Biorąc do ręki książkę Marleny Rytel utrzymaną w przyjaznych, pozytywnych pomarańczowych barwach może się wydawać, że sama powieść jest taka. Opis sprowadza nas na ziemię i wiemy już, że czeka nas bolesna i trudna lektura.
***
"Czy ojciec pijak do dobry powód, by pić? By się staczać? Oczywiście, że nie! Każdy jest odpowiedzialny sam za siebie."
***
"Kiedy znów zaświeci słońce" to "dorosły" debiut autorki i automatycznie nasuwa się pytanie czy udany. Moja odpowiedź brzmi: jak najbardziej.
Autorka zdecydowała się wybrać trudną tematykę na swoją książkę: alkoholizm, utrata dziecka, przemoc domowa, brak miłości, samotność. Fabuła podzielona jest pomiędzy kilku bohaterów, z których każdy boryka się z trudnym, życiowym dramatem. I tak poznajemy Agnieszkę, Katarzynę, Zdzisława i Patrycję. Ich losy nie są przedstawione czytelnikowi w całości, rozdziały z poszczególnymi bohaterami przeplatają się ze sobą, tym samym wzbudzając większe zaciekawienie i chęć poznania dalszych ich losów.
Książka nie jest zbyt duża objętościowo, bohaterów zaś sporo i tym co, nie tyle mi zaimponowało dowiodło, że autorka ma talent to umiejętność do tworzenia ludzkich historii na stosunkowo niewielu stronach ,które są spójne i konkretne, a każda z nich mogłaby posłużyć za podstawę do osobnej powieści. Prowadzone dialogi są naturalne, swobodne i jak najbardziej realistyczne, łącznie z nielicznymi wulgaryzmami, które znalazły się w książce. Owszem, niektóre opisy zdawały mi się nieco przydługie i prześlizgiwałam się po nich wzrokiem, ale na szczęście nie było dużo takich momentów. Jednakże tym co uznałabym za element zbędny (choć bez wątpienia zaskakujący) był pewien wątek z ciotką Agnieszki.
***
"Nie należy wiązać się z nikim z powodu pustki w życiu. Z powodu samotności. Samotność to najgorszy doradca."
***
Tak sobie siedziałam i myślałam nad tą książką i doszłam do wniosku, że jest jak prawdziwe życie. Czytając wkraczamy w świat w ludzkich dramatów, przemocy, krzywdy, łez; odczuwamy współczucie, wzruszenie ściska nam gardło i pewnie niejednokrotnie wyciska łzy z oczu; czujemy wściekłość, niektórymi bohaterami chcielibyśmy potrząsnąć, gniew, złość, żal, że życie potrafi być tak niesprawiedliwe, tak wstrętne i cholernie trudne.
I kiedy zmieniamy kolejną stronę i widzimy część drugą o tytule, który daje nadzieję, to przynajmniej w moim sercu zrodziła się naiwna nadzieja, że losy bohaterów odmienią się w jakiś cudowny sposób, bo to przecież fikcja, bo autorka ma moc tworzenia... i mogłaby to zrobić. Robi to, ale nie tak jak byśmy sobie tego życzyli, jakbym ja sobie tego życzyła. Bo takie właśnie jest prawdziwe życie. Tu nie ma jednoznacznych happy endów, czasem nie ma ich w ogóle, czasem są, ale nie takie jak je sobie wyobrażaliśmy.
***
"Kiedy znów zaświeci słońce" to książka bolesna w każdym calu, choć napisana prostym językiem, trafiającym do każdego czytelnika, to czyta się niezwykle ciężko. Autorka daje swoim bohaterom nadzieję, szansę na lepszy los, na zmianę, jednak postaci przez nią stworzone są różnorodne, jedne silniejsze, inne słabsze. Nie dla każdego z nich zaświeci słońce.
Ale to nie jest tak, że ta powieść jest tylko o smutku, tragedii i złych rzeczach. Jest też o sile, którą trzeba w sobie odnaleźć, by dalej iść przez życie. Jest o umiejętności przyznania się do swoich wad, słabości i przyznać przed samym sobą, że się zawiodło. Jest o wzajemnej pomocy, pokazuje, jak dobry wpływ ma grupa wsparcia.
***
"Nie oceniaj człowieka po jego przeszłości. Liczy się teraźniejszość."
***
Historie stworzone przez Marlenę Rytel mogą być historiami ludzi, których mijamy każdego dnia na ulicy, niejednokrotnie naszych sąsiadów, znajomych. Każda z osób, która staje na naszej drodze może mieć za sobą bolesną i trudną przeszłość. Nie oceniajmy po tym jaka ta przeszłość była, liczy się to kim jesteśmy teraz.
Czy polecam? Tak, o ile lubi się takie historie. Plusem są lekki język, naturalność i talent autorki do tkania ludzkich historii.