Ava i Matt Atkins to młode małżeństwo z poukładanym życiem. Mieszkają przy eleganckiej ulicy, mają oddanych przyjaciół i są rodzicami dwuletniej Abi. Pewnego dnia ich sielanka, zamienia się w największy koszmar każdego rodzica. Gdy Ava schodzi na dół, odkrywa, że drzwi od domu są otwarte, a Abi, która siedziała przypięta w wózku, zniknęła. Czy dwuletnia dziewczynka, która jeszcze dzień wcześniej nie potrafiła wypiąć się sama z wózka, nabyła taką umiejętność i wybiegła z domu, czy może została uprowadzona? Ava przez kilka minut szuka dziewczynki sama, a gdy nie może jej odnaleźć, wzywa policję. Rozpoczynają się gorączkowe poszukiwania. Po roku od tragedii nadal nie wiadomo, co stało się z Abi. Ava obwinia się, że nie domknęła tamtego dnia drzwi, co sprawiło, że jej mała córeczka zniknęła. Matt stara się ruszyć naprzód. Namawia na to samo swoją żonę, która wciąż żyję przeszłością. Gdy sąsiedzi z domu obok, organizują wystawne przyjęcie z okazji ukończenia rocznego remontu, Matt widzi nadzieję, aby wyprowadzić żonę z powrotem do ludzi. Ava się opiera, ale ostatecznie ulega namową męża i przyjaciół. Zwyczajna sąsiedzka impreza, sprawia, że w Avę uderzają wspomnienia tamtego dnia ze zdwojoną siłą. Jedno zdanie zmienia wszystko, co pamiętała z tamtego dnia. Czy to szansa na wyjaśnienie, co stało się tamtego wrześniowego dnia z dwulatką?
Autorka wykreowała bardzo ciekawe postacie, z którymi łatwo się utożsamić. Ava to podziurawiona przez zaginięcie córki kobieta, będąca cieniem samej siebie. Stara się żyć, iść naprzód, ale wciąż wraca do bolesnej przeszłości. Matt stara się być podporą dla swojej żony, ale nie potrafi brać odpowiedzialności za więcej niż jedno życie. Akcja podzielona jest na teraźniejszość oraz przeszłość z perspektywy Matta, oraz Avy. Taki zabieg był strzałem w dziesiątkę, co pozwoliło spojrzeć na wydarzenia sprzed roku z szerszej perspektywy oraz dostrzec jak obecnie z całą sytuacją radzą sobie rodzice zaginionej Abi.
Impreza sąsiedzka moim zdaniem nie jest stuprocentowym thrillerem, a na pierwszy plan wysuwa się tutaj obyczajówka, w której kluczową rolę odgrywają emocje matki, która w niewyjaśnionych okolicznościach straciła swoje dziecko. Ava wciąż żyje nadzieją, że jej córka gdzieś żyje i uda się ją sprowadzić do domu. Nie radzi sobie z podejściem Matta, który nalega, aby urządzić małej pogrzeb i zacząć żyć dalej. Kobieta unika kontaktów z sąsiadami, nie chcąc widzieć znowu tego spojrzenia, że córka zaginęła z powodu jej lekkomyślności i niedomknięcia drzwi. Sąsiedzi szepczą za jej plecami, co jest kolejnym powodem, dla którego Ava nie chce iść na przyjęcie. Przez rok nie dostrzegała, ile sekretów nawarstwiło się wokół niej na tej spokojnej ulicy. Czy ta okolica zawsze była taka obłudna, czy stała się taka w dniu zaginięcia Abi?
Akcja w najnowszej powieści Lynes biegnie swoim własnym rytmem. Ava raz po raz, wraca wspomnieniami do dnia, gdy straciła dziecko. Rozgrzebuje rany męża, rodziców chrzestnych córki, sąsiadów. Sporo jest tutaj wewnętrznych przemyśleń, które czasami wydają się powielać, ale też są kluczowe do zamknięcia całej historii. Przez większą część powieści czytelnik odczuwa żałobę Avy oraz innych bohaterów. Im bliżej końca książki, tym akcja mocno przyspiesza, a czytelnik zostaje wrzucony w wir dramatycznych wydarzeń. Z zapartym tchem przewracamy strona za stroną, aby dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się tamtego wrześniowego poranka. Ostatecznie finał jest dobry, ale niektóre aspekty można przewidzieć. Mimo wszystko książka zrobiła na mnie dobre wrażenie.
Podsumowując, najnowsza powieść S.E. Lynes to dobra powieść obyczajowa z elementami thrillera. Tajemnice, sąsiedzkie sekrety i rodzinna tragedia, która zmienia wszystko. Jeżeli szukacie dobrej książki, z którą spędzicie jeden maksymalnie dwa wieczory, polecam wam nowość od Lynes. Niecierpliwie czekam na kolejną powieść.