Christina Hachfeld-Tapukai pochodzi z miasta Hanower w Niemczech. Pracowała między innymi jako dziennikarka. W połowie lat osiemdziesiątych, po śmierci pierwszego męża, po raz pierwszy wybrała się z dwójką swoich synów w podróż do Kenii. Obecnie autorka żyje na zmianę ze swą kenijską rodziną w pobliżu Maralal oraz z niemiecką pod Hanowerem.
Niemal osiemnaście lat minęło od czasu, kiedy dla zakochanej w egzotycznym kraju turystki Kenia stała się drugą ojczyzną. Wtedy bowiem Christina Hachfeld-Tapukai, Niemka z Hanoweru, poślubiła wojownika z plemienia Samburu.
Ta książka to rodzaj dziennika, w którym autorka przedstawia kilka miesięcy ze swego życia w Afryce. Snując pasjonującą opowieść o codziennym życiu mieszkańców wioski nie stroni od refleksji oscylujących wokół zderzenia dwóch kultur, które nierzadko prowokują do bezkompromisowych i trudnych osądów. Choć przepaja ją miłość do zniewalającego swoim pięknem kontynentu, jej spojrzenie jest wolne od naiwnego sentymentalizmu, a duchowa więź zarówno z przybraną, jak i prawdziwą ojczyzną każe jednakowo walczyć o godność Afrykanów i Europejczyków. Czy taka miłość ma szansę przetrwać? Jak naprawdę wygląda Kenia? Czy główna bohaterka jest tam akceptowana? Po odpowiedzi zapraszam do książki.
Przyznam, że jak tylko zobaczyłam tę powieść to od razu chciałam ją przeczytać. Dlaczego? Po pierwsze od dawna interesuję się kulturą Afryki. Bardzo ciekawią mnie tamtejsze zwyczaje i kultura. Po tę książkę sięgnęłam też dlatego, że po opisie zorientowałam się, że opowiada o prawdziwych wydarzeniach. To oznacza, że rzeczywistość Czarnego Lądu nie została skoloryzowana. Nie zaprzeczam także, że zachwyciła mnie grafika. Ten krajobraz jest przepiękny. Aż by się chciało się wybrać w podróż do Afryki.
Z radością przyznaję, że nie rozczarowałam się.
Od samego początku spodobało mi się to, że autorka pisze w formie dziennika. Czytelnik razem z Christine wyrusza w fascynującą podróż po Kenii. Razem z nią przeżywa zwykły dzień. Momentami nawet jest przerażony.. Kolejną zaletą jest to, że autorka realnie oddaje rzeczywistość Afryki. Nie koloryzuje, nie zmyśla. Szczerze opisuje wszelkie wady i zalety tego kraju. Nie ukrywa niczego. Wprost mówi o tym co jej się nie podoba, a co podoba. Podziwiam ją za cierpliwość i wyrozumiałość dla mieszkańców, a także za to jak delikatnie i dyplomatycznie wyraża swoje zdanie. W końcu to wcale nie jest takie proste. W Kenii rządzą mężczyźni i kobiety praktycznie niewiele mają do powiedzenia. Christinie jednak z powodu tego, że jest Europejką mieszkańcy okazują szacunek. Chociaż jak się okazuje też nie zawsze się z nią zgadzają.
Książka została napisana prostym, ale interesującym językiem. Autorka wyjaśnia wszystkie obce wyrazy i wszelkie zachowania mieszkańców Kenii, więc nie ma problemów ze zrozumieniem. Czytanie ułatwiają także tytuły poszczególnych wydarzeń. To pomaga w znalezieniu się w całej historii. Jak już wspomniałam wcześniej okładka jest naprawdę zachwycająca.
Podsumowując polecam szczególnie miłośnikom Afryki. To idealna pozycja na długi zimowy wieczór. Przeniesie nad do ciepłej Kenii i pozwoli zapomnieć o otaczającym nas świecie.