Każdy z nas zastanawia się jak będzie wyglądało jego życie za kilka lat. Czy spełni swoje marzenia, zrealizuje się zawodowo i prywatnie. Myślimy też nad tym jak bardzo upływ czasu i rosnące doświadczenie zmieni nas samych. Bo przecież ludzie się zmieniają. I chociaż nie wiem jak bardzo będziemy starali się przed tym bronić, nic nas przed tym nie uchroni.
Tematykę przemiany człowieka prezentuje Liane Moriarty w swojej książce pod tytułem "Kilka dni z życia Alice". Autorka ta, pochodząca z Australii, szybko znalazła się na liście bestsellerowych pisarzy. Debiutowała powieścią "Three wishes" w 2004 roku. Sześć lat później pojawiła się opowieść o Alice, wydana w Polsce w maju 2011 roku.
Alice Love upadła podczas ćwiczeń na siłowni, silnie uderzając się w głowę. Podczas kilku minut nieprzytomności, dowiadujemy się, że ma ona 29 lat i właśnie spodziewa się swojego pierwszego dziecka. Wiemy też, że jej mąż Nick to ideał mężczyzny, bratnia dusza. Alice jest więc szczęśliwą młodą mężatką, cieszącą się życiem i równocześnie zmagającą się z problemami zwykłego, szarego człowieka. Dlaczego więc po odzyskaniu świadomości ma wrażenie, że znalazła się w zupełnie innym świecie? Dlaczego jest na siłowni, ubrana w koszulkę z dinozaurem? Jakim cudem pierwszą osobą jaką zobaczyła jest nielubiana koleżanka z pracy? I czemu nikt nie wierzy, że jest w ciąży?
Z pamięci Alice zniknęło 10 lat. A to jakiej metamorfozie uległo jej życie i ona sama, wydaje się nieprawdopodobne. Ma trójkę dzieci i rozwód na karku. Rozwód? Jej głębokie uczucie do Nicka po prostu wyparowało, a między nimi stanęła ściana wzajemnych oskarżeń, żalu i gniewu. W dodatku Alice straciła nić porozumienia ze swoją siostrą, stając się z cichej myszki bogatą aktywistką społeczną. Każdy dzień pozbawiony pamięci z kilku lat, to czas kiedy Alice poznaje nową siebie. Nie wierzy, że zaszły w niej tak wielkie zmiany, że stała się tak odmienną osobą. Jej młodzieńcze ideały legły w gruzach, a trzydziestodziewięcioletnia Alice nie ma nic wspólnego z tą sprzed dziesięciu lat.
Bohaterka po kolei musi odtworzyć swoje życie. Na nowo poznaje swoje dzieci, odkrywając ich troski, których wcześniej nie dostrzegała. Musi też przypomnieć sobie tajemniczą Ginę - czy była jej przyjaciółką czy wrogiem, mającym romans z Nickiem? No i jak wyglądają jej relację z nowym kochankiem? Fragmentaryczne obrazki nawiedzające jej umysł, powoli zwiastują odzyskanie pełnej pamięci. Tylko czy Alice chce powrócić do 2008 roku czy nadal pozostać w szczęśliwszym 1998?
Narracja "Kilku dni z życia Alice" prowadzona jest z perspektywy trzech osób. Oprócz głównej bohaterki, głos zabierają jej siostra Elisabeth, kobieta rozgoryczona, zmagająca się z problemem niepłodności oraz Frannie, przybranej babci Alice. Każda z trzech kobiet to odmienne postacie, odmienne charaktery z różnorodnymi problemami i troskami. Jednak ich wspólny głos daje pełny obraz nie tylko życia Alice, ale i problematyki przemijającego czasu.
Liane Moriarty w swojej powieści próbuje ukazać, jakiej zmianie podlega człowiek w ciągu swojego życia. Na przykładzie Alice udowadnia, że nasze pragnienia i marzenia ulegają zmianie, że nic nie trwa wiecznie. To, co wydawało się trwałe, rozpada się. To, kim chciało się być, nie realizuje się. Szczęście przemienia się w pozbawione energii życie, otoczone zbytkiem i podążaniem za chwilową przyjemnością. Bohaterowie powoli się poddają, nie walczą siebie i swoich bliskich, bezkrytycznie poddając się codzienności i osądowi innych.
"Kilka dni z życia Alice" może i jest książką dającą sporo do myślenia, ale nie zmienia to faktu, że jej forma jest raczej przeciętna. Świetna historia przytłoczona jest prostym stylem, nakierowanym na zwykłego zjadacza chleba, pozbawionego refleksji. Autorka stworzyła powieść dla mas, nie wkładając w nią większego nakładu pracy. "Kilka dni z życia Alice" jest więc świetną propozycją dla tych, którzy oczekują wyłącznie ciekawej historii praktycznie pozbawionej artyzmu.
Pani Moriarty - mogła Pani wycisnąć z tego pomysłu znacznie więcej!