Andrzej Potocki w swojej książce, która była wielokrotnie wydawana i uzupełniana, mówi, że na miano bieszczadzkiego zakapiora trzeba sobie zasłużyć. Nie każdy, kto rzucił wszystko i wyjechał w Bieszczady, został zakapiorem.
"Tutejsze zakapiorstwo to znak towarowy chroniony patentem i produkt najwyższej jakości " - twierdzi autor.
Kim więc jest zakapior? Czy tylko brodatym zbirem niestroniącym od alkoholu? Mieszka w szałasie lub drewnianej chatce, ma psa, konia i rzeźbi świątki?
Potocki w swojej niezwykle ciekawej książce przedstawia sylwetki niebanalnych ludzi zwiazanych z Bieszczadami. Ludzie ci są twardzielami, mają osobowość, talent. Można ich też nazwać lumpami i niebieskimi ptakami. Przyjeżdżając w opuszczone Bieszczady, zostawili za sobą dawne życie, pracę, żonę, czasem też i dzieci. Są życiowymi rozbitkami, ale też romantykami XX wieku.
Gdy Bieszczady w 1947 roku opustoszały po wysiedleniach, władza ludowa nie bardzo wiedziała, co zrobić z tą częścią kraju. Zaczęto od budowy dróg i rozwoju gospodarki leśnej. Do ciężkiej fizycznej pracy drwala ściągało wielu mężczyzn z całego kraju. Płacono dobrze. Ale w tym opuszczonym przez Boga i ludzi zakątku nie było na co wydawać zarobionych pieniędzy. Kupowano więc alkohol. Wspólną cechą wszystkich zakapiorów jest pijaństwo. Łączyły ich też miłość do wolności i swobody. Tu, wśrod zalesionych gór można było ukryć się przed ludźmi, przed wspomnieniami i przed władzą ludową.
Potocki przedstawił życiorysy swoich bohaterów, opisał ich bieszczadzkie losy, opowiedział anegdoty. Wśród bohaterów książki znaleźli się m.in. Lutek Pińczuk z Chatki Puchatka na Połoninie Wetlińskiej, Julek i Krzysztof Bross znad Soliny, Kaziu Klich ekscentryczny nauczyciel i Władek Nadopta, dla którego Wojtek Belon z Wolnej Grupy Bukowina napisał piosenkę "Majster Bieda".
Potocki nie idealizuje swoich bohaterów. Przedstawia ich jako normalnych ludzi, z ich zaletami i wadami, talentami i życiowymi dramatami. Przyjechali w Bieszczady, by zacząć swoje życie od nowa. Czasem to była ucieczka, czasem bezradność wobec rzeczywistości. Niektórzy mieli za sobą studia, tytuł magistra czy inżyniera. Wielu ciężko pracowało na życie. Część z nich jako ludowi artyści na bazarkach, czy w swoich galeriach sprzedawała wyrzeźbione przez siebie bieszczadzkie diabły, anioły lub Madonny.
Ludzie opisani w tej książce to historia Bieszczad. Mają tu swoje miejsce. Czasem też pomniki. O wielu z nich można poczytać w internecie, także na Wikipedii. W kilku znanych bieszczadzkich restauracjach portrety zakapiorów wiszą lub są wymalowane na ścianach.
Książka "Majster Bieda" przemówi do tych, którzy czują bieszczadzkie klimaty. Nie do eleganckich turystów ceniących wygodę, tylko do łazęgów, włóczykijów, do romantyków, takich jak bohaterowie książki.
Autor pisze świetnym gawędziarskim stylem. Nie raz się zwruszyłam, nie raz uśmiałam. Zachęcam do spotkania z zakapiorami. Nie trzeba ich się bać. W każdym człowieku kryje się piękno. To ciekawa książka, bo w końcu cóż może być ciekawszego na ziemi niż drugi człowiek, choćby zakapior.