Najbardziej smocza książka tego roku? Czy to ona?
Takim sloganem posługuje się wydawnictwo, a dziś opowiemy sobie, czy ma to sens.
Reklama - wydawnictwo uroboros
W lutym premierę miała książka „onyx storm” chwile później „kiedy wykluł się księżyc”. Obie pięknie wydane, obie o smokach, ale czy obie dobre? Cala seria Empireum ma rzeszę fanów, w tym i mnie, więc nie mogłam przejść obojętnie obok smoków!
Fakt, książka mnie zaskoczyła, jednak nie podobała mi się jakoś bardzo, mam wrażenie, że w tym roku pojawi się dużo lepszych książek.
„Raeve pracuje dla grupy rebeliantów jako elitarna zabójczyni. Jej zadaniem jest wykonywać rozkazy i nie dać się złapać.
Kaan Vaegor, jeździec smoków, pogrążony w żałobie po stracie bliskiej osoby, przejmuje władzę w sąsiednim królestwie. Aby ukoić niedający mu spokoju ból serca, wyrusza w podróż. Gdzie spotyka uwięzioną Raeve.
Razem muszą zmierzyć się z prawdą o swojej przeszłości”. - opis od wydawcy.
Przytaczam go wam, ponieważ mam wrażenie, że on jest wyciągnięty z kapelusza i nie zdradza tutaj nic co dostaniemy.
Główna bohaterka owszem jest zabójczynią, ale jesteś bardzo młodą osobą. Jest nawet za młoda jak do tego, jaką funkcję pełni i co musi wykonywać. I to jest mój pierwszy zarzut coś, co spotykam bardzo często w Zagranicznych książkach, a mianowicie bohaterowie są za młodzi tego co robią (tak wiem, w Ameryce, żeby wydać książkę trzeba bardzo dużo pieniędzy i w ten sposób autorzy dostają dofinansowanie jeżeli książka mieści się w danym przedziale wiekowym dla czytelnika, przez co książki 18 + często lądują w tych kategoriach 15 + żeby tylko dostać pieniądze).
Jednak jeżeli mówimy o samej fabule, to ile ona miała dodanych scen bez sensu, które nie wnosiły nic do książki, to jest aż przerażające. Nie jest to cienka książka, a dostajemy sporo takich smaczków właśnie na początku które sugerują nam, że w którymś kierunku pójdziemy, tylko po to, aby kilka stron dalej uśmiercić bohatera albo w ogóle o tym wątku zapomnieć. I dla mnie to są takie zapchajdziury, których ja nie rozumiem.
To, co uderzyło mnie chyba najbardziej to fakt, jak ta książka jet schematyczna i przewidywalna, bo ok mamy zabójczynie, mamy i uwięzienie, mamy jak możesz się domyśleć uwolnienie. Tak samo romans, do mnie totalnie nie trafiał. Jeśli, ktoś lubi to super, rozumiem. Jednak ja chyba liczyłam na drugą "nibynoc", ale ze smokami. Ja wtedy po prostu skakałabym z radości, bo świat naprawdę mnie sobą zainteresował nawet i nieszczęsne smoki, która tak naprawdę do "fourth wings" nie mają podjazdu.
I nie odejmuje temu że książkę czytało się całkiem fajnie, pomimo tego że zajęło mi to prawie miesiąc. Ja zazyczaj książki czytam max tydzień. Pomysł był genialny, ale wykonanie niestety mi się nie podobało. Bo rozlweczony sposób pisania to jedno ale dowanie masę niepotrzebnych opisów czy dziwnych porównań, sprawiło że nie miałam ochoty czytać tej książki.
Oczywiście na + zasługuje to przepiękne wydanie i to, że akcja była ciekawa. Fakt jest jej stosunkowo niewiele, patrząc na gabaryty książki, ale kiedy się pojawia jest dynamiczna i dobrze opisana.
Jeszcze muszę wspomnieć o tym jak ta książka została napisana, bo mnie osobiście śmieszy. Mamy tu język taki fantastyczny, tyle że z masą ozdobników i jakichś dziwnych porównań. Z tego co gdzieś tam czytałam w angielskim wydaniu tego aż tak dużo nie było, więc możliwe jest to że tutaj tłumacz nie wiedział jak ładnie tłumaczyć niektóre rzeczy i dał zpolszczoną wersję.
Dla mnie to jest taka historia 3,5 ⭐️.