„Szninkiel” to klasyka gatunku, trudna do zaszufladkowania i będąca niezwykle ważnym etapem w historii komiksu europejskiego. Pracę nad nim podjęto w 1986 roku, zaś pierwotna, monochromatyczna wersja dzieła ukazała się w 1988 roku nakładem wydawnictwa Casterman. Obaj autorzy, Jean Van Hamme (scenariusz) i Grzegorz Rosiński (rysunki) tworzyli zgrany team już dekadę przed rozpoczęciem prac nad „Szninkielem”, ponieważ spod ich igły wyszła kultowa opowieść o Wikingu Thorgalu, zapoczątkowując jedną z najsławniejszych serii komiksowych w naszej części globu (którą kocham). Wydanie trzecie z 2020 roku – Egmont Polska – jest oczywiście kolorowane.
Tematem przewodnim fabuły są losy cudem ocalałego z rzezi niewolnika imieniem J’on, któremu ukazał się Stwórca i powierzył misję pogodzenia trzech zwaśnionych, nieśmiertelnych istot, za sprawą których na świecie wrzała nieprzerwana wojna. Podejmując wyzwanie, J’on przeżywa mnóstwo przygód, zakochuje się, zaczyna posługiwać się magią, odkrywa, że istnieją wolne ludy tej samej rasy, przez które w końcu zostaje okrzyknięty zbawcą. Sposób prowadzenia fabuły jest przejrzysty, choć nie brakuje tu zwrotów akcji i zaskakujących odpowiedzi. Całość podzielona jest na rozdziały, w których poznajemy kolejno bohaterów historii. Sprawia to, że komiks czyta się bardzo przyjemnie, ponieważ jest on niezwykle uporządkowany.
Pozycja z całą pewnością kierowana jest do czytelników dorosłych (lub co najmniej powyżej 16 roku życia) z uwagi na pełne negliżu sceny. Mamy tu do czynienia tak z próbą gwałtu, stosunkiem seksualnym jak i ogólną nagością plemienia jednookich amazonek. Podteksty erotyczne – choć jestem feministką bardzo wrażliwą na tym punkcie – nie wywołały u mnie ani trochę niesmaku. Każda z tych scen ma bowiem swoje głębokie uzasadnienie w opowiadanej historii i jest przedstawiona po prostu w piękny sposób. Oglądałam je z zapartym tchem. To również świadczy o wielkim kunszcie rysownika. Pomimo wielu scen batalistycznych krwi jest tu stosunkowo niewiele. Większym strachem mogą napawać apokaliptyczne wizje nawiązujące do przepowiedni św. Jana. W samych rysunkach jest dokładnie to, co lubię: mnóstwo szczegółów, harmonia koloru, zaś obrazy rozpoczynające każdy kolejny rozdział po prostu powaliły mnie na kolana. Jest pięknie, barwnie, szczegółowo.
Opowieść nasycona jest nawiązaniami do wielu dzieł znanych w kulturze tak Europy, jak i całego świata. Fabuła obfituje w wątki przypominające wprost wybrane zdarzenia z Nowego Testamentu, sam zaś Szninkiel jest ciekawym mixem osoby Jezusa z Nazaretu, tolkienowskiego Hobbita i typowego samca rasy męskiej myślącego o seksie nawet wówczas, gdy śmierć zagląda mu w oczy, a on szybuje w bezkresach próżni. Wszystko to rzuca ciekawe światło na ideę wybrańca tudzież pomazańca Bożego, który w tej historii ma totalnie ludzkie oblicze i pomimo wagi powierzonej mu misji czuje jak człowiek, podlega też takim samym popędom. Podobnie jak w przypadku dzieł Tolkiena czy historii o Harrym Potterze, scenarzysta stworzył w utworze swój własny, oryginalny świat. Mamy tu niespotykane nigdzie indziej rasy, zwierzęta czy stwory. Wszystko to przeplecione jest delikatnie nicią magii, jasnowidzenia i subtelnym uczuciem rodzącym się między bohaterami.
