Kibuce - socjalistczny mikrokosmos. Rozsiane głównie po całym Izraelu, choć jeden z nich założono również na warszawskiej Pradze. Do dziś w nieco zmienionej formie istnieje ich ponad 200, a żyje w nich sto tysięcy ludzi. Eksperyment, którego początki datowane są w 1910 roku. Kolejny, jak w przeczytanym ostatnio „ Auroville”, fenomen społeczno - gospodarczy.
Czym były (i są) kibuce? Miejscem, gdzie wcielano w życie zasady utopijnego socjalizmu. To właściwie spółdzielcze gospodarstwa rolne, w których główną zasadą była wspólna własność, całkowita równość płci, wspólnota majątku oraz… wspólnota dzieci. Od razu po urodzeniu maluchy trafiały do kibucowych domów dziecka, gdzie zapewniano im opiekę, godziwe warunki życia i edukacji oraz ideowe wychowanie. Z rodzinami mogły się widywać jedynie dwie godziny dziennie, jeśli rodzice i dzieci mieli czas i ochotę.
„Byliśmy przyszłością” to nie jest opowieść o kibucach, tylko wspomnienie jednego z kibucowych dzieci - Jael Neeman. W podróż do własnego dzieciństwa i młodości spędzonej w galilejskim kibucu Jechaim zabiera czytelnika dorosła już dziś kobieta - dezerter, która urodziła i wychowała się w kibucu. Opuściła go przy pierwszej nadarzającej się okazji, gdy tylko dorosła, zyskała samoświadomość, zdała sobie sprawę z niezaspokojonej potrzeby indywidualizmu i osobniczej odrębności. Opisuje swoje kibucowe życie, co się czuje i kocha wychowując się bez mamy i taty oraz rodzinnego ciepła. Jak to jest być małą cząstką wielkiej całości, robić wszystko (!) razem, nigdy bez celu, czy tylko dla siebie, lecz zawsze ku czci i chwale oraz pożytkowi całej wspólnoty. We wspomnieniach używa tylko liczby mnogiej pisząc „my” - wszak jak wspólnota to wspólnota. Nie ONA się myła, tylko ONI się myli, fryzjer JEJ nie strzygł - on strzygł ICH, nie JEJ buty były czerwone, a ICH.
Wspomina z poczuciem krzywdy, ale i z sentymentem, nie ubarwiając, bardziej gorzko niż słodko. I trochę bez polotu, ale to nie jest przecież profesjonalna pisarka, tylko młoda dziewczyna z okaleczoną psychiką, która nie umie się znaleźć w pozakibucowym świecie i do dziś liże rany. Pomimo pewnych niedostatków, dla mnie to świadectwo jest cenniejsze i więcej daje do myślenia, niż najpiękniejsza historia spod pióra samego na przykład Amos Oza, którego jestem wielbicielką.
Nie wiem co teraz - w 2021 roku, dzieje się z Jael. Mam nadzieję, że odnalazła siebie i swoje ja.