Tomowi rzeczywiście stała się krzywda? Czy stoi za tym jego żona? A może przydarzył mu się nieszczęśliwy wypadek i dlatego nie wraca?
Nie wiemy. Ale wiemy jedno- obie kłamią.
Choć na moim koncie czytelniczym mam już całkiem sporo thrillerów wszelkiej maści, to czytając opis od wydawcy tej książki czułam, że to może być coś zupełnie innego niż dotychczas. A przynajmniej miałam taką nadzieję. Dwie kobiety, które w jakiś sposób walczą o jednego mężczyznę- i to nie żona i kochanka. Byłam niezmiernie ciekawa, która z nich kłamie.
Mary nienawidzi Lucy od samego początku ich znajomości, a to głównie przez wzgląd na to, iż uważa, że kobieta wyszła za jego brata dla pieniędzy. No, może jeszcze trochę przeszkadza jej fakt, iż jest sporo starsza od Toma. Uważa bratową za cwaną manipulatorkę, która usidliła młodszego dla pieniędzy. I liczy na to, że prawdziwa twarz jej wroga szybko wyjdzie na jaw. Co prawda od dłuższego czasu próbuje wytłumaczyć swój punkt widzenia bratu, ten jednak jest ślepo zakochany. Z kolei powód, dla którego Lucy nie trawi szwagierki, jest dość prosty- to efekt poczynań Mary. Uważa, że kobieta znudzona swoim jednostajnym życiem wtrącanie się do ich małżeństwa traktuje jako swego rodzaju hobby. Przemawia przez nią zazdrość o brata i fakt, że ten szczęśliwie ułożył sobie życie, podczas gdy ona tkwi w domu rodzinnym, opiekując się schorowanym ojcem. Bez lepszych perspektyw na przyszłość, bez mężczyzny u jej boku.
A pośrodku nich znajduje się Tom.
Od początku wyjaśnienia Lucy budziły we mnie sprzeczne emocje- z jednej strony część z nich brzmiała nawet wiarygodnie, a jednak druga połowa zupełnie niedorzecznie. Przy czym patrząc na jej postawę można by rzec, iż jej ciało samo przyznaje się do winy. Jako że widzimy ją oczami Mary to musimy założyć, że w jej obrazie dużo jest sztucznego wyszukiwania win. Jak już wspomniałam, obie panie nie są jednak święte. Każda ma coś do ukrycia.
Czy ta książka rzeczywiście miała w sobie ogromną siłę przyciągania? Nie do końca. Nie uważam jej za kiepskie czytadło, ba, rzekłabym nawet, że całkiem dobre. A jednak ilość wzajemnych oskarżeń i niekiedy zachowania godne dzieci z podstawówki sprawiły, że odbiór lektury jest trochę utrudniony. Powiem nawet więcej- chwilami obie bohaterki tak irytowały mnie swoim zachowaniem (ze szczególnym uwzględnieniem Mary), że marzyłam, by książka dobiegła końca. Przy czytaniu trzymała mnie jednak chęć poznania prawdy o losach Toma i bardzo dobrze dla mnie, bowiem zakończenie wynagrodziło mi wszelkie niedogodności tej czytelniczej "podróży". To dopiero było zaskoczenie!
"Nie wierzcie jej" to całkiem dobra historia, tyle że musicie uzbroić się w stalowe nerwy- bohaterki niejednokrotnie podniosą Wam ciśnienie (i to nie w sposób, w jaki chcielibyście). Mimo tego myślę, że warto sięgnąć po tę lekturę i wspólnie z policją przekopywać się przez górę kłamstw.
Książkę znajdziecie u wydawnictwa Muza Shadows :)