Super kryminał to najciekawsze klasyki gatunku. Polskie i zagraniczne nowości, debiuty i wznowienia. Co dwa tygodnie, we wtorki, w kioskach można kupić nową powieść kryminalną. Nie ukrywam, że czekam na moją idolkę, królową kryminału Agathę Christie.
Adrianna Ewa Stawska w wolnych chwilach pisze makabreski. Zapalona badaczka historii kultur kulinarnych. Wielbicielka małej czarnej, ciszy bibliotecznych sal i sutych biesiad miło przegadanych. Jej najnowsze dzieło to "Karmiąc zło". Zbrodnia w środowisku najwyższej klasy restauratorów pozwala warszawskim policjantom przekonać się, jak wygląda kulinarny wielki świat"od kuchni". Skrzętnie skrywane tajemnice receptur, wielkie namiętności podlane sosem zazdrości i zawiści- oto prosta droga do nagłej śmierci wybitnego kucharza. Ginie wielka kuchenna osobowość Hubert Renkiel. Bogaty, charyzmatyczny, ma świat u stóp. Lekarz patolog Jolanta Świetlikowska orzeka, że była to śmierć spowodowana otruciem azotynem sodu, którego używa się do peklowania mięsa. Podejrzanych jest wielu, motywów jeszcze więcej. Rozpoczyna się wnikliwe śledztwo prowadzone przez nadkomisarzy Leona Antałowicza i Czesława Witułę. Co odkryją? Kto zabił? Dlaczego?
Tak to już z nami bywa, że albo lubimy policjantów albo ich nienawidzimy. Ja pokochałam nadkomisarza Leona Antałowicza. I to nie ze względu na jego walory fizyczne "wysoki, dobrze zbudowany, mocne ramiona i szerokie plecy z upływem lat zrównały się z pokaźnym brzuchem(...) Cieszył się obfitym uczesaniem, zapuszczone włosy spinał ciasno na karku" czy za umiejętność parzenia małej czarnej "dokładnie odmierzył dwie czubate łyżki mielonej kawy i wsypał je do miedzianego tygielka. Potem napełnił naczynie wrzątkiem z czajnika. Starannie ustawił rondelek na płycie grzejnej elektrycznej kuchenki. Kawa pokryła się drobnymi pęcherzykami, które mnożyły się i bąbelkowały. W ostatniej chwili komisarz zręcznie uniósł tygielek i pozwolił opaść spienionemu kożuchowi. ponownie ustawił naczynko na kuchence, zdjął, zamieszał energicznie i przelał zawartość do niedużej filiżanki".
Pokochałam go za, bliskie mojemu, poczucie humoru, za inteligencję, za wprawne i bystre oko w ocenie człowieka. podobał mi się również jego poczucie estetyki, gustu i znajomość trików stylistów "wdzięczna pastelowa bluzka z falbankami doskonale podkreślała jej dziewczęcy wygląd. Krótko obcięte włosy ujmowały lat".
Zaintrygował nie również takim błyskiem zrozumienia, podobnym do Dr, House'a. Leon Antałowicz jest postacią z duszą, wydaje się bardzo rzeczywisty.
Autorka przedstawiła nam imponujący wachlarz osobowości i charakterów. Każdy z bohaterów jest intrygujący i budzi zaciekawienie.
Myśl przewodnia kryminału jest w tej chwili na topie. Restauracyjne zaplecze, rozgrywki miedzy kucharzami, to co jest ukryte przed nami konsumentami w wielu budzi zainteresowanie.
Był jeden moment kiedy parsknęłam śmiechem, a że jechałam wtedy autobusem kilkoro z współpasażerów spoglądało na mnie z politowaniem. Przytoczę Wam cytat, który wzbudził moje rozbawienie : " Zdjął okulary, trąc zaciśnięte powieki. Uniósł głowę i z posępną miną spojrzał na komisarza. Jedno oko wyraźnie zezowało. Jeśli miało być to szczere spojrzenie, to jego właściciel niewiele skorzystał." Z góry przepraszam okularników, jeżeli czuja się urażeni. mój wybuch śmiechu był bezwarunkowy i bez kontroli.
Książka idealna na nudne popołudnie w domu bądź na mało emocjonującą podróż komunikacją miejską. Jedyny minusik to tytuł kryminału. Sugeruje on bardziej powieść grozy. Ja zaproponowałabym "Kuchenne ryzyko.