Wczesna, chłodna wiosna. Na parkowej ławeczce siedzi trzech zatroskanych panów. Nikogo nie dziwi, że wokół nich dzieją się dziwne rzeczy, a powinno. Są to bezrobotni czarodzieje. Siedzą i dumają, w jaki sposób wyjść na prostą.
Powieść autorstwa Idy Pierelotkin sponsoruje cyferka 3.
Z jakiegoś powodu jest ona bardzo ważna w magicznym świecie. Mamy więc trzech bezrobotnych czarodziejów. Każdy z nich prezentuje monolog, bo kiedy mag zaczyna mówić na słuchaczy pada zaklęcie zasłuchania i nikt mu nie przerywa, w którym o sobie opowiada. Motywem przewodnim tych historii jest praca, a dokładnie trzy próby jej podjęcia, które zakończyły się fiaskiem.
Morał
"Tajemne życie magów" skojarzyło mi się z opowieścią motywacyjną dla dzieci. (Nie ma pojęcia, czy takie określenie funkcjonuje w języku polskim, ale mamy różnego rodzaju trenerów motywacyjnych i mogliby oni w swojej pracy tę powieść zastosować.)
Już tłumaczę o co mi chodzi. Kiedy magowie skończyli się sobie zwierzać, przyszedł czas, jak to w książkach dla dzieci, na morał. Wkracza na scenę istota, która podsłuchiwała ich rozmowę i postanowiła dać im kopa do działania. Ładnie wskazała mocne i słabe strony poszczególnych bohaterów i pokazała im jak mogą je wykorzystać. Udowadnia, że nie powinniśmy się poddawać, że lepiej powalczyć o wymarzone zajęcie, a nie usuwać się w cień. Tłumaczy też, że nie zawsze możemy uniknąć konfrontacji. Wydaje mi się, naprostujcie mnie jeżeli się mylę, że jak na powieść kierowaną do dzieci, jest to bardzo oryginalny morał i mocno umocowany w prawdziwym życiu.
Finał i to co zostaje w nim powiedziane bardzo mi się podoba. Zabrakło mi jednak słówka o szczerości i uczciwości. Co to ma do rzeczy, zapytacie. Książkowi czarodzieje pokazani są jako życiowe niedorajdy. A to ktoś został wyrzucony z pracy, bo nie chciał pomagać w nieuczciwych interesach szefa, a to dostał naganę bo przyznał się, że zrobił bałagan. Powstaje obraz kogoś, komu nie wychodzi bo jest za łagodny, za szczery, za uczciwy. Być może w życiu jest tak, że cwaniaczkom więcej uchodzi na sucho, ale mając na uwadze, że książka kierowana jest do dzieci, to wrażenie mogłoby nie być tak silne. Poza, nota bene, świetną motywacyjną przemową, można by dodać do finału jakąś scenkę promującą dobre wartości.
Tajemniczość to domena czarodziejów. Uczą się jej w szkole. Są specjalne konkursy na najbardziej tajemniczego maga. Pamiętać też musicie, że żaden szanujący się czarodziej nie poda wam swojego imienia, bo przestanie być tajemniczy. Taka koncepcja świetnie kontrastuje z reakcjami zwykłych ludzi tzw. mugoli na magię. Ida Pierelotkin w prosty sposób pokazuje, że jesteśmy tak przyzwyczajeni do iluzji, do manipulacji, do różnego rodzaju efektów specjalnych, że mało nas dziwi. Utkwiła mi w głowie scenka, gdzie jeden z czarodziejów zabawia dzieci na przyjęciu urodzinowym magicznymi sztuczkami. Wyciąganie monety zza ucha czy królika z kapelusza nie robi na widzach wrażenia, więc magik wyczarowuje tygrysa. Dzieci są wniebowzięte, ale znamienna jest reakcja matki solenizanta czyli sponsora tej imprezy. Ona nie zastanawia się, jak sztukmistrz to zrobił. Kobieta jest tylko zbulwersowana, dlaczego prezentuje tak niebezpieczne i niepedagogiczne sztuczki.
Podsumowanie
"Tajemne życie magów" wpisuje się w nowoczesny nurt powieści dla dzieci. Nie ma nic wspólnego z klasycznymi baśniami czy przygodowymi powieściami o łobuziakach. Czytelnik dostaje trzy monologi, które są momentami zabawne, a momentami niebezpieczne, a po nich morał- radę. Opowieści czarodziejów były dynamiczne i pobudzały ciekawość, co dalej przydarzy się naszym bohaterom. Pojawiło się kilka trudniejszych słów, ale zostały one objaśnione. Morał mógłby być trochę bardziej dopracowany, ale nie jest zły. Autorka sugeruje w nim, żeby zastanowić się nad swoimi talentami, mocnymi stronami i motywuje działania, bo każdy jest w czymś dobry.