Nie mogłam przegapić tej książki, już pierwsza część tej serii skradła moje serce, więc ucieszyłam się, że autorka napisała dalszą część. Tym bardziej, że tym razem nie będziemy odwiedzali tylko Warszawy i Lutomierzyc, ale również mamy okazję przenieść się do XIX wiecznego Zakopanego i na Syberię.
Chociaż jestem zadowolona z tej lektury, to jednak mam pewne zastrzeżenia. Po pierwsze nie podobała mi się okładka, która całkowicie nie zgrywa się z tytułem, bo o ile część "Kiecka i krynolina" miała okładkę odpowiadającą treści to tu jest typowa okładka z romansidełka a nie ma powiązania z tiurniurą czy kiecką. Bardziej mnie jednak początkowo irytowała lektorka, gdyż tym razem słuchałam audiobooka. Nie bardzo mogłam się skupić na treści książki, lecz gdy przywykłam do tego głosu, słuchanie poszło już lepiej. Czasem naprawdę lepiej słuchać jest komputera, bo chwilami jest śmieszniej...
Pomijając te może niezbyt istotne mankamenty książka jest naprawdę wciągająca.
Tym razem przed znaną już nam toaletką z poprzedniej części siada Agata, córka Zośki. Jest bardzo zaskoczona, że po drugiej stronie lustra nie widzi swojego odbicia i nawet nie ma tam odbicia sypialni mamy. Lecz dziewczyna po drugiej stronie chyba jeszcze bardziej jest zdziwiona, a wręcz przestraszona. W końcu gdy zaczynają ze sobą rozmawiać, okazuje się, że Agata jest bardzo podobna do siostry Anastazji, Bogusi. Do rozmowy włączają się ich matki, czyli Zofia i Zośka.
Zofia ma poważny problem, gdyż przebywający w Zakopanem jej syn Gustaw umiera na gruźlicę. Nie pomagają mu używane wtedy metody walki z tą podstępną chorobą. Przydałyby mu się współczesne antybiotyki..., ale jak to zrobić?
Za pomocą tajemniczej toaletki przeniesiemy się razem z Agatą do klimatycznego Zakopanego za czasów Tytusa Chałubińskiego, które zupełnie inaczej wtedy wyglądało niż obecnie. Inni ludzie, ciche, wąskie uliczki, Krupówki bez dzisiejszego blichtru, tłumów turystów.
"Zakopane. Pięknie tu było tak, że chciało się uklęknąć i dziękować Bogu za te cuda. Tu bliżej było do Niego niż podczas mszy w kościele."
Poznajemy historię regionu, początki turystyki, dowiemy się jak walczono z chorobami (np. z cholerą), zachwycimy się opisami tatrzańskich krajobrazów.
No i oczywiście dowiemy się co to jest tiurniura i jakie były jej zalety oraz wady. Ja bardzo się cieszę, że obecnie nie musimy się wciskać w te dość niewygodne stroje, chociaż czasem chciałoby się tak być wystrojona damą...
Bajkowa i fantastyczna nieco opowieść jest wspaniałym relaksem i bardzo dobra zabawą a jednocześnie wiele możemy się z niej nauczyć, wyciszyć, powspominać swoje pobyty w naszych pięknych górach...
Polecam.