W ciągu ostatnich lat bardzo popularne stały się książki, których bohaterami są wampiry. Coraz częściej nie są to jednak znane nam z horrorów krwiożercze istoty. Nabierają one bowiem zupełnie nowych cech. W sadze "Zmierzch" (do której nie sposób się tutaj nie odnieść) większość z nich nie żywi się ludzką krwią i pragnie żyć z człowiekiem w zgodzie. Poza tym mogą one przeglądać się w lustrach, a na słońcu nie spalają się, a jedynie świecą. Trend na takie ukazywanie tych postaci jest teraz bardzo widoczny. Do tej pory jednak adresatem większości tego typu powieści była młodzież i ludzie dorośli.
Iwona Czarkowska postanowiła napisać książkę opowiadającą o przyjaźni ludzko-wampirskiej dla dzieci w wieku szkolnym. Pierwszą powieścią z wampirzej serii była "Kazio i skrzynia pełna wampirów" (2011), drugą "Kazio i szkoła pełna wampirów" (2011). Recenzowana przeze mnie książka jest trzecią należącą do tego cyklu.
Jej autorka z wykształcenia jest dziennikarką, ale jej prawdziwą pasją jest pisanie tekstów skierowanych do małego czytelnika. Jej debiut miał miejsce w 2005 r., kiedy to jej opowiadania opublikowane zostały w "Świerszczyku". Poza wspomnianymi przeze mnie wcześniej tytułami, na swoim koncie książki takie jak "Kocia Odkrywalnia Tajemnic" i "Ekoludki z Zielonej Planety". Zdobyła m.in. III nagrodę w konkursie im. Astrid Lindgren (2010).
Zaprzyjaźniony z wampirami Kazio pewnego dnia natrafia na niepokojącą informację zamieszczoną w lokalnym czasopiśmie. Tytuł artykułu brzmi: WAMPIRY ATAKUJĄ! Główny bohater postanawia dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat. Obawia się bowiem, że komuś zależy na tym, by przyjaźń ludzko-wampirska skończyła się. Wkrótce okazuje się, że powiązane jest z tym tajemnicze zniknięcie profesora Gurgula. Korzystając z nadarzającej się okazji w postaci wycieczki do rzekomo obleganego przez niebezpieczne wampiry miasteczka Milusin, Kazio wraz z młodszym bratem Antkiem oraz całą wampirzą rodzina (babcią Fibrykucellą, dziadkiem Hongogardem i Zuzulidą) wyruszają rozwiązać zagadkę.
W tym miejscu chcę wspomnieć, że choć niby historia opisana w tym tomie jest zupełnie odrębna, a niektóre rzeczy są wyjaśnione, to wydaje mi się jednak, że lepiej czytać książki w kolejności ich ukazania się. Szczególnie tyczy się to dzieci (ja jako dorosły człowiek pewne rzeczy mogłam wyłapać, domyślić się ich, nie wiem jak wyglądałoby to w przypadku ucznia początkowych klas podstawówki).
Powieść napisana jest prostym językiem z dużą dawką humoru. Na pewno może zachęcić dziecko do samodzielnego czytania, bo historia w niej opowiedziana wciąga, krój pisma jest bardzo czytelny, a litery duże, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko. Jest w niej sporo zabawnych ilustracji autorstwa Olgi Reszelskiej, co jest jej dodatkowym atutem.
Na koniec przyszło mi do głowy, że powieść może uczyć tolerancji. W prawdziwym świecie nie ma oczywiście wampirów, ale są różni inni ludzie (innego wyznania czy innej narodowości), o których krążą niepochlebne opinie i stereotypy.
Jeśli ktoś nie jest uprzedzony do tego typu tematów poruszanych w książkach – polecam. Radzę tylko rozpocząć lekturę od pierwszej części serii.
Iwona Czarkowska, "Kazio w miasteczku pełnym wampirów", ilustr. Olga Reszelska, Wydawnictwo Wilga, Warszawa 2012