Po raz pierwszy z twórczością pani Celiny spotkałam się przy okazji lektury książki "Złodziejki żon", pamiętam, że wtedy brakowało mi czegoś w tej powieści, a że lubię poznawać i porównywać książki tego samego autora bez większego namysłu sięgnęłam po "Kaszmirową chustkę. Przyznam, że miałam obawy, a zarazem byłam bardzo ciekawa, jak w tej historii odnalazła się autorka.
I co? Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, a niniejsza historia skradła moje serce od pierwszych stron, a losy dwóch rodzin tylko mnie utwierdziły w przekonaniu, że los bywa często okrutny, przewrotny, i bardzo niesprawiedliwy.
Tak jak w pewnej piosence "Los chce ze mną grać w pokera/ Raz mi daje, raz zabiera"*
Akcja powieści toczy się w maleńkiej wsi i jej okolicach na Podlasiu. Antek, młody dość dobrze sytuowany gospodarz uderza w konkury do córki zamożnego młynarza- Anny. Do zaręczyn jednak nie dochodzi, Antek wycofuje się w ostatniej chwili. Żeni się z inną panną, a i Anna układa sobie życie z innym mężczyznom. Wydawałoby się, że ich drogi się rozeszły, ale przewrotność losu krzyżuje ich losy kilkadziesiąt lat później za sprawą pewnej pięknej chustki- pamiątki po teściowej Anny...
W jaki sposób doszło do spotkania, i co z tym ma wspólnego chusta? Czy uczucia na pewno wygasły? Jak potoczyły się losy bohaterów na przestrzeni lat? Czy życie rozdaje karty zawsze sprawiedliwie?
Tego już Wam nie napiszę, ale gwarantuję, że sięgając po tę historię, nie będziecie żałować nawet minuty spędzonej w jej towarzystwie.
Tak jak wspomniałam wyżej, bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ta historia. Autorka stworzyła przepiękną, wielowątkową opowieść o zwyczajnym życiu, jego smutkach i radościach, wzlotach i upadkach, jednak otulając ją niezwykłym klimatem podlaskiej wsi, wprowadziła mnie w nostalgiczny nastrój, wywołała tęsknotę, przywołała piękne wspomnienia. Moje korzenie również wywodzą się ze wsi i doskonale rozumiem to co autorka chciała czytelnikom przekazać.
Pięknie został oddany klimat wsi i jej całorocznego niezwykle trudnego życia, doskonale czytało się o wiejskich tradycjach, oddaniu tradycji i rodzinie, sąsiedzkiej pomocy przy pracach polowych, o solidarności w najtrudniejszych momentach życiowych zawieruch, o wierze i nadziei, że kiedyś będzie lepiej, o pragnieniu lepszego losu dla swych dzieci...
Akcja powieści nie goni na złamanie karku, i to jest jej dodatkowym atutem. Dzięki temu łatwiej jest się nastroić, chłonąć tę historię, całym sobą.
Bohaterowie i więzi między nimi są doskonale i bardzo autentycznie wykreowani, z każdą przewróconą stroną poznajemy ich najintymniejsze marzenia i pragnienia, obserwujemy ich poświęcenie dla dobra rodziny, niewyobrażalną tęsknotę. Razem z nimi płaczemy gdy ktoś odchodzi i radujemy gdy przychodzi, przeżywamy każdy zwyczajny dzień.
Jestem naprawdę zauroczona tą historią, napisana ładnym językiem, barwna i niezwykle ciepła opowieść, która pozwoliła mi naprawdę przy sobie odpocząć i wrócić wspomnieniami na piękną, choć wymagającą i trudną w obejściu polską wieś. Piękna.
Opowieść podzielona na dwie części, w pierwszej z nich obserwujemy życie Jana, w drugiej Anny.
W kulminacyjnym momencie wszystkie wątki łączą się w spójną i klarowną całość, pokazującą, jak w życiu każdego człowieka zakorzeniona jest potrzeba kochania i bycia kochanym.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To klimatyczna, spokojna historia rodzinna, która obejmuje swym zasięgiem kilka pokoleń. Idealna książka na jesienne wieczory, piękna i nostalgiczna. Jestem pod wielkim wrażeniem tej historii.