Postaci są niebywale mocno zarysowane i dopracowane w najmniejszym szczególe pod względem charakteru. Ten element komiksu trafił więc mocno w moje zamiłowanie do psychologicznego rozpracowania bohatera. Postaci żyją – i właśnie dlatego tak trudno oderwać się od lektury.
Omawiana historia ma oczywiście przesłanie; wiele przesłań. Jej kunszt polega na tym, że każdy z indywidualnych czytelników – biorąc pod uwagę doświadczenie życiowe, wiek, płeć, zainteresowania, wiarę – będzie odczytywał ją inaczej i na miarę samego siebie. To właśnie powoduje, że komiks jest dziełem – i to dziełem uniwersalnym. Mogę podzielić się swoimi rozważaniami na ten temat i mam nadzieję, że inni czytelnicy w komentarzach wyrażą własną opinię, której także jestem ciekawa.
Najmocniej zarezonowała ze mną idea mówiąca o tym, że każdy z nas jest tak naprawdę kowalem własnego losu
i nie ma czegoś takiego jak „linearne” przeznaczenie. Karma ma bowiem charakter splątanej sieci i podejmując każdego dnia szereg decyzji, zagłębiamy się w jedną z wielu jej odnóg. Jeśli chcesz dokonać czegoś wyjątkowego, na pewno Ci się to uda – pod warunkiem, że już dziś zaczniesz myśleć jak tytułowy wybraniec. Świadomie wybierając daną ścieżkę i podążając nią zaobserwujesz, jak nagle przeznaczenie zaczyna Ci sprzyjać, a w otaczającym świecie dzieją się czary. Tak właśnie działa prawo przyciągania – o którym możesz poczytać na stronach internetowych traktujących o parapsychologii. Kolejna rzecz, która mnie zafrapowała, to siła wybaczenia. Dziś niewiele się o nim mówi. Tytułowy bohater w ostatnich scenach jawi się jako postać moralnie lepsza niż sam Stwórca; bóstwu bowiem brakowało tej elementarnej cechy jaką jest umiejętność darowania win. To właśnie bezwzględność i brak miłosierdzia siły wyższej stanowiła asumpt długoletnich wojen i konfliktów w świecie J’ona.
Niesamowita, fantastyczna historia z drugim, a nawet trzecim dnem, która pozostawia czytelnika z tysiącem myśli i rozważań. Moją uwagę przykuły liczne wątki z pogranicza psychologii i parapsychologii – słyszane dotąd jedynie z ust tarocistek, zgrabnie wplecione w elementy mitologii nordyckiej. Zadziwiające, z jak wielkim rozmachem, logicznie i wielopłaszczyznowo scenarzysta poprowadził tę historię. Wszystko powyższe sprawia, że od tej pozycji niezwykle trudno się oderwać. Przeczytałam ją jednym tchem, zarywając noc – choć następnego dnia czekała mnie wyczerpująca sesja zdjęciowa.
Odnośnie samego wydania, ocenić je należy w samych superlatywach. Twarda, porządna oprawa z tłoczeniem i lekko wypukłym grzbietem, mocne szycie oraz dobrej jakości papier sprawiają, że nawet wielokrotne wertowanie komiksu – co jest wielce prawdopodobne biorąc pod uwagę jego wyjątkowość – w żaden sposób nie wpłynie na walory estetyczne naszej książki.
Na końcu czeka na nas apetyczny bonus w postaci szkicownika. Te dodatki osobiście uwielbiam, ponieważ mogę, choć w maleńkim stopniu prześledzić proces twórczy, co jest niezwykle fascynujące. Zamieszczono również przedruk okładek trzytomowego polskiego wydania komiksu z lat 2001-2002.
Technikalia:
Scenarzysta: Jean Van Hamme
Ilustrator: Grzegorz Rosiński
Tłumacz: Ksenia Chamerska
Wydawnictwo: Egmont
Format: 234×312 mm
Liczba stron: 200
Oprawa: twarda
Druk: kolor
ISBN-13: 9788328158559
Data wydania: 12 listopad 2020
Comixxy, Blog na WordPress.com.