Dla wyjaśnienia, podaję, że powieść ta w Polsce ukazuje się 20 lat po wydaniu jej w Hiszpanii. Tam była ona 8 powieścią autora, po 'Jaśnie Panu', a przed 'Głosami Pamano' i 'Wyznaję'. Książka ma mniejszy zakres czasowy niż 'Wyznaję', ale za to równie wyrafinowany jest w niej język i narracja.
Cała narracja opiera się na pobycie Miquela Gensana w restauracji z piękną Julią, której ma opowiedzieć o swoim przyjacielu, zmarłym parlamentarzyście Bolosie. Ta opowieść przeradza się w spowiedź życia narratora, a przyczyną tego jest miejsce. Restauracja ta bowiem to była rezydencja rodziny, którą stracili w smutnych okolicznościach.
Narrator płynnie balansuje w czasie i wspomnieniach. Sama narracja to mistrzostwo pisarskie. Nawet dialogi w książce to wielka sztuka płynnego przechodzenia od miejsca do miejsca. Ułożywszy te wspomnienia w układ utworu muzycznego Alana Berga, autor dzieli opowieść na dwie części: 'Sekret aorystu' i drugą część pt. 'Pamięci anioła'. Te części z kolei dzielą się na dwie następne, nazwane terminami muzycznymi: Andante, Allegretto, Allegro, Adagio. Wszystko wyjaśnia się na końcu książki.
Czytając książkę byłam zawiedziona bohaterami i wydarzeniami. Nie da się bowiem ukryć, że zarówno we wspomnieniach Miquela, jak i Maurycego, dominowało rozczarowanie, zawiedzione nadzieje, beznadzieja, stracone szanse. Rodzina się rozpadła i wymarła śmiercią naturalną. Stracono również siedzibę rodu. A wszystko na tle historii Hiszpanii, historii dyktatury Franco. Widać różnicę pokoleń i konflikt romantyków z pozytywistami. Pokolenie ojca Miquela było pozytywistyczne. Skupiał się on na swojej fabryce włókienniczej. Syn zaś 'wdał się w wuja' Maurycego i żył ideałami: sztuką, opozycją. Ani jego pokolenie, ani pokolenie ojca nie odniosło zwycięstwa. Wszystko się rozpłynęło jak sen. A przeszłość rodziny żyje jedynie w głowie ostatniego potomka rodu, narratora Miquela, który sam o sobie mówi, że jest eunuchem. Ma do tego powody, bo cała jego walka opozycyjna rozpłynęła się. To stracone pokolenie. Majątek - zaprzepaszczony. Rodzina - rozbita wymarła. Miłość - nie ma. Potomstwo - brak. Nawet tworzyć nie potrafi, a jedynie pisać o sztuce. Tworzył wuj Maurycy, ale jego 'dzieło' okazało się destrukcyjne...
Pozostało tylko doświadczać zmysłowych radości, zapominać się w ramionach kobiet, tak jak zapominali o byciu nieszczęśliwymi przyjaciele i rówieśnicy Miquela: Bolos i Rovira.
Nasuwa się analogia do naszej historii. Wydaje mi się, że słusznie Polacy, w tym ja, zaczęliśmy się zaczytywać w książkach Cabre. Oba narody (polski i kataloński) łączy bowiem trudna historia, zniewolenie, dyktatury i rozczarowanie ideałami. Wnioski tego pisarza i mądrego człowieka są pesymistyczne: z ideałów niewiele zostaje. Jednakże zawsze muszą być takie generacje, które przedkładają idee nad prozaiczność. Ale trzeba być świadomym, że pozostaje pustka, a życie toczy się dalej. Wszystko przeminęło. Pozostały po tym przedmioty i drzewa. A na miejsce jednych przyszli inni, którzy jak ten kelner nie dbają o to co było przed nimi. Z cynizmem nowego pokolenia domagają się swojego, a nawet gardzą zgorzkniałym klientem, który zamiast jeść, to coś wspomina i dodaje pracy im. Być może ta rezydencja to metafora świata, albo Europy.
W każdym razie książka jest piękna, nieoczywista i wymagająca dłuższego pomyślenia. I napisana wspaniale, po mistrzowsku.