Jakub to mistrz w swoim fachu. Potrafi w iście perfekcyjny sposób zniszczyć swoją ofiarę... wróć! On ofiar nie zabija ale wykonuje jedynie swoją pracę. Niechlubną, barbarzyńską ale pracę w której jest prawdziwym wirtuozem. Ukończywszy renomowaną Akademię Katowską w Bieczu, straciwszy ukochaną postanawia na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość. Najpierw swym nauczycielom, następnie wszystkim, którzy na to zasługują.
Powieść jest dobra. Dębski ma talent to snucia opowieści. Przyjmuje taki styl barda, jakby opowiadał coś przy ognisku. Klimat także stworzył dobry. Głębokie średniowiecze, zawszone lochy i brudne ulice. Wszędzie ciemność i poczucie bezsilności. Jest mrocznie, chwilami nawet strasznie ale nie jest źle. Autor przygotował się solidnie do pisania. Nie można mu odmówić talentu i wiedzy. Doskonale zgłębił historię, dokładając autentyczne postacie w karty książki. W świetny sposób połączył jej z losami Jakuba.
Tymczasem nasz kat to postać z grubsza złożona. Niby samotnik, niby wrogi do ludzi, bez współczucia dla nich a jednak kiedy przychodzi czas umie z siebie wysupłać odrobinę miłosierdzia. Po miastach roznosi zarazę, wymierza sprawiedliwość według własnych osądów ale kiedy tylko zauważy, że człowiek ma dobre i czyste serce (tak, Jakub ma taki dar) w końcu decyduje się pomóc. Jakub podróżuje sam, wszędzie gdzie się pojawi wzbudza nieufność. Gdyby od razu przyznawał, że para się katostwem zostałby wyrzucony w mgnieniu oka.
"Kat zawsze jest sam przeklęty i znienawidzony. Tylko szczury wiernie dotrzymują mu towarzystwa."
Podobieństwo do Geralta jakoś samo się nasuwa. Bo te postacie łączy sporo wspólnych cech. Nie wiem, czy Dębski był pod urokiem twórczości Sapkowskiego, czy być może zwyczajnie postać wiedźmina była dla niego inspiracją...
Tło historyczne i historyczne postacie są bez wątpienia tu ogromnym plusem. Braku znajomości historii autorowi nie można zarzucić ale można mu wypomnieć cóż uczynił ze Stefanem Batorym. Sama nie jestem mediewistą ale szczerze wątpię aby król Polski był tak zafascynowany katem, który zgodził się podjąć egzekucji na szlachcicu (szlachta wówczas była nietykalna, król i parlament niewiele mieli do powiedzenia), aby odbyć z nim rozmowę na osobności. Podobnie jak historia Samuela Zborowskiego, owego niebezpiecznego szlachciury, na temat którego Dębski pozwolił sobie na dość śmiałą wariację.
Warto natomiast wspomnieć, że dwór cesarza Rudolfa II w Pradze autor oddał bardzo sprawiedliwie. Kapitalnie przedstawił orszak monarchy. Ich niekontrolowane popędy w dziedzinie alchemii i zjawisk paranormalnych, chęć poznania życia pozagrobowego i tajemnicę Kamienia Filozoficznego. Tu też Dębski wplata postacie Johna Dee i Edwarda Kelleya, okultystę oraz medium.
Cała powieść oprócz faktów historycznych ma lekkie zabarwienie nadprzyrodzone. Mamy tu niewyjaśnione zjawiska. Nie do końca wyjaśnione a już na pewno nie z logicznego punktu widzenia cudowne ocalenie Jakuba i jego nadludzka siła. Dusza jego ukochanej Blanki, uwięziona w jego własnym umyśle też nie jest aspektem, który można jakoś sprawnie wyjaśnić. Nie ma typowej magii czy czarów, smaczek to wiele pytań na które autor z jednej strony odpowiada z drugiej zaś wiemy, że te odpowiedzi nie są do końca racjonalne.
Koniec jest zaskakujący. Polecam przeczytać bo "Gwiazdozbiór kata" to całkiem dobra książka.