Elżbieta Katarzyna Heweliusz to postać nadzwyczaj godna uwagi, dlatego też cieszę się, że miałam okazję zapoznać się z nią dzięki książce Kornelii Stepan „Żona astronoma. Historia Elżbiety Katarzyny Heweliusz” ale po kolei…
Niełatwo było być kobietą w XVII-wiecznym świecie, tym bardziej jeśli wbrew dobrym obyczajom i ustalonym z góry regułom ma się marzenia, które za wszelką cenę chce się realizować, a tym bardziej jeśli tematyka tychże zarezerwowana jest jedynie dla mężczyzn. Czasy w jakich przyszło żyć tej nadzwyczaj mądrej kobiecie nie sprzyjały wielkiemu rozwojowi myśli prezentowanych przez białogłowy. Jednakże przyznać trzeba, że Elżbieta miała od samego początku dobry los po swojej stronie. Czterokrotnie szczęście stanęło na jej życiowej drodze obdarzając nader łaskawie. Po raz pierwszy gdy przyszła na świat i pomimo obaw rodziców - Elżbieta Katarzyna Koopmann jako jedyna z dziewięciorga dzieci bogatego kupca z Gdańska wywinęła się śmierci i postanowiła żyć.
Po raz drugi gdy los zesłał jej do opieki mamkę Dobrą Teresę – zakonnicę, która nauczyła ją kochać, wtajemniczyła w nauki wielkich filozofów, stale pokazywała, że świat nie kończy się na obowiązkach domowych i sielskim Bąkowie, a przede wszystkim pokazała jak wspaniały (choć w ówczesnych czasach niedostępny dla płci pięknej) potrafi być świat nauki. To właśnie dzięki opiekującej się nią od najmłodszych lat Teresie, Elżbieta rozwijała drzemiące w niej pokłady odwagi, uporu w dążeniu do celu oraz świadomość, że jest kimś wyjątkowym.
Dzięki losowi dane jej było również spotkać jedyną miłość swojego życia - Eduarda Hayna. I choć przez sprzeciw rodziców nie dane było im spędzić ze sobą więcej niż jedno południe w gaju do końca życia miejsce w jej serce przeznaczone było tylko dla niego.
Mimo okoliczności jakie towarzyszyły małżeństwu, wydanej za mąż zaledwie w wieku szesnastu lat Elżbiety z Janem Heweliuszem należy uznać, że dziewczyna ta po raz kolejny otrzymała szczodry dar od losu. Małżeństwo ze znanym w całym niemalże ówczesnym świecie Janem Heweliuszem zostało zaaranżowane przez rodziców Elżbiety i stanowić miało rekompensatę za stracony przez haniebne zachowanie córki honor rodziny. Wydawać się może, że związanie się z mężczyzną starszym (aż!) o 36 lat może być jedynie wielkim nieszczęściem dla kobiety i nie może przynieść nic wspaniałego, w tym przypadku było inaczej. Związek Elżbiety i wielkiego Jana Heweliusza nie opierał się na bezgranicznej miłości i wielkiej namiętności, ale sprawił, że Elżbieta w końcu znalazła się we właściwym miejscu i czasie. Sam mąż dość szybko zauważył nieprzeciętność umysłu swojej małżonki i nie zważając na ówczesne poglądy odnośnie inteligencji oraz pozycji kobiet w społeczeństwie traktował Elżbietę jako równą sobie. Dzięki nieszablonowemu podejściu męża mogła ona rozwijać swoją pasję – naukę, ale także wbrew obiekcjom współtowarzyszy badań aktywnie uczestniczyć w nowych odkryciach. Danej jej było cieszyć się tymi wszystkim urokami nauki, które jeszcze w XVII wieku były szczelnie przysłonięte ciężką zasłoną niezrozumienia i niechęci wobec kobiet.
Elżbieta Heweliusz to postać nadzwyczaj godna uwagi, dlatego też cieszę się, że miałam okazję poznać ją dzięki książce Kornelii Stepan „Żona astronoma. Historia Elżbiety Katarzyny Heweliusz.” Książkę czytałoby się z jeszcze większą przyjemnością gdyby postać Elżbiety była nieco bardziej rozbudowana, a jej wkład w rozwój badań męża został nieco dokładniej opisany. Nie mniej jednak popołudnie spędzone z tą książką w ręce było bardzo miłe i godne polecenia.