June jeszcze będąc dzieckiem doświadczyła okrucieństwa związanego z wojną, co w dużej mierze zaważyło na jej dalszym życiu. Szukając ratunku w ogarniętej wojną Korei, straciła całą swoją rodzinę. Po wielu latach stała się zaradną, pewną siebie, choć od pewnego czasu nie cieszącą się najlepszym zdrowiem kobietą z New Jersey, która po latach rozłąki postanawia odnaleźć swojego syna. Hector Brennan z kolei z powodu pewnych wydarzeń z przeszłości zdecydował się wstąpić do wojska i wziąć udział w wojnie koreańskiej. Wiele tam przeszedł, a jego obecne życie w Fort Lee wielu uznałoby za osobistą porażkę, jednak on sam na nie nie narzeka. Jest też Sylvie, żona pastora, którą oboje poznali podczas swojego pobytu w Korei, a która dla obojga wiele znaczyła. Jej również będzie nam dane przyjrzeć się bliżej. Co łączy tą trójkę i jakie były ich wzajemne relacje? Przekonajcie się sami.
Wróćmy teraz na chwilę do poszukiwań syna, które również odgrywają tu ważną rolę. Wspominając pewne swoje decyzje, June ma wrażenie, że zaniedbała swoje relacje z Nicholasem. Chciałaby też poznać powód, dla którego zerwał z nią kontakt - po wyjeździe do Europy pisał do niej listy, następnie same pocztówki, ale i te znaki życia stopniowo zanikały. Po wynajęciu prywatnego detektywa dowiedziała się, że najprawdopodobniej był zamieszany w liczne przestępstwa, ale i to jej nie powstrzymało. Może decydująca była również chęć ponownego spotkania w obliczu prześladującego ją widma śmierci? W każdym razie jest bardzo zdeterminowana, a do swojej wyprawy spróbuje przekonać także Hectora. Tylko po co? I czy aby na pewno jest gotowa na to, jakie mogą być jej rezultaty?
To opowieść o okrucieństwie wojny i ich następstwach, trudnych wyborach, cierpieniu, poświęceniu, śmierci, a także miłości, której często nie potrafimy okazać. Ukazuje jedne z najgorszych aspektów świata, jednak pozwala wierzyć, że wciąż istnieją w nim zalążki dobra, choć i ono często ma swoją cenę. Jest pełna rozmaitych uczuć i emocji, a użyty na okładce zwrot "Miłość może zranić bardziej niż wojna" znalazł się na niej nie bez powodu. "Kiedy ulegnę" ukazuje też walkę z chorobą, własnymi ograniczeniami i oswajanie się bohaterów ze śmiercią, której obecność trudno jednak tak po prostu zaakceptować.
Autor skupia się głównie na zapoznaniu nas z bohaterami, ich osobowością i przeżyciami, jednak dawkuje je stopniowo, ukazując subtelne powiązania między poszczególnymi z nich. Dzięki temu naszym oczom ukazuje się coraz dokładniejszy portret psychologiczny danych postaci - znając ich przeszłość i tok myślenia możemy lepiej zrozumieć ich postępowanie, wczuć się w ich sytuację. Jednocześnie, chcąc poznać dalszy ciąg konkretnego wątku, musimy mimowolnie zapoznać się z kolejnymi rozdziałami, by ostatecznie dopasować wszystkie elementy tej misternie opracowanej układanki.
Akcja jest bardzo rozłożona w czasie i niekoniecznie chronologiczna, co jednak nie wprowadza większego zamętu. Bohaterowie są ciekawi i barwni. Mają na sumieniu większe lub mniejsze przewinienia, nie są czarno-biali. Autor nikogo tu nie ocenia, pozostawiając tą kwestię do rozstrzygnięcia czytelnikom, a idąc za jego przykładem wolałabym również nie zdradzić za wiele. Do tej książki robiłam trzy podejścia, jednak cieszę się, że ostatecznie ją przeczytałam. Chang-Rae Lee stworzył historię przejmującą, dopracowaną pod względem psychologicznym i oddziałującą na czytelnika całą gamą emocji. Naprawdę warto było się z nią zapoznać.
"Dobrze wiedział, że nie ma gorszej odmiany samotności niż ta, która wynika z użalania się nad własnym losem."