Dwór szronu i blasku gwiazd recenzja

Od wojny i reszty wydarzeń z „Dworu Skrzydeł i Zguby” minęło kilka tygodni. Feyra z Rhysandem i zresztą ich przyjaciół starają się naprawić Dwór Nocy, ale również zniszczone miasto Velaris. Na szczęście zbliża się Przesilenie Zimowe, a z nim długo wyczekiwany spokój. Jednak nawet świąteczna atmosfera nie sprawia, że duchy z przeszłości idą w niepamięć. Dla Feyry jest to bardzo wyjątkowy czas ponieważ to jej pierwsze Przesilenie Zimowe i chciałaby, żeby było jak najlepiej, a jej najbliższa rodzina i przyjaciele spędzili ten świąteczny czas ze sobą. Tymczasem odkrywa, że osoby z jej otoczenia są znacznie bardziej poranione i będzie im trudniej odsunąć wspomnienia wydarzeń z przeszłości na bok.

 „Dwór szronu i blasku gwiazd” to kontynuacja serii „Dworu cierni i róż”. Trzeba dodać, że nie jest to główna część, ale dodatek. Ja, jako fanka tej serii wręcz musiałam ją przeczytać. I nie tylko dlatego, że okładka jest prześliczna, ale też dlatego, że byłam ciekawa dalszych losów moich ulubionych bohaterów – Feyry i Rhysanda. 

Jest bardzo widoczny fakt, że to tom przejściowy, gdyż nie ma tutaj za bardzo rozwiniętej akcji jak w pozostałych tomach. Często jest tak, że jest opisywana ta sama sytuacja, ale z punktu widzenia innego narratora. Częsta zmiana narratora może trochę mieszać, ale jak ktoś czyta z uwagą, to nie będzie to problemem.

Zmiana narracji, mało akcji… Mnie to nie przeszkadza. Oczekiwałam tego, że będę wręcz płynęła przez tę książkę, ale to nie znaczy, że książka mi się nie podobała. Jestem wielką fanką tej serii i dla mnie najważniejsze jest to, że mogłam wrócić do świata, który pokochałam. Chciałam bardzo podziękować wydawnictwu Uroboros za możliwość przeczytania tej książki.