Starość. Niektórzy przed nią uciekają, inni nie mogą się doczekać. Emerytura, pomarszczona skóra… Dom starców? Brzmi co najmniej jak „Dom strachów” w Wesołym Miasteczku. Przeraża swą tajemniczością. Maria Fijewska w powieści „Pan Henryk. Mężczyzna z Warszawy” odczarowuje kolejny etap cyklu naszego życia i napełnia nadzieją, że jeszcze wszystko jest możliwe...
Rok 1987, główny bohater Pan Henryk po śmierci żony Czesławy zostaje pensjonariuszem Domu Spokojnej Starości przy ulicy Belwederskiej 18B w Warszawie. Pewnego dnia, siedząc w parku na ławce i obserwując liść podniesiony wiatrem „(...) postanowił, że i on przed śmiercią jeszcze się ruszy”. Wkrótce do mieszkańców Domu dołącza Pani Elżbieta i życie Pana Henryka diametralnie się zmienia a przygody, których wspólnie doświadczą będą tyleż zaskakujące i sympatyczne, co niebezpieczne. Kobieta wyzwala w nim ocean uczuć, zachowań dawno przez niego zapomnianych a nawet nieznanych... Oboje są przerażeni, jednocześnie zdają sobie sprawę, że niewidzialna nić, która tworzy się między nimi jest zapowiedzią pięknej przygody, Życia, na które już oboje stracili nadzieję. Starość. Dom Spokojnej Starości i czekanie na śmierć wśród podobnych do siebie ludzi. Starość. Kres życia. Czas stagnacji, rezygnacji, rozpamiętywania przeszłości. Mając 71 lat, będąc w Domu Spokojnej Starości ma człowiek prawo jeszcze do Życia? Czy powinien pakować się już do grobu? Wybierać miejsce, trumnę i kwiaty na swój własny pogrzeb a może przeżywać Życie, namiętności, czerpać pełnymi garściami, skoro kres już blisko? A może daleko? Może dożyje Henryk 100 lat? Ma czekać zatem na śmierć 29 lat? Czy żyć? Tu i teraz z Elżbietą? Razem z innymi pensjonariuszami odpowiadają na pytanie: czy życie się już skończyło, czy dopiero zaczyna?
Historia prawdziwej miłości umieszczona w Domu Spokojnej Starości podkreśla wartość bezcennego uczucia a u kresu Życia tym silniejsza, im mniej zostało czasu by ją przeżyć... Czy jest czas w życiu, żeby go marnować? Czy jednak warto być i żyć Tu i TERAZ, jakby jutra miało nie być? Czy jutro jest dane, obiecane? A może my tylko mamy nadzieję? Robert Byrne powiedział, że „celem życia jest życie z celem”. Z upływem czasu jako ludzie tracimy coraz więcej: zdrowie, bliskich z rodziny, przyjaciół, zwierzęta, szanse, możliwości i potencjał, gdy jednak stracimy cel w życiu, stracimy również jego sens.
Majka Fijewska pokazuje, że nawet starość w Domu Spokojnej Starości a demonizowana w polskim społeczeństwie, może być piękna, zaskakująco pozytywna a przede wszystkim rozwojowa... Czytelnik oczami bohaterów obserwuje i przeżywa życie, które im jeszcze pozostało. Wyciąga wniosek: nie ma czasu marnować czasu... Wspólne jedzenie, przebywanie, uczestnictwo w organizowanych przez Dom zajęciach, gra w szachy, koncert znanej piosenkarki jak i problemy: utyskiwanie na mało zróżnicowane jedzenie, nieodpowiednie traktowanie i zbyt mało empatii wykazywanej przez personel, integrują mieszkańców i oswajają starość oraz myśl o tym, co nieuchronne... śmierci.
Starość wydaje się być wciąż odległa, a jest na wyciągnięcie ręki, czai się tuż za rogiem. Jednocześnie niektórzy mają świadomość, że mogą nie mieć tyle szczęścia aby się móc nią cieszyć (czy na pewno cieszyć?). Życie toczy się tu i teraz. Z każdego naszego wyboru, decyzji będziemy w przyszłości rozliczeni. Każdego dnia wybieramy jak chcemy żyć. Maria Fijewska pokazała jak ważne jest sposób naszego dzisiejszego życia i jak wpłynie ono na naszą przyszłość a konkretnie starość. Relacje z najbliższymi, przyjaciółmi, których nie będziemy pielęgnować, zanikną. Zdrowia, które zaniedbamy, nigdy nie odzyskamy. Henryk wraz z mieszkańcami Domu Spokojnej Starości: Hubertem, Ryszardem, Sabinką, Bożenką i innymi, pokazuje, że najważniejsze w życiu wartości nie tracą na znaczeniu wraz z wiekiem. Zawsze liczy się miłość, wzajemny szacunek i wsparcie, serdeczność, życzliwość, otwarty umysł na świat i ludzi:
„Pan Henryk grzał się w promieniach radości pani Elżbiety i, słuchając jej, powoli rozprostowywał się w środku i tajał. Może niepotrzebnie się niepokoił? Może wszystko ułoży się pomyślnie? Może najgorsze życiowe tragedie są już poza nim i, sam tego nie widząc, stoi właśnie u progu drogi, która odtąd prowadzić będzie tylko przez łąki pełne kwiatów i lasy i ogrody?”. Póki żyjemy, mamy na wszystko wpływ i wszystko w swoim życiu możemy naprawić i zmienić.
Zachwyciła i oczarowała mnie swoim urokiem ta historia. Pani Maria ma dar opowiedzenia o tym, co nieuchwytne... taka miłość przecież zdarza się tylko w książkach albo w filmach… czy na pewno?
Serdecznie polecam opowieść o tym, co w życiu najważniejsze.
Gratuluję Autorce Majce Fijewskiej pomysłu i wykonania.
Pani Bognie Piechockiej za możliwość współpracy przy tej powieści.
Wydawnictwu AMILIA dziękuję za wydanie tej niesamowitej historii.