Należałoby zacząć od tego, że debiut Elizy Dąbrowieckiej „Miło było cię porwać” to książka bardzo filozoficzna, skłaniająca do rozmyślań, posługująca się metaforami. Co bowiem można powiedzieć o samej fabule? Mamy dwie kobiety: zagubioną gdzieś w macierzyństwie Magdę oraz niespełnioną zawodowo i w życiu miłosnym Karolinę. Kobiety mają zupełnie różne charaktery, inne marzenia, inne poglądy na życie, a jednak coś je łączy. Nie czują szczęścia w swojej aktualnej sytuacji. Pewnego dnia zostają porwane i wykraczamy w zupełnie inny świat.
Rzeczywistość zmienia się w przestrzeń iluzji i absurdu, mamy Człowieka z Głowy, który wyznacza kobietom nietypowe zadania. Wszystko staje się możliwe podróże w czasie i przestrzeni, zmiana w coś innego. Kiedy wydaje się, że wszystko wraca do normy, znów dzieje się coś dziwnego. Fabuła jest poplątana i tak naprawdę nie ma dużego znaczenia to czy kobiety wyjdą cało z opresji, czy znajdą ukryty skarb, nie wiadomo bowiem nawet czy wszystkie ich przygody dzieją się naprawdę — choć wszystko na to wskazuje.
W fabule można się pogubić, można by uznać, że jest bezsensowna, bo ma ona charakter tylko symboliczny. Kobiety wprowadzone w nietypowe sytuacje uczą się różnych rzeczy, dochodzą do własnych wniosków, cały czas dzielą się z czytelnikiem swoimi przemyśleniami. Nie podają jednak gotowych rozwiązań na poszczególne problemy. Nie można powiedzieć, że książka uczy, co należałoby zrobić, raczej skłania do rozmyślań nad naszym prywatnym sensem życia, własnymi marzeniami, lękami, ograniczeniami. Jednocześnie uświadamiając, że u każdego te aspekty różnią się od siebie.
Poruszanych jest tu również (często między wierszami) dużo problemów współczesnego świata. Głównie autorka skupia się na sytuacji kobiet, choć sądzę, że i wielu mężczyzn mogłoby się odnaleźć w tej książce.
Język powieści jest bardzo poetycki, jednak mam tu mieszane uczucia. Momentami wydawał mi się przesadzony, jakby ta poetyckość wciskana była na siłę. Zbyt wymyślne, naciągane metafory. Myślę, że niektóre fragmenty były po prostu niepotrzebne. Mimo to w treści kryje się też wiele naprawdę pięknych opisów Warszawy. Kocham to miasto i bardzo utożsamiałam się z tym, w jaki sposób autorka je widzi. Wiele przemyśleń dotyczących właśnie tego miejsca pokrywało się z moimi własnymi i można powiedzieć, że się tu odnalazłam.
Każdy z tej książki może wyciągnąć coś innego, skupić się na innym jej fragmencie, a nawet zrozumieć go inaczej, dopasować do siebie. To z pewnością jest zaleta powieści. Cieszę się też, że zostały poruszone ważne problemy, jak chociażby depresja poporodowa, zagubienie samej siebie w życiu rodzinnym, niebezpieczeństwa, jakie czyhają głównie na kobiety, problemy zawodowe, miłosne, żałoba, niespełnione ambicje.
Może nie jest to książka, która wniesie do naszego życia bardzo dużo. Nie wysuwa jakichś niesamowitych wniosków, fabuła też nie jest mocno wciągająca, ale jednak niezaprzeczalnie powieść skłania do refleksji i pozwala nam, w szczególności nam kobietom, przyjrzeć się sobie, a co z tego wyniknie, to już zależy od nas samych. Dlatego z mojej strony polecam się z nią zapoznać.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